Dopiero o godz. 10, po gwałtownej burzy, ruszyły wojska tureckie, a dokładnie akindżi i zapowie. Próbowali obejść prawe skrzydło chrześcijan. Kiedy w efekcie starcia wojska Jana Dominisa rozluźniły szyk, zostały zaatakowane przez sipahów anatolijskich Karadży paszy. Uderzenia tego oddziały magnackie i Wołosi nie wytrzymali. Szyki pękły i wojsko poszło w rozsypkę.
Utrata prawego skrzydła powodowała, że w niebezpieczeństwie znalazło się odsłonięte centrum. Całkiem realna stała się groźba zepchnięcia krzyżowców do jeziora i otaczających go bagien. By nie dopuścić do tego, oddziały króla i odwód Hunyadiego uderzyły na anatolijskich sipahów. Tym razem los sprzyjał krzyżowcom – dopadli turecką jazdę podczas przegrupowania. Oddział Karadży został całkowicie zniszczony, a on sam zginął w walce. Zagrożenie zostało zlikwidowane.
W czasie gdy trwały walki na prawym skrzydle krzyżowców, na ich lewe skrzydło uderzyła kawaleria rumelijska Dauda paszy. Walka była tu bardzo wyrównana – raz przewagę uzyskiwali Turcy, raz krzyżowcy. Dopiero atak oddziału Hunyadiego dał zwycięstwo chrześcijanom – sipahowie Daudy paszy zostali odparci.
Zwycięstwo wydawało się na wyciągnięcie ręki. Dzięki taktyce Hunyadiego i waleczności Siedmiogrodzian sułtan nie miał czym atakować – jego ciężkozbrojna jazda przestała istnieć. Murad, przekonany, że bitwa jest przegrana, szykował się do ucieczki. Ale w tej fazie batalii wszystkie siły krzyżowców oprócz załogi taboru były zaangażowane w walkę. Natomiast sułtan miał jeszcze do dyspozycji janczarów.