Reklama
Rozwiń
Reklama

Woźny chowa Marszałka

Ledwie skończyła się okupacja, mój ojciec w porywie przywracania ciągłości wydobył z ukrycia popiersie Józefa Piłsudskiego.

Aktualizacja: 12.11.2007 17:31 Publikacja: 12.11.2007 14:31

Woźny chowa Marszałka

Foto: Rzeczpospolita

Spoczywał Marszałek przez lata całe pod stosem węgla w piwnicy i z pomocą woźnego Żalimasa ojciec odczyścił jego marsowe oblicze, maciejówkę i pierś w kurtce bez odznaczeń. Postawili w korytarzu na parterze szkolnego budynku. Na starym miejscu. Szkoła była przecież Jego imienia. Niedługo trwał ten przywrócony stan rzeczy. Któregoś wieczoru odwiedził niesłużbowo mego ojca Roman T., komendant nowo powstałej milicji, przedwojenny jego uczeń. Poszeptali, poszeptali. Ojciec zasmucił się, lecz zastosował się do życzliwej rady byłego ucznia. Znów z pomocą woźnego Żalimasa schował Marszałka pod węgiel.

W tym czasie do pałacyku w parku powrócili prawowici właściciele. Pałacyk podczas okupacji zajmowali Niemcy. Niedługo jednak stary pan K. i jego rodzina cieszyli się odzyskaną nieruchomością. Wykwaterowano ich stamtąd i pałacyk przeznaczony został na siedzibę urzędu bezpieczeństwa i o jego piwnicy zaczęto opowiadać różne historie.

– Zaczyna się – powiedziała moja matka.

Ojciec nadal pozostał niepoprawnym optymistą i tak samo jak przed wojną zorganizował zabawę, z której dochód został podzielony po połowie na budowę szkoły i kościoła.

Tak czynili zawsze przed wojną z księdzem proboszczem, który wrócił z obozu koncentracyjnego i na przedramieniu miał wytatuowany niebieski numer. Obaj nie porzucili swych ambitnych zamiarów. Ojciec pragnął dobudować jeszcze jedno skrzydło do budynku szkolnego, ksiądz proboszcz zaś wznieść drugą wieżę kościoła, ledwo zaczętą przed wojną. W jego marzeniu kościół miał dominować nad całym miasteczkiem o niskiej, w przewadze jednopiętrowej, kolejarsko-robotniczej zabudowie. Do drugiej wspólnej zabawy już nie doszło. Znów pewien życzliwy człowiek (tym razem ojciec ucznia, który został aktywistą PPR) ostrzegł przed groźnymi konsekwencjami ulegania wpływom klerykalizmu. Odbyła się druga i trzecia zabawa, już tylko pod hasłem budowy szkoły. Wpływami z biletów i bufetu potajemnie podzielił się ojciec z księdzem proboszczem. Jednak instytucja donosów zaczęła już funkcjonować i sprawa się wydała. Zjechała specjalna komisja z kuratorium, towarzyszył jej ponury osobnik w wojskowym mundurze. W wyniku prac tego zespołu mój ojciec został zdjęty ze stanowiska kierownika szkoły.

Reklama
Reklama

– Doigrałeś się – powiedziała matka.Ojciec zajął się korepetycjami.

Zaraz po wojnie także odrodził się jak Feniks z popiołów dawny klub sportowy Przyszłość i znów drużyna piłki nożnej zaczęła odnosić sukcesy. Gwiazdą doborowej jednostki był lewy napastnik Longin Sypuła. Większość składu drużyny stanowili jego koledzy z Szarych Szeregów, z zastępu, którego zastępowym podczas okupacji był Lonek właśnie.

Na nic jednak się nie zdały sukcesy wspaniałej jedenastki, pierwsze miejsce w turnieju Mazowsza i nagroda w postaci kryształowego pucharu ze złoceniami. Bo oto w bardzo wpływowej gazecie codziennej ukazał się artykuł o obcym reakcyjnym elemencie, który opanował klub sportowy Przyszłość. O lewoskrzydłowym zaś napastniku, ulubieńcu publiczności, napisano tak: „... Longin Sypuła, notoryczny pijak, pasożyt, syn właściciela składu paszy...”, co jednoznacznie określało jego obce pochodzenie.

W wyniku demaskatorskiej enuncjacji prasowej nastąpił pogrom w drużynie. Czystka, tak się później mówiło. Kolejny ważny mecz jedenastka piłkarska w nowym składzie przegrała sromotnie. Szło nowe.

Spoczywał Marszałek przez lata całe pod stosem węgla w piwnicy i z pomocą woźnego Żalimasa ojciec odczyścił jego marsowe oblicze, maciejówkę i pierś w kurtce bez odznaczeń. Postawili w korytarzu na parterze szkolnego budynku. Na starym miejscu. Szkoła była przecież Jego imienia. Niedługo trwał ten przywrócony stan rzeczy. Któregoś wieczoru odwiedził niesłużbowo mego ojca Roman T., komendant nowo powstałej milicji, przedwojenny jego uczeń. Poszeptali, poszeptali. Ojciec zasmucił się, lecz zastosował się do życzliwej rady byłego ucznia. Znów z pomocą woźnego Żalimasa schował Marszałka pod węgiel.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Historia
Niezależne Zrzeszenie Studentów świętuje 45. rocznicę powstania
Historia
Którędy Niemcy prowadzili Żydów na śmierć w Treblince
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Historia
Skarb z austriackiego zamku trafił do Polski
Materiał Promocyjny
Transformacja energetyczna: Były pytania, czas na odpowiedzi
Reklama
Reklama