Obok modnych wówczas klasycyzujących budowli coraz więcej budynków otrzymywało historyzującą sukienkę. Tę trwającą cały wiek powtórkę z historii architektury rozpoczęły budowle neogotyckie, później zaś neoromańskie, neobizantyjskie, a wreszcie dominująca stała się architektura neorenesansowa.
Wcześniej jednak, bo już w wieku XVIII, do głosu doszedł neogotyk. U podstaw neogotyckiej architektury leżał romantyzm z jego poczuciem wyobcowania w tłumie, dążeniem do samospełnienia i oryginalności. A do tego doskonale nadawała się właśnie neogotycka architektura. Bardzo wcześnie pojawiła się ona w Anglii. Świadomie kreował powrót do średniowiecza hrabia Oksfordu, syn premiera Horace Walpole. Był on twórcą zyskującego coraz większą popularność gatunku zwanego gothic novell i projektantem nawiązującego do gotyckich form zamczyska Strawberry Hills.
Wśród wczesnych neogotyckich budowli najbardziej fascynujące jest, dzisiaj już niemal nieistniejące, Fonthill Abbey. Czym było? Najkrócej można by powiedzieć, że ekscentryczną rezydencją człowieka bajecznie bogatego. W sferze architektonicznej zaś czymś niezwykle trudnym do określenia. Jak bowiem właściwie nazwać szaloną mieszaninę zamku, klasztoru i katedry o gotycyzujących kształtach? Taka forma historycznie była absolutnie nieprawdziwa. Owszem, detal czy poszczególne elementy były gotyckie, całość również mogła architekturę tę przypominać, ale tak naprawdę była wobec niej zjawiskiem zupełnie nowym. Mimo historyzującego wyglądu była budowlą na wskroś nowoczesną, w której było coś absolutnie niesamowitego: dziesiątki sekretnych komnat, przejść i lochów. Jeżeli przypomnimy sobie wizję najsłynniejszej szkoły magii, jaką przed nami roztoczyła J. K. Rowling, to będzie w niej coś z atmosfery Fonthill Abbey. Ta budowla wyglądała niczym bajkowa rezydencja i zabawom – może tylko bardziej w guście dorosłych – przede wszystkim służyła. Hrabia dla swojej rozrywki trzymał tutaj m.in. męski harem.
Chociaż tak ekscentrycznej budowli nie znajdziemy na naszych ziemiach, i na terenie obecnej Polski powstawały budowle niezwykłe. Niewątpliwie zaliczyć do nich możemy rezydencję Marianny Orańskiej i Albrechta Hohenzollerna w Kamieńcu Ząbkowickim. Zaprojektował ją K. F. Schinkiel, jeden z najwybitniejszych pruskich architektów, który sięgał nie tylko do klasycyzmu, ale również m.in. do neogotyku. Był to jego ostatni udokumentowany projekt – olbrzymia, regularna budowla z cylindrycznymi wieżami na narożach. Chociaż stopniem szaleństwa nawet nie zbliżała się do angielskiej rezydencji, jej przepych mógł imponować. Jej wartość w czasach świetności szacowano nawet na niemal 3 tony złota. Składały się na nią dziesiątki pomieszczeń, w których łazienki były wielkości dzisiejszych mieszkań, wewnętrzne dziedzińce, wspaniały taras. Największe wrażenie robił jednak system wodny – strumyki, stawy, wodospady, a przede wszystkim fontanny strzelające wodą w górę nawet na wysokość 30 metrów. To tylko niektóre atrakcje neogotyckiego pałacu. Ów przepych, dodatkowo uwypuklony kapiącym zewsząd złotem, mógł zresztą nieco razić.
Niemcy ogałacając rezydencję, wywieźli kilkanaście wagonów przeróżnych dzieł sztuki, później zaś podpalili ja, ostrzeliwując każdego, kto próbował gasić pożar. Dalszego rabunku dokonali Rosjanie. Niestety to, co jeszcze pozostawili, zwłaszcza trudne do wyniesienia elementy wyposażenia, rozgrabiała władza ludowa (część marmuru na przykład wykorzystano do budowy warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki) oraz miejscowa ludność. Dzisiaj trwa spór między prywatnym inwestorem, który w latach 80. rozpoczął ratowanie zabytku, a władzami gminy. Jest to historia skomplikowana i trudna do rozstrzygnięcia. Niestety po raz kolejny cierpi zabytek.