„W związku z próbą uruchomienia paszkwilu opartego na prowokacji SB informuję sprawców z prezydentem Kaczyńskim i panem Kurtyką na czele, że będę się domagał odszkodowania od każdego imiennie i solidarnie, po milion euro. Jest wystarczająco wiele czasu i dowodów, by się wycofać z tej prowokacji i przeprosić” – napisał wczoraj Lech Wałęsa w swoim blogu.
Wspomniana prowokacja to głośna, choć jeszcze nieopublikowana książka dwóch historyków Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka o przeszłości legendy „Solidarności”. Dotarli oni do nieznanych materiałów SB na temat kontaktów Wałęsy ze służbami specjalnymi w latach 70. Były prezydent kategorycznie jednak zaprzecza, by kiedykolwiek współpracował z bezpieką.
Wałęsa używa języka stójkowego spod budki z piwem - Joachim Brudziński poseł PiS
Wczorajszy wpis na blogu to kolejna już odsłona sporu o tę publikację. Wałęsa na wszelkie sugestie o jego domniemaną agenturalną przeszłość reaguje gniewem. Dwa dni temu zarzucił kłamstwo Lechowi Kaczyńskiemu, po tym jak urzędujący prezydent powiedział w telewizji Polsat, że Wałęsa to agent „Bolek”. Pierwszy przywódca „Solidarności” dodał, że Kaczyński należy do ludzi, którzy „zawsze się będą grzebali w łajnie” i zażądał od głowy państwa odwołania słów o „Bolku”.
Wypowiedź Wałęsy wzburzyła z kolei polityków PiS, którzy stanęli w obronie Kaczyńskiego.