Reklama

Tatka tka i Parka tka

Wojciech Stanisławski - historyk, dziennikarz „Rzeczpospolitej”, redaktor cyklu „Wielkie odkrycia ludzkości”

Aktualizacja: 04.06.2008 16:05 Publikacja: 04.06.2008 16:04

Tatka tka i Parka tka

Foto: EAST NEWS

„Jeśli wygramy tę wojnę i zdobędziemy nasze wyśnione królestwo bawełny, poniesiemy klęskę i tak, bo staniemy się innymi ludźmi i nie będziemy mogli wrócić do dawnego, spokojnego życia. Świat będzie u naszych stóp, będzie domagał się bawełny; będziemy mogli naznaczyć ceny, jakie nam się spodoba. Wtedy, obawiam się, niczym nie będziemy się różnili od Jankesów, z których chęci zarabiania, wzbogacania się i kultu pieniądza drwimy teraz”.

Ashley Wilkes nie rozumiał może najlepiej takich kobiet jak Scarlett O’Hara, ale jego pojmowaniu logiki dziejów nie sposób nic zarzucić. Tak jest: nieodwołalność. Od pierwszego ruchu koła zamachowego już na zawsze na drugim brzegu czasu zostają łany bawełny (czy lnu, to przecież wszystko jedno), panna Anka, charty, lamparty i taftowe suknie. Próby wzgardliwego ignorowania fabrykantów i proletariatu były równie daremne jak bunty niszczących maszyny luddystów. Na nic zda się wciąganie kontusza z rekwizytorni na brzuch opięty dewizką ani flagi Południa na maszt ratusza, bo po stronie zwycięzców stoi entropia: jabłko zostało ugryzione, niewinność utracona, chęć zarabiania zorganizowała i ujednoliciła rodzinę ludzką, przełamując dawne podziały, wykluczenia i zakazy. Przeciwnicy upraszczania dziejów pracowicie wyliczają, jak wielu czynników trzeba było, by rozpoczęło się to niepojęte: modernizacja. Norman Davies zebrał ich na kartach „Europy” aż jedenaście: obok wynalazku napędu mechanicznego musiały ją wesprzeć jeszcze wydajna gospodarka rolna, mobilna siła robocza, silniki parowe, kopalnie, metalurgia, fabryki, miasta, środki łączności, finanse i demografia. Bez jednego choćby z tych czynników przędzarka Arkwrighta pozostałaby pocieszną ciekawostką zdobiącą gabinet pana domu, jak działo się z tyloma wynalazkami, które wyprzedziły swój czas. A tak – jedenaście kół zamachowych zaczęło napędzać się nawzajem: żelazo odlewane przez Darby’ego pozwalało budować silniejsze urządzenia i wydobywać więcej węgla, sprawne rolnictwo wytwarzało, prócz lnu i kartofli, „ludzi zbędnych”, którzy mogli i musieli sprzedawać swą pracę, lata dobrobytu pozwoliły zgromadzić „kapitał inwestycyjny”. Aż ruszyła pierwsza maszyna przędzalnicza.

Nie przypadkiem stało się to właśnie w Anglii – w miarę sytej, zasobnej w węgiel, rudy żelaza i ludzi, niewielkiej na tyle, by odległości nie paraliżowały handlu; rządnej, bezpiecznej, wyspiarskiej. Nie przypadkiem też to Anglosasi jako pierwsi zaczęli w wierszach i manifestach Romantyzmu bronić Natury przed Miastem, jako pierwsi dostrzegli w maszynie rysy apokaliptyczne. Trzeba było warkotu warsztatów, by mógł powstać najsłynniejszy, śpiewany po dziś dzień w pustoszejących anglikańskich kościołach, a polskim widzom znany z „Rydwanów ognia”, hymn Williama Blake’a (w przekładzie Stanisława Barańczaka):

Szły Jego stopy w dawny czas?

Czy są w tym kraju łąki błogie,

Reklama
Reklama

Gdzie się Baranek Boży pasł?

Czyż nasze wzgórza, we mgle

skryte,

Blaskiem Swych Oczu złocił Bóg?

Któż mógł Jeruzalem zbudować

Tu, gdzie Szatańskich Fabryk

Reklama
Reklama
Historia
Artefakty z Auschwitz znów na aukcji w Niemczech. Polski rząd tym razem nie reaguje
Historia
Julia Boyd: Po wojnie nikt nie zapytał Niemców: „Co wyście sobie myśleli?”
Historia
W Kijowie upamiętniono Jerzego Giedroycia
Historia
Pamiątki Pierwszego Narodu wracają do Kanady. Papież Leon XIV zakończył podróż Franciszka
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama