Reklama

James Watt: instrumentalista

Nerwus, impetyk, melancholik. Chorowity, niepewny siebie outsider, po zdobyciu patentu mechanicznego w Londynie nielubiany w rodzinnym Glasgow.

Publikacja: 18.06.2008 09:32

James Watt: instrumentalista

Foto: bridgeman art library

Na chwilę przed powstaniem Szkół Politechnicznych z dziesiątkami katedr i setkami fachowców – dochodzący swych wyników krok po kroku, metodą prób i błędów, chaotycznymi nieraz eksperymentami, chciałoby się nieledwie rzec – po omacku. Uczestnik, więcej, współtwórca przemiany, którą zasadnie można by nazwać „rewolucją kapitalistyczną” twórca wynalazku, za sprawą którego rodziła się nowa, rzutka, dynamiczna jak żadna dotąd w dziejach klasa przedsiębiorców, enterprenerów wyczuwających perspektywę zysku, bezustannie ryzykujących swój i cudzy kapitał – sam przez długie lata tonął w długach, wybijał się na samodzielność, gnany neurotyczną gorączką bez końca doskonalił swoje konstrukcje dzięki wyrozumiałości mecenasów. A potem – znalazł się w rankingach „tytanów technologii” na pierwszym miejscu ex aequo z Edisonem, unieśmiertelnił swoje imię wyjątkowo skutecznie, bo w nazwie jednostki mocy, przez co przywołujemy go przy każdym zakupie żarówki, i doczekał się w Opactwie Westminsterskim marmurowego epitafium, którego każde słowo uderza z siłą tysięcy koni mechanicznych: „aby wykazać, że ludzkość potrafi uczcić tych / którzy najgłębiej zasługują na jej wdzięczność / król, ministrowie, gentlemani i lud / ten pomnik wznieśli…”

Jamesowi Wattowi. Sprzeczność między kruchością wynalazcy a doniosłością jego dzieła przypomina trochę, prawem analogii, osobliwość samego wynalazku, jaka zdumiewała współczesnych szkockiego mechanika a i nas, prawdę mówiąc, skłania do refleksji. Para wodna, wydawałoby się – najlepszy przykład tego, co nieważkie, nietrwałe, nieuchwytne, plastyczne, główny materiał konstrukcyjny „obłoków”, tak ochoczo eksploatowanych przez poezję – nagle stała się żywiołem: dopóki okiełznanym, dającym siłę, która umożliwia podbój świata, raniącym i burzącym, gdy tylko wymknie się spod kontroli.

Cylinder i tłok Watta, raz wprawione w ruch, zaczęły poruszać bez mała wszystkie urządzenia: krosna i miechy, pompy i walce, obrabiarki, pianole i działa – a późny wiek XIX, na chwilę przed nadejściem ery elektryczności, zdążył jeszcze ujrzeć niewielkie, domowe parowe maszyny do szycia, które z pewnością ucieszyłyby entuzjastów steam punk. Jedna jest jednak maszyna, która, choć i wbrew doświadczeniu dnia codziennego, większości z nas kojarzy się z parą jako pierwsze: lokomotywa.

A w ślad za nią pojawia się w życiu współczesnego świata nie tylko czterdzieści wagonów, ale i cała niezrównana instytucja: kolej.

Nie ma dziedziny życia, której nie zmieniłby ten pojazd. Nowe wojny (żołnierze dowożeni na front i pociągi pancerne, traktaty pokojowe podpisywane w salonce), nowe sposoby zarobkowania (węzły kolejowe, miasteczka, które ominęły tory, Chicago – największa stacja rozrządowa świata; kariery inżynierów, maszynistów, a nawet panien bufetowych). Nowe rozumienie komfortu (plusze poduszek i Orient Express), nowe zbrodnie (młoda dama przywiązana do torów, szalony maszynista, gentleman-kieszonkowiec wagonowy) i „skurczenie się świata” za sprawą kolei transsyberyjskiej, transamerykańskiej, transandyjskiej, a choćby i wąskotorówki do Góry Kalwarii… Wagony pocztowe i sanitarne, wagony Wielkiej Wojny pakowane w myśl formuły „8 koni lub 40 ludzi”, blaszane modele dla chłopców dużych i małych, wagony agitacyjne, stołypinki i transporty czasu Zagłady.

Reklama
Reklama

Wojciech Tomasik w doniosłej monografii o świetnym tytule i zbyt skromnym podtytule („Ikona nowoczesności. Kolej w literaturze polskiej”, Wrocław, 2007) ukazuje, jak pociąg wpłynął nie tylko na nasze funkcjonowanie w świecie, ale na samo rozumienie świata, stanowiąc surowiec dla wyobrażeń i metafor używanych przez zwykłych zjadaczy chleba („deadline”), propagandzistów („Stalin – maszynista dziejów!”) i poetów. TGV czy metro – dopóki cywilizacji, jaką znamy, nie wyzwolimy się z obręczy szyn. A zaczęło się to półtora wieku temu od nieśmiałego Szkota.

Historia
Artefakty z Auschwitz znów na aukcji w Niemczech. Polski rząd tym razem nie reaguje
Historia
Julia Boyd: Po wojnie nikt nie zapytał Niemców: „Co wyście sobie myśleli?”
Historia
W Kijowie upamiętniono Jerzego Giedroycia
Historia
Pamiątki Pierwszego Narodu wracają do Kanady. Papież Leon XIV zakończył podróż Franciszka
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama