W 1299 roku wyjechał z kraju, szukając na europejskich dworach poparcia dla sprawy szkockiej niepodległości. We Francji Filip IV miał mu podobno dać pisemną rekomendację, z którą Wallace udał się do Rzymu, do papieża. Nic nie wskórał i w 1303 roku powrócił do ojczyzny. Dwa lata później został pojmany w wyniku zdrady i przewieziony do Londynu, gdzie czekała go egzekucja. Przed śmiercią był okrutnie torturowany: ku uciesze gawiedzi przeciągano go na desce, łamiąc ręce i nogi, potem rozcięto brzuch, wywleczono na wierzch jelita i przypalano je ogniem. Po męczeńskiej śmierci ciało szkockiego bohatera poćwiartowano i aby zapewnić mieszkańców o śmierci „potwora”, rozwieziono szczątki po całym kraju. Śmierć Williama Wallace’a nie złamała morale Szkotów. Jego dzieło kontynuował Robert Bruce (młodszy), zmazując rodową hańbę, jaką było złożenie podpisu pod „Szmatławym rejestrem”. W 1306 roku Robert ogłosił się królem Szkocji i przez niemal 20 lat walczył o niezależność, bijąc m.in.
w 1314 roku wojska angielskie Edwarda II pod Bannockburn. Ostatecznie niepodległość Szkocji uznano na arenie międzynarodowej w 1328 roku na podstawie słynnej deklaracji z Arbroath wysłanej przez Szkotów do papieża: „Tak długo, jak chociaż stu z nas pozostanie przy życiu, na żadnych warunkach nie zgodzimy się na angielskie panowanie. Zaprawdę nie dla chwały, nie dla bogactw, nie dla zaszczytów walczymy, ale za wolność – jedyny klejnot, którego żaden uczciwy człowiek nie odda, chyba że wraz z życiem”.