Filip Piękny szykuje odwet

Po zdobyciu Oudenarde wojska dowodzone przez Wilhelma z Jülich, Gwidona z Namur oraz brugijskiego tkacza Pietera de Conincka wyruszyły na kolejną twierdzę będącą w rękach Francuzów – Courtrai. Oblężenie rozpoczęło się 26 czerwca.

Publikacja: 08.05.2008 15:15

Filip Piękny szykuje odwet

Foto: EAST NEWS

Red

Miasto zdobyto bez większego trudu, ale francuski garnizon schronił się w cytadeli, która była dobrze obwarowana. Francuzi nie mogliby bronić się długo, gdyż, jak pisze kronikarz, zaskoczeni atakiem nie zdążyli zgromadzić wystarczającej ilości zapasów. Flamandowie zostawili więc część oddziałów pod wodzą Gwidona de Namur, by oblegały cytadelę, a resztę Wilhelm z Jülich poprowadził na Cassel.

Gdy wieści o tych wydarzeniach doszły do króla Francji, ten zwołał rycerstwo na wyprawę do Flandrii. Filip Piękny chciał pomścić zmasakrowanych w Brugii Francuzów i spacyfikować bunt. Na wezwanie władcy przybył „kwiat rycerstwa”, a dowództwo objął Robert d’Artois, zwycięzca spod Furnes. Kiedy wojsko to zbliżało się do Courtrai, Gwidon de Namur doszedł do wniosku, że jego siły nie wystarczą, by stawić im czoło. „Wiedział – jak pisze Villani – że nie będzie mógł uniknąć bitwy ani opuścić Courtrai i oblężenia twierdzy, gdyż czyniąc to i wracając do Brugii ze swym wojskiem, byłby martwy i zhańbiony”. Dlatego wezwał Wilhelma z powrotem.

Źródła podawały, że Flamandów było od 10 do 60 tys. Jednak współcześni historycy są na ogół zgodni, by szacować liczebność armii powstańczej na ok. 9 tys. ludzi. Z Brugii przyszli mieszczanie wyszkoleni do służby w miejskiej milicji – dowodzili nimi Wilhelm z Jülich i Piotr Coning. Z zachodniej, nadmorskiej części Flandrii przybyło ok. 2,5 tys. ludzi pod rozkazami Gwidona de Namur. Byli też Flamandowie ze wschodu, w tym z Gandawy i Ypres. Wśród tych 9 tysięcy było jedynie kilkuset szlachty.

Armia francuska, choć mniej liczna, była zdecydowanie lepiej uzbrojona i wyszkolona. Wśród 6 tys. zbrojnych połowę stanowiła jazda. Przeciw francuskim kopiom i mieczom Flamandowie mieli tylko piki oraz okute żelazem pałki zwane goedendag, czyli „dzień dobry”.

„Podczas gdy flamandzcy żołnierze walczyli pieszo, najważniejszą i najbardziej spektakularną częścią francuskiej armii była kawaleria. Wszyscy wielcy i dumni rycerze z Francji byli obecni pod Courtrai, zakuci w świetne i kosztowne pancerze, zbrojni w kopie i miecze. Wielu z nich wygrało złote ostrogi na rycerskich turniejach” – pisze Kelly De Vries w pracy „Infantry Warfare in the Early Fourteenth Century”.

Dodatkowym atutem Flamandów było to, że walczyli na swoim terenie i mogli wybrać oraz odpowiednio przygotować miejsce bitwy. Przygotowania te polegały m.in. na zniszczeniu mostu łączącego dwa brzegi rzeki Lys, która płynie u stóp twierdzy Courtrai. Według francuskiej kroniki Wilhelma de Nangis w dniach poprzedzających bitwę rycerze Filipa Pięknego próbowali odbudować zburzony most. Ale „Brugijczycy często atakowali ich wcześniej ustawionymi oddziałami i jak tylko mogli przeszkadzali w tej pracy, codziennie prowokując Francuzów do bitwy”. W efekcie przejście przez rzekę było niemożliwe. Flamandowie mieli lepszą pozycję: między rzeką a fosami, tyle że od chwili nadejścia wojsk francuskich musieli być w ciągłym pogotowiu. Losy bitwy zależały więc od tego, czy rebelianci wytrzymają napięcie. I wytrzymali – zapewne dlatego, że byli świadomi swej sytuacji. Po masakrze Francuzów w Brugii nie mogli liczyć na łagodne traktowanie ze strony Filipa Pięknego. Z tego też powodu nie zamierzali łagodnie traktować przeciwników. Rozkazy były jednoznaczne: nie brać jeńców.

Dowódcy ustawili wojsko na jednej linii. Zarządzili też, by spieszyć wszystkich jeźdźców. Miało to znaczenie zarówno taktyczne, jak i symboliczne. Oto bowiem rycerze i pospólstwo walczyli pieszo, ramię w ramię. Mogli tylko wygrać lub umrzeć. Jak podają wszyscy niemal kronikarze, flamandzcy wodzowie wykazali się także wielkimi mowami retorycznymi. Ich przemowy do nienawykłych do walki mieszczan powstrzymały Flamandów przed opuszczeniem stanowisk.

Francuzi tymczasem byli święcie przekonani, że bez większego trudu poradzą sobie ze zbuntowanym pospólstwem. Ich dowódca wygrał już wszak dużą bitwę we Flandrii. Poza tym nie wątpili w oczywistą wyższość rycerstwa i konnicy nad plebejską piechotą. Robert d’Artois zlekceważył opinię konstabla Raula de Nesle, który nie chciał atakować Flamandów frontalnie. Zarzucił mu nawet tchórzostwo i nielojalność, gdyż córka Raula była żoną Wilhelma z Flandrii.

Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem