Tu najpierw docierały kubańska habanera, samba, a przede wszystkim – ładunki zamorskich korzeni, złota i srebra. I stąd Maurowie, po przeprawie przez Cieśninę Gibraltarską, zaczęli wcześniej podbój Półwyspu Iberyjskiego. Andaluzja odziedziczyła po nich styl mudejar z jego finezyjnymi ornamentami, a sami Andaluzyjczycy – skłonność do egzaltacji i zamiłowanie do piękna, a zwłaszcza poezji. Wraz z hiszpańską religijnością i dumą składają się na andaluzyjską duszę, której szczególnym wyrazem jest sztuka flamenco. W miastach i miasteczkach Costa de la Luz uprawiają ją setki amatorskich i profesjonalnych zespołów. Plaże na zachód od Gibraltaru, o drobnym jasnym piasku, uważane są za najpiękniejsze w Hiszpanii.
Kiedy Maurowie ujrzeli nadciągającą brzegiem rzeki Guadalete armię wizygocką, ich wódz Tarik ibn Zijad przypomniał im, że za sobą mają tylko morze. Choć nie ma na to archeologicznych dowodów, można sądzić, że historyczna bitwa, która na osiemset lat przesądziła o losach Półwyspu Iberyjskiego, rozegrała się u ujścia rzeki, w miejscu gdzie wznoszą się domy i kościoły niewielkiego miasta El Puerto de Santa Maria. Tu, nad Zatoką Kadyksu, mieszkał i studiował mapy przed jedną ze swych wypraw Krzysztof Kolumb. Okolica nad rzeką jest dziś ciasno zabudowana, przy nadbrzeżu cumują statki wycieczkowe, kutry rybackie i promy łączące miasto z odległym o 10 km Kadyksem.
Odkrywca penicyliny prof. Aleksander Fleming wpisał do księgi pamiątkowej jednej z winiarni w Jerez de la Frontera słynne zdanie: „Moje lekarstwo wyleczy chorych, ale to wino wskrzesi umarłych”. Dawna fenicka osada, dziś jedno z głównych miast prowincji, od XVII w. słynie z sherry, czyli jerez. W winnym trójkącie między Jerez de la Frontera, El Puerto de Santa Maria a Sanlucar de Barrameda winnice zajmują dziesiątki tysięcy hektarów. Działa tu ponad 40 starych firm winiarskich, m.in. Gonzaless Byass, Sandeman, Osborne, Garvey czy Terry. Ich piwnice to często prawdziwe muzea wina, które można zwiedzać – wizyta połączona jest z degustacją.
Poeci romantyzmu – bywał tu m.in. lord Byron – mówili o nim, że „pobłyskuje światłem Afryki”. Starożytny fenicki Gadir jest uznawany za najstarsze nieprzerwanie zamieszkane miasto w tej części Europy. Jego znaczenie i bogactwo narodziły się w epoce wielkich odkryć – dzięki zyskom z handlu z koloniami. Dziś, po odbudowie ze zgliszcz po napadzie korsarzy Drake’a, miasto głównie XVIII-wieczne, barokowe, z silnymi wpływami architektury kolonialnej. Otaczają je fortyfikacje, których nie udało się skruszyć nawet armatom Napoleona – ich lufy można wciąż oglądać wmurowane w narożniki ulic. Wzdłuż oceanu biegną nadbrzeża portowe i szerokie aleje, z którymi sąsiadują skwery z drzewami i roślinnością z wszystkich zakątków świata i pałace dawnych armatorów. Najokazalszą budowlą miasta jest Catedra Nuova, o złocistej kopule, barokowej fasadzie i klasycystycznym wnętrzu, z dziesiątkami korynckich kolumn i wspaniałą, kamienną dekoracją rzeźbiarską.
Z plaży Canos de Meca, jednej z najpiękniejszych na wschód od Kadyksu, widać spienione fale rozbijające się u przylądka Trafalgar, gdzie admirał Nelson pobił w 1805 r. połączoną flotę francusko-hiszpańską. Dla żeglarzy i rybaków z Costa de la Luz ta bitwa – ich zdaniem nierozstrzygnięta – to nadal przykład bohaterstwa hiszpańskich marynarzy. Po drugiej stronie przylądka w kurorcie Conil de la Frontera wznoszą się wielkie luksusowe hotele „all inclusive”.