Władza polska na Ukrainie przestała istnieć, powstanie Chmielnickiego ogarniało cały region. Miary nieszczęść dopełniało bezkrólewie, które sparaliżowało kraj. Brakło też oddziałów wojskowych i zdecydowanych dowódców, którzy odwróciliby fatalną passę. Równocześnie rozpoczęły się masowe rzezie polskiej szlachty, duchowieństwa katolickiego oraz Żydów. Mordowali kozacy z regularnych oddziałów, mordowali chłopi, którzy sterroryzowali Podole, Bracławszczyznę i Kijowszczyznę.

Hasło do krwawej rozprawy dał sam Bohdan Chmielnicki, który na początku 1648 r. ogłosił zbrodniczo brzmiący uniwersał do chłopów i kozaków: „Upraszam tedy łask waszych dla miłosierdzia pańskiego, aby jednego Boga i jednej wiary krwie ludźmi będący, gdy się dalej was z wojskami przybliżać będą, mieli oręża swoje, strzelbę, szable, kulbaki, konie, strzały, kosy i insze żelaza ostre do obrony wiary starożytnej greckiej, a gdzie mogli, jakimi siłami, sposobami, sposobiajcie się na tych nieprzyjaciół naszych i wiary starożytnej naszej, Lachów, niechętnych przeciwko narodowi naszemu. Tak swoich panów i sług ich, Żydów, wybijajcie, ścinajcie, wytracajcie dla czystości ziemie naszej, którą za błogosławioną być obiecujemy”.

Nic więc dziwnego, że ochoczo zabrali się do roboty. Przerażający obraz mordów daje Natan Hanower, któremu udało się ujść z życiem: „Z jednych zdarto skórę, a ciało rzucono psom na żer, innym obcięto ręce i nogi, a tułów rzucono na drogę. Przez ich ciała przejeżdżały wozy i tratowały ich konie. Innym zadano tyle ran, że byli bliscy śmierci, i rzucano ich na ulice. Nie mogąc rychło umrzeć, tarzali się we krwi, aż uszła ich dusza, innych grzebano żywcem. Dzieci zarzynano na łonie matek, wiele pocięto na kawały jak ryby. Kobietom ciężarnym rozpruwano brzuchy i wsadzano żywego kota do wnętrza i tak zostawiano przy życiu, zaszywając brzuchy. Następnie obcinano im ręce, by nie mogły wyjąć tego kota. I wieszali niemowlęta na piersiach matek, inne dzieci nabijali na rożen, pieczono przy ogniu i przynoszono matkom, by jadły ich mięso. Częstokroć brali dzieci żydowskie i robili z nich mosty, by przechodzić przez nie. Wszystko to czynili wszędzie, dokąd dotarli, nie inaczej postępowali też z Polakami, a szczególnie z księżmi”.

Prócz niezliczonych band zajadłością w bestialskim mordowaniu odznaczyli się kozacy pułkownika Maksyma Krzywonosa. Po rozbiciu sił koronnych odłączył się on od Chmielnickiego, który kontynuował działania na Rusi Czerwonej i zamierzał uderzyć na Wołyń od zachodu, sam zaś wtargnął na Wołyń od południa. Na pierwszy ogień poszło Połonne, które zdobył w końcu lipca 1648 r. Dalej był Zasław i Międzyrzecz. Okoliczni Żydzi zaczęli uciekać na zachód. „W dzień Szabasu Hazon (26 lipca 1648) konie i furmanki pociągnęły dalej w trzech kolumnach i rozciągnęły się na 7 mil, na całym trakcie między Zasławiem a świętą wspólnotą Ostroga. Droga była zapchana końmi i wozami, jedni za drugimi, i niezliczony tłum pieszych. Później trwoga opadła, i odtąd każdy szedł już spokojniej. Poruszaliśmy się z miejsca na miejsce, po miastach i wsiach, śpiąc na ulicach”.

Kilkutygodniowa tułaczka na tyle zmordowała uchodźców, że część z nich, na wieść o tym, że kozacy Chmielnickiego jeszcze nie nadciągnęli pod Dubno, zapewne też ufając, że tam znajdą najpewniejsze schronienie, odłączyła się i powróciła do miasta. To był błąd, ponieważ w końcu września Chmielnicki jednak obległ Dubno, a polska załoga, która zamknęła się w zamku, pozostawiła cywilów w nieufortyfikowanym mieście. Według Hanowera ich los był tragiczny: kozacy wymordowali wszystkich, w tym około 1100 Żydów.