W oczekiwaniu na Roderyka Tarik poprosił Musę o dodatkowe 5 tys. zbrojnych. Gdy przybyli, rozkazał spalić wszystkie statki. Manewr ten powtórzy później Hernan Cortés w Meksyku. Obaj wodzowie wiedzieli, że kto nie ma odwrotu, walczy o wiele bardziej zaciekle od tego, który może uciec. Wedle pochodzącego z Maghrebu historyka Ahmeda Mohammeda al Makkariego (1591 – 1632) Tarik tak mówił do swoich ludzi: „Za wami jest morze, a przed wami wróg z armią bez liku”. Po tym patetycznym początku padły też słowa zachęty: „Słyszeliście, że w kraju tym jest wiele zachwycająco pięknych, greckich dziewic, których wdzięczne kształty podkreślają zdobne suknie, a na nich błyszczą perły, korale i najczystsze złoto”. Ciekawe, skąd – gdyby miała to być prawda – Tarik wiedział o owych greckich (czyli bizantyńskich) dziewicach? Może myślał, że Wizygoci są bizantyjskimi wasalami? No i ciekawe, co robiło większe wrażenie na jego żołnierzach: kobiece „wdzięczne kształty” czy kosztowności, które zdobiły ich ciała. Wizygoci Roderyka i Berberowie Tarika spotkali się wreszcie w lipcu 711 roku. Działo się to nad rzeką Barbate lub Guadalete (Arabowie nazywali ją Wadi Bekka) niedaleko Kadyksu i Jerez de la Frontera, w dolinie nazwanej potem Umm-Hakim, również na cześć niewolnicy Tarika. Dwoma skrzydłami wizygockiej armii dowodzili dwaj synowie Witizzy. Pod sobą mieli wasali, popleczników i niewolników. Centrum dowodził sam Roderyk. Scenariusz nietrudno było przewidzieć. Boczne skrzydła, których dowódcy życzyli klęski swemu władcy, wykonały błyskawiczny odwrót. Na placu boju zostali więc osamotnieni żołnierze Roderyka. Wówczas z furią natarła na nich szybka konnica Berberów i rozbiła w proch i pył – kompletna miazga. Opuszczony w kulminacyjnym momencie przez potomków Wittizy Roderyk najprawdopodobniej zginął. W każdym razie nikt go potem nie widział. Tyle mówią o przebiegu bitwy, która miała zmienić losy Półwyspu Iberyjskiego, skąpe i mało wiarygodne źródła.