Większość ludności sądziła, że pozostali chasydzi również odjadą. Właściciele miejskich gospód i zajazdów zwołali zebranie w celu omówienia sytuacji. Obecni tam byli również rzeźnicy i handlarze ryb, faktycznie wszyscy, których egzystencja zależała od dworu rabiego. Zgadzali się co do tego, że Jochanan doprowadził miasto do ruiny. Reb Szymon nie opuściłby Marszynowa, gdyby Johanan poświęcał więcej uwagi sprawom dworu, zamiast moczyć się dzień i noc w mykwie. [...] Obecnie cała chwała spłynęła na Szczekociny. Atoli, gdy tak rozprawiano, Marszynów zaczął się zapełniać tłumem ludzi. Kilkuset Żydów już przybyło na pierwsze modły pokutne. Było wśród nich wielu chasydów przyjeżdżających po raz pierwszy na dwór. Ci, którzy przepowiadali, że dom modlitwy będzie pusty, poczuli się zakłopotani. Każdy pociąg przywoził zastępy wiernych. Woźnicom brakowało miejsca na dworcu kolejowym, gdzie mogliby podjeżdżać wozami. Wielu przyjezdnych szło z węzełkami pieszo od pociągu. Właściciele zajazdów znieśli sienniki ze strychu i gotowali posiłki w ogromnych saganach i kotłach. [...] Nagle Marszynów stał się za mały, żeby pomieścić wszystkich zwolenników Johanana. Nigdy, jak Marszynów Marszynowem, nie widziano czegoś podobnego.
Johanan żywił własne obawy. Obojętnie przyjmował wymówki matki i swych doradców zarzucających mu, że pozwolił reb Szymonowi opuścić dwór. Nigdy nie chciał zostać rabim i wciąż nie mógł zrozumieć, dlaczego został wybrany na przywódcę Żydów. Teraz, gdy zebrały się tysiące wyznawców, a oczekiwano ich jeszcze więcej, Johanana ogarniało przerażenie. Czego chcą niebiosa? Pamiętał, co o próżności mówią Przypowieści Salomona: „Przed porażką – wyniosłość, duch pyszny poprzedza upadek”.
[...] Podczas modłów i zgłębiania Dwóch Tablic Przymierza zraszał łzami stronice księgi. Ach, jakie to by było proste, gdyby jego dziadek tu był i wskazał mu drogę postępowania! Ale dziadek odszedł już do nieba i przebywa tam wśród mędrców, a jemu pozostawił ten ciężar do dźwigania. Tysiące Żydów pragnie, by się za nich modlił. Z jakimiż jednak dobrymi uczynkami może przystąpić do Pana Wszechświata on, którego opanowały same złe myśli i rozpierają światowe ambicje. Czy nie powinien opuścić Marszynowa [...]?
Johanan co dzień rozmyślał nad sobą. Był zlepkiem wad, miał jednak jedną cnotę: kochał Żydów. Widok bród i pejsów napełniał go radością. Tylko nieśmiałość powstrzymywała go od ucałowania każdego napotkanego Żyda. Ta miłość do swego narodu była widocznie darem niebios. [...]
Isaac Bashevis Singer „Dwór”, PIW, 1982. Fragment rozdziału 24.