Autorzy nowoczesności

Zdominowana przez technikę globalna wioska: tymi słowami można określić świat, w którym dziś żyjemy. Stwierdzenie to jest tak banalne, że szanujący się publicysta stara się skrzętnie go unikać. Mało kto się zastanawia, kiedy staliśmy się niewolnikami techniki.

Publikacja: 20.02.2008 14:35

Autorzy nowoczesności

Foto: AKG/East News

Red

Mało kto potrafi sobie wyobrazić życie bez elektryczności, telefonu, bieżącej wody i innych codziennych udogodnień. Tymczasem była to rzeczywistość jeszcze nie tak dawna, właściwa choćby pierwszej połowie XIX wieku. To właśnie w owym stuleciu – Polakom kojarzącym się raczej z rozbiorami i nieudanymi powstaniami – nastąpił ogromny skok cywilizacyjny, który pozwolił ludzkości przekroczyć próg, zza którego nie ma już powrotu do przeszłości.

Zawdzięczamy to rewolucji przemysłowej, czyli szybkiej (jak na dotychczasowe doświadczenia) przemianie metod i organizacji produkcji dóbr użytkowych, zapoczątkowanej w Anglii schyłku XVIII stulecia, a potem kopiowanej mniej lub bardziej dokładnie w innych krajach. Każdy podręcznik zawiera odpowiedni rozdział poświęcony temu zagadnieniu, przez uczniów i studentów zwykle czytany niechętnie, uchodzący za nudny i bezosobowy. Znacznie bardziej poruszające są przecież dzieje wodzów, wielkich armii czy choćby wielkich myślicieli. Technicy i inżynierowie wydają się przy nich postaciami nieatrakcyjnymi, drobnymi majsterkowiczami, laboratoryjnymi czy książkowymi molami.

Tymczasem skutki dokonań tych z pozoru nieciekawych ludzi sięgają znacznie dalej niż wielkie zwycięstwa i klęski wodzów. Napoleona w końcu pobito i zesłano na Świętą Helenę, by wyczerpana dwoma dekadami wojen Europa mogła nareszcie odetchnąć. Tymczasem maszyny parowej nie można było tak po prostu usunąć. Pozostała z nami po dziś dzień, choć dawno przestała być synonimem postępu i nowoczesności. I nikt już nie wiąże z nią nadziei, że stanie się trampoliną wynoszącą człowieka w kosmos. Zresztą w kosmos i tak już latamy, tyle że nie dzięki maszynie parowej.

„Znieśliśmy zapory czasu i przestrzeni, kula ziemska, tak ogromna kiedyś, karleje pod naszymi stopami, góry maleją, lądy zbliżają się do siebie, drobnieją morza” – pisano w 1853 roku na łamach „Dziennika Warszawskiego”, w artykule będącym hymnem pochwalnym na cześć postępów techniki i nauki. Jeśli tak pisano o świecie wówczas, to co mamy powiedzieć dziś? Brak już chyba słów. Choć nikt nie może zaprzeczyć, że te wielkie przemiany dokonały się w ciągu ostatnich 150 lat, nie znaczy to, że epoki wcześniejsze nie pozostawiły po sobie rzeczy, które kształtują nasze dzisiejsze życie. Wystarczy wspomnieć o śrubie Archimedesa, zegarach mechanicznych i druku, by zdać sobie sprawę, że część rzeczy, które nas otaczają, ma znacznie starszą metrykę, niż się nam wydaje.

Aco z odkrywcami? Należą w podręcznikach do innego gatunku niż wynalazcy. Choć nie budzą takich namiętności jak wodzowie, jednak o wyczynach Kolumba, Cortesa, Pizarra czy Cooka z reguły czyta się z zainteresowaniem. Czyż jednak możliwa byłaby podróż przez Atlantyk bez udoskonalenia konstrukcji statku i bez choćby najbardziej prymitywnych przyrządów nawigacyjnych? Zapatrzeni w Kolumba nie pamiętamy często, że odkrywanie świata było procesem rozpisanym najmniej na setki lat. Europejczycy, których perspektywę w tym dodatku przyjmiemy (w każdym razie ci, którzy pozostawili po sobie pisane świadectwa), najpierw musieli odkryć zakamarki basenu Morza Śródziemnego. Potem przyszedł czas na Morze Czarne, Bałtyk, wybrzeża Atlantyku i europejski interior. Już jednak wówczas za sprawą śmiałków, takich jak podróżnicy arabscy czy Marco Polo, obraz świata wzbogaciła wiedza o innych kręgach cywilizacyjnych. Ich bliższe poznanie umożliwiły dopiero wielkie odkrycia geograficzne zainicjowane przez Portugalczyków i Kolumba. Odtąd dalekie morza i lądy stawały się coraz lepiej znane, choć wyruszenie w podróż nadal wiązało się z niewygodami i krańcowym wręcz ryzykiem. Tylko w części nowego świata europejscy przybysze byli zdobywcami i panami. W Azji stanowili nieliczną grupkę intruzów. Do wnętrza Afryki nie byli w stanie nawet dotrzeć, zadowalając się jedynie przybrzeżnym handlem z miejscowymi. Ale szlaki zostały przetarte.

Po pierwszym etapie – poznawaniu świata – przyszedł kolejny, czyli jego wykorzystanie zgodne z interesem intruzów. Dopiero jednak rewolucja przemysłowa dała przybyszom narzędzia, dzięki którym z gości i handlowych partnerów przemienili się w panów nowych lądów, ze wszystkimi dobrymi i złymi skutkami tego stanu rzeczy. Niezależnie od tego, jak dziś je oceniamy, przyznać trzeba, że to europejska i północnoamerykańska droga rozwoju cywilizacyjnego zadecydowała o obliczu współczesnego świata. Warto więc chyba poznać ludzi, którzy stworzyli nasz dzisiejszy świat.

dr hab. Michał Kopczyński, historyk, pracuje w Instytucie Historycznym UW, zajmuje się historią gospodarczą XVIII i XIX wieku

Mało kto potrafi sobie wyobrazić życie bez elektryczności, telefonu, bieżącej wody i innych codziennych udogodnień. Tymczasem była to rzeczywistość jeszcze nie tak dawna, właściwa choćby pierwszej połowie XIX wieku. To właśnie w owym stuleciu – Polakom kojarzącym się raczej z rozbiorami i nieudanymi powstaniami – nastąpił ogromny skok cywilizacyjny, który pozwolił ludzkości przekroczyć próg, zza którego nie ma już powrotu do przeszłości.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Historia
Krzysztof Kowalski: Zabytkowy łut szczęścia
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Historia
Samotny rejs przez Atlantyk
Historia
Narodziny Bizancjum
Historia
Muzeum rzezi wołyńskiej bez udziału państwa
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Historia
Rocznica wyzwolenia Auschwitz. Przemówią tylko Ocaleni
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego