Gibson jednak błędnie przypisał przydomek Waleczne Serce tytułowemu bohaterowi. Naprawdę wdzięczni rodacy ochrzcili tym mianem króla Roberta Bruce’a I, cieszącego się nie mniejszą estymą niż William Wallace. Początkowo rodzina Bruce’a wpisywała się w cyniczną politykę szkockiej arystokracji, która ze strachu lub dla zaszczytów wspierała angielskich okupantów. Robert zmazał jednak hańbę swego ojca, poprowadził Szkotów do walki, wygnał Anglików i zasiadł na tronie w Edynburgu.
Skąd wziął się ów przydomek? Tuż przed śmiercią w 1329 roku król poprosił przyjaciela sir Jamesa Douglasa, aby jego serce złożył w Ziemi Świętej. Zgodnie z życzeniem serce spoczęło w srebrnej szkatule, którą Douglas zawiesił sobie na szyi. W drodze do Jerozolimy szkoccy rycerze przyłączyli się do wyprawy króla Kastylii i Leonu Alfonsa XI przeciwko Maurom. Walcząc z sercem Roberta Bruce’a na piersi, James poległ w bitwie, idąc na pomoc towarzyszom okrążonym przez Maurów.
Po walce szkatułę odnaleziono i przewieziono z powrotem do Szkocji i pochowano w Melrose Abbey. Przez wiele lat sądzono, że opowieść o losach królewskiego serca to tylko legenda, ale w 1996 roku podczas prac wykopaliskowych odnaleziono pojemnik z tajemniczą szkatułą, w której miały spoczywać szczątki Walecznego Serca.
Choć to miano bezpośrednio wiąże się z Robertem Bruce’em, w powszechnym odczuciu przysługuje wielkim szkockim patriotom.