Nie trzeba zbytniej wyobraźni, aby pojąć, jak głęboką znajomość Tory i Talmudu musieli posiąść jego uczniowie i jak precyzyjnie rozumować. Najsłynniejszy z nich – Mojżesz Isserles zwany Remu – został później rektorem jesziwy krakowskiej, a i zięciem Szachny także.
Do Szachny „z całej Polski i z zagranicy ściągali młodzi ludzie, by z jego ust usłyszeć Słowo Boże. Na wielkich jarmarkach, jakie w tym czasie odbywały się w Lublinie, do niego zwracali się kupcy z prośbą o rozsądzenie ich sporów”. Słowa te cytuje Robert Szuchta, autor głównego tekstu w tym zeszycie, który poświęcamy rozkwitowi żydowskiej nauki w Rzeczypospolitej. Nie zdominowali jej zresztą poszukiwacze sprzeczności. Oto pierwszy rektor lubelskiej jesziwy, słynny Salomon Luria zwany Maharszalem, zdecydowanie odrzucał metodę pilpul.
Aby znaleźć porównanie dla złotego wieku żydowskiej kultury, Szuchta sygnalizuje tylko późniejsze jej prądy – które niedługo opiszemy szerzej – jak chasydyzm, frankizm i mistycyzm szalonego Sabataja Cwi. Ale to wszystko miało korzenie w urodzajnej glebie polskiego XVI wieku.
Ziemie Rzeczypospolitej zamieszkiwało wtedy około 150 tysięcy Żydów, czyli 2 proc. ludności państwa. Wiek później żyło ich już tu przeszło dwa razy więcej. Procent Żydów wśród ludności miast był wielokrotnie wyższy. Na przykład 98 na każdych 100 Żydów województwa krakowskiego mieszkało w Krakowie. Trudnili się zwykle handlem i rzemiosłem, znajdujemy też wśród nich wielkich dzierżawców, administratorów państwowych i znakomitych jak na owe czasy lekarzy. Ale największym szacunkiem – od starożytności przez wieki diaspory w różnych krainach po stulecia pobytu na ziemiach polskich – Żydzi darzyli zawsze uczonych mężów, znawców Słowa Bożego, których po latach studiów otaczał nimb mądrości i świętości.
Mądrość podniesiona do rangi świętości. Czy to tak charakterystyczne powiązanie, wpojone już nie dziesiątkom, ale setkom następujących po sobie pokoleń, przejawia się w naszych czasach na przykład w fakcie, że wśród noblistów najwięcej jest tych, którzy mają żydowskie korzenie? Pytanie takie samo się nasuwa, a twierdzącej odpowiedzi wykluczyć nie można.Ale, wracając do naszego zeszytu, nasuwa się jeszcze inne pytanie. Dlaczego – skoro Żydzi mieli w naszych dziejach znaczenie istotne – tak nieistotną część zajmowali w nauce historii Polski? Czy można wątki przeszłości traktować rozdzielnie, skoro splatają się ze sobą i tworzą łączny obraz czasu minionego? Do rozstrzygnięcia tej kwestii nie trzeba wcale szczególnie wytrawnego poszukiwacza sprzeczności.