Paradoksalnie, łatwiej było tu przywódcom znaleźć porozumienie niż w bardziej palącej (i decydującej o losach powstania) kwestii chłopskiego uwłaszczenia. Najdobitniej wobec „Braci Polaków mojżeszowego wyznania” wypowiedział się rząd w wydrukowanym po polsku i hebrajsku manifeście z 22 czerwca 1863 r. To wezwanie do broni, a zarazem najpełniejsza obietnica zrównania praw opisana piękną wizją wspólnej, polsko-żydowskiej przyszłości: „Wy i dzieci wasze używać będziecie wszelkich praw obywatelskich, bez żadnych wyłączeń i ograniczeń, gdyż Rząd Narodowy nie będzie pytał o wyznanie i pochodzenie, ale o miejsce urodzenia, czy Polak? I o Polsce mówić będą: Ten się tu urodził”.
Tragiczne dzieje powstania to dziesiątki żydowskich poległych i zesłańców oraz około 30 straconych. Wydawnictwo „Żydzi bojownicy o niepodległość Polski” podaje listę 174 Żydów-powstańców, zastrzegając, że lista nie jest kompletna. Przypomnijmy też, że z dostarczającej powstaniu kadr wojskowych emigracyjnej szkoły w Cuneo wyszli oficerowie: Grosstern, Hopfenblum, Halpern, Karlsbad, Lewi, Kornity, Lewinsohn, Rosenbserg, Spisman, Szlesinger, Weisenfeld, Posner i Witkowski. Badający dzieje lat 1861 – 1864 Agaton Giller mógł śmiało napisać, że ruch ten „więcej zrobił dla spolonizowania Żydów niż wszystkie poprzednie usiłowania. Wprawdzie nie poszli oni bić się masą za nową ojczyznę, jak się bili za Jerozolimę [...], ale służyli jej sprawie więcej i lepiej niż kiedykolwiek. Widzieliśmy ich w szeregach, widzieliśmy w organizacji aż do stopnia dyrektorów wydziałów zajętych i czynnych, a grosza nie skąpili. Panowie polscy nie okazali się tyle hojnymi dla sprawy publicznej, ile niektórzy Żydzi”.