Przychodzi Żyd do rabina.
– Rebe – mówi. – Jestem w wielkim dramacie. W rozkroku między dwiema kobietami. Jedna jest ładna, ale ma jeszcze czterech adoratorów. Druga brzydka, ale twierdzi, że mnie bardzo kocha. Co robić?
Rabin podumał i mówi: – Mój drogi, rzeczywiście masz problem. Nie wiesz, czy jeść tort do spółki, czy zakalec samemu.
Do sklepu
przychodzi klient i pyta, czy jest szef. – Szefa nie ma. Szef wyszedł. Wróci za pół godziny.