Tak zaczęła się trwająca dziesięć miesięcy i 17 dni sowiecka blokada Berlina. Amerykańskie, brytyjskie i francuskie sektory miały pod wpływem głodu i chłodu stać się podatne na komunistyczne prowokacje.
Doradcy Stalina przekonali go, że drogą lotniczą (jedynym niezablokowanym szlakiem zaopatrywania miasta) nie da się ogrzać i wyżywić połowy ponadmilionowego miasta. Ale ordynarny szantaż Sowietów tylko wzmocnił wolę Amerykanów, by utrzymać „najpiękniejszą wyspę na komunistycznym morzu”. Generał William H. Turner, szef służby transportu wojskowego USA, okazał się geniuszem logistyki.
W ciągu paru tygodni zorganizował most powietrzny – w połowie 1948 roku samoloty transportowe z baz w Niemczech Zachodnich lądowały na berlińskich lotniskach średnio co trzy minuty.
Miasto przetrwało. Owszem, zimą z 1948 na 1949 rok bywało chłodno, ale jak się pocieszano: w Berlinie jest zimno, ale na Syberii jeszcze zimniej.
Blokada zbliżyła zachodnich okupantów z berlińczykami. Duszą frontu oporu przed dyktatem Stalina był burmistrz Ernst Reuter z SPD. To jego autorytet spowodował, że prowokatorów z sowieckiej części miasta, którzy mieli podburzać do demonstracji i zamieszek, oddawano w ręce policji. Ówcześni malcy do dziś pamiętają, jak z amerykańskich samolotów na małych spadochronach zrzucano paczki z rodzynkami.