9 stycznia 1797 r. podpisano w Mediolanie konwencję, a 20 stycznia generał wezwał w czterojęzycznej odezwie Polaków pod swe sztandary, gdyż „nadzieja powstaje, Francja zwycięża, ona się bije za sprawę narodów”. Symbolem Legionów był narodowy mundur, lombardzkie naramienniki z napisem „Ludzie wolni są braćmi” i francuska kokarda na czapkach. Bonaparte zyskiwał bez dyplomatycznych komplikacji kilka tysięcy żołnierzy do walki z Austriakami i włoskimi partyzantami, Republika Lombardzka – obrońców bez uzbrajania własnego ludu, a legioniści – nadzieję na lepszą przyszłość. Wyrażała ją „Pieśń Legionów Polskich we Włoszech” napisana w lipcu 1797 r. na nutę podlaskiego mazurka (lub kompozycji Ogińskiego) przez Józefa Wybickiego w Reggio Emilia.
Zapewne po wahaniach Berek odpowiedział na wezwanie i w połowie czerwca 1798 r. przybył do Mediolanu, skąd wezwano go do Rzymu. Przyjęcie było serdeczne, lecz zasilił tylko grupę oficerów nadliczbowych. Dopiero w czasie kampanii neapolitańskiej mógł wreszcie (styczeń 1799 r.) poczuć szablę w ręku, choć w randze tylko rotmistrza (Dąbrowski przez grzeczność zwał go pułkownikiem) nowo utworzonej jazdy legionowej. Dodajmy, rotmistrza zasłużonego w walce z powstańcami i zaakceptowanego przez pułk.
Przyjdzie mu odznaczyć się w fatalnym roku 1799, gdy złożona z Rosji i Austrii koalicja zaatakuje Francję i nowe republiki włoskie nad Renem, we Włoszech i Szwajcarii.
Wiosną II Legia straciła 1800 ludzi i dowódcę – generała Rymkiewicza, a po kapitulacji Mantui niedobitki generała Wielhorskiego zostały wydane Austriakom przez Francuzów. Z I Legii Dąbrowskiego, zdziesiątkowanej w bojach z Rosjanami nad Trebbią (18 – 19 czerwca) ocalały tylko dwa z pięciu batalionów. Tylko energii dowódcy zawdzięczały resztki legionistów, zepchnięte po bojach pod Novi, Acqui i Bosco w okolicę Nicei i Genui, utrzymanie dyscypliny i zaopatrzenie. Berek brał udział w walkach, a nawet przejściowo (1799 r.) dowodził legionowym pułkiem ułanów.