Tkaniny towarzyszyły posiłkom od momentu, kiedy zaczęli je produkować pierwsi tkacze. Działo się tak ze względów praktycznych i higienicznych – aby chronić stół, podkreślić czystość zastawy i samych potraw, by wreszcie otrzeć umorusane usta, a także wyczyścić miskę z resztek przed podaniem kolejnej potrawy. Jak wyglądała taka praktyka, opowiada Jędrzej Kitowicz w „Opisie obyczajów za panowania Augusta III”: „Jeden dominikan, zaproszony na bankiet, nauczył chłopca świeżo ze wsi przyjętego, jak siędzie u stołu, aby mu za każdą potrawą talerz pięknie ścierał; siadając do stołu, wypuścił szkaplerz za stołek, żeby go przysiadłszy nie zgniótł. Chłopiec, który rozumiał, że ten kawał wiszący na panu był nagotowany do ścierania talerzy, za każdym podaniem talerza ścierał go owym końcem wiszącym, a gdy go należycie zafolował i utłuścił, przestrzegł dominikana: »Dobrodzieju, obróćcież ręczniczek z przodu w tył, bo się już ten koniec zabrudził«”.
Do powszechnego użytku w Polsce białe obrusy i serwetki weszły pod koniec XVIII w. Bogatsi biesiadowali przy płóciennych, ubożsi zaś perkalowych. Inaczej było na wsi, gdzie stół, a raczej ławę, przykrywano haftowanym ręcznikiem jedynie na szczególne okazje. Stołową „pościel” przechowywano w komodach, które w zamożniejszych domach stały w osobnym, przylegającym do jadalni pomieszczeniu, zwanym kredensem. Bielizny było dużo, w zamożniejszych domach nawet kilkaset sztuk, jako że hołdowano wówczas zasadzie, iż obrus zmienia się po każdym kolejnym daniu, czyli ze cztery razy w ciągu jednego posiedzenia.
Elżbieta Kowecka w pracy „Zastawa stołowa w Polsce w XVIII i XIX wieku” pisze: „Najbardziej ceniono wówczas obrusy z mięsistego płótna holenderskiego, białego, tkanego w białe wzory: karpią łuskę, gwiazdy, kwiaty, pasy itd. Używano też obrusów saskich »w deseń«, gdańskich, a także wyrabianych przez obruśników ze znanego ośrodka wyrobów lniarskich w Andrychowie (...)”.
Zanim doszło do masowej produkcji stołowych tkanin, były one zbyt cenne, aby nimi nadmiernie szafować. Dlatego też przy ucztach im dalej od honorowego miejsca przy stole, tym kładziono gorsze obrusy. Na końcu stołu, lub też z obu jego końców, jeśli najgodniejsze osoby sadzano po środku, nakrywano nieraz jedynie szarym płótnem i stąd właśnie wzięło się powiedzenie „znaleźć się na szarym końcu”.
Do zadań kredencerza należało między innymi karbowanie serwetek, czyli układanie ich na kształt królika, psa, prosięcia czy melona. Dopiero w połowie XIX w. wykształcił się zwyczaj ustawiania zunifikowanego stożka lub układanie serwetki złożonej po prawej stronie talerza bądź zwiniętej i wsuniętej w specjalny drewniany, kościany albo srebrny pierścień.