Reklama
Rozwiń
Reklama

Muszkieterowie w bastionie Świętego Gerwazego

Publikacja: 08.08.2008 02:27

Wspierany przez niebiosa Ludwik XIII zagrzewa żołnierzy do prac oblężniczych pod La Rochelle

Wspierany przez niebiosa Ludwik XIII zagrzewa żołnierzy do prac oblężniczych pod La Rochelle

Foto: Zbiory Andrzeja Nieuważnego

– A więc, mości Busigny, idę o zakład z tobą

– rzekł Atos – że moi trzej towarzysze, panowie Portos, Aramis, d’Artagnan oraz ja sam zjemy śniadanie w bastionie Świętego Gerwazego i będziemy się tam trzymać przez godzinę z zegarkiem w ręce, cokolwiek nieprzyjaciel przeciw nam uczyni. [...]

Zgodnie z przewidywaniami Atosa w bastionie znaleźli tylko tuzin trupów, Francuzów i roszelczyków.

– Panowie – rzekł Atos, który objął dowództwo wyprawy – gdy Grimaud będzie nakrywał do śniadania, zbierzemy muszkiety i naboje; możemy zresztą rozmawiać w czasie tej pracy. Ci panowie nas nie słyszą – dodał, wskazując na trupy. [...]

– Ile mamy muszkietów, panowie? – Dwanaście – odparł Aramis. – Ile można oddać z nich strzałów? – Sto.

Reklama
Reklama

– Właśnie tyle nam trzeba. Naładujmy broń. Czterej muszkieterowie zabrali się do pracy. Kiedy kończyli nabijać ostatni muszkiet, Grimaud dał znak, że śniadanie czeka. Atos odparł gestem, że są gotowi, i wskazał Grimaudowi coś w rodzaju wieżyczki, gdzie służący miał stanąć na warcie. Żeby osłodzić Grimaudowi zadanie, Atos pozwolił mu zabrać chleb, dwa kotlety i butelkę wina. [...]

– Co tam widzisz? – Oddział. – Ile ludzi? – Dwudziestu. – Jacy to ludzie? – Szesnastu kopaczy, czterech żołnierzy.

– W jakiej odległości się znajdują? – Pięciuset kroków. – Dobrze, mamy jeszcze dość czasu, by zjeść ten drób i wypić po szklance wina za twoje zdrowie, d’Artagnanie! – Twoje zdrowie! – powtórzył Portos i Aramis. [...] rozległy się cztery strzały i kule rozbiły się o mur tuż obok Atosa, nie trafiając go jednak. Niemal natychmiast odpowiedziano im czterema wystrzałami, celniejszymi wszakże, trzej bowiem żołnierze padli trupem, a jeden z kopaczy został zraniony. – Grimaud, inny muszkiet! – zawołał Atos, nie opuszczając swego posterunku. Grimaud wykonał rozkaz natychmiast. Trzej przyjaciele nabili broń; druga salwa nastąpiła po pierwszej. Brygadier i dwaj kopacze padli, reszta rzuciła się do ucieczki. – Nuże, panowie, wycieczka! – rzekł Atos. Czterej przyjaciele skoczyli z fortu na pole bitwy, zabrali cztery muszkiety żołnierzy i pikę brygadiera; przekonani, że uciekający zatrzymają się dopiero w mieście, wrócili do bastionu, niosąc trofea zwycięstwa. [...]

– A teraz, Grimaud, kiedyś już skończył – ciągnął Atos – weź pikę naszego brygadiera, przywiąż do niej serwetkę i zatknij na szczycie naszego bastionu

, żeby ci zbuntowani roszelczycy wiedzieli, że mają do czynienia z dzielnymi i lojalnymi żołnierzami króla. Grimaud usłuchał, nie odpowiadając. W chwilę potem biała chorągiew powiewała nad głowami czterech przyjaciół: burza oklasków powitała ten widok: połowa obozu była przy rogatkach. [...]

– Czy wiesz – rzekł Portos – że mniejszym grzechem byłoby ukręcić kark tej przeklętej Milady, niż zabijać biednych hugenotów, których największą zbrodnią jest to, że śpiewają psalmy po francusku, podczas gdy my to robimy po łacinie? [...]

Reklama
Reklama

Tym razem zbliżał się oddziałek złożony z dwudziestu albo dwudziestu pięciu ludzi, ale nie byli to już kopacze, lecz żołnierze z garnizonu.[...]

Cztery strzały rozległy się jednocześnie i czterej ludzie padli na ziemię. Natychmiast usłyszano bicie w bęben i mała grupa ruszyła do szturmu. Wówczas rozpoczęła się seria nieregularnych, ale celnych wystrzałów. Roszelczycy wszakże, jakby świadomi swej przewagi liczebnej nad naszymi czterema przyjaciółmi, biegli wciąż naprzód. Z trzech strzałów każde dwa ścinały z nóg ludzi, ale ci, którzy nie ponieśli szwanku, nie zwalniali kroku. Do stóp bastionu doszło dwunastu, może piętnastu nieprzyjaciół; ostatnia salwa nie wstrzymała ich również: wskoczyli do fosy, żeby wedrzeć się przez wyłom w murze. – Nuże, moi przyjaciele – rzekł Atos – skończmy z nimi od razu; na mury! Na mury! Czterej przyjaciele wspomagani przez Grimauda zaczęli spychać lufami muszkietów ogromny kawał muru, który pochylił się jak pod uderzeniem wiatru i odrywając się od podstawy spadł ze straszliwym hukiem do fosy; usłyszano wielki krzyk, chmura kurzu uniosła się ku niebu i wszystko się skończyło.[...]

Ho, ho, co się dzieje w mieście? – rzekł Atos.

– Biją na alarm. Czterej przyjaciele zaczęli nasłuchiwać i bicie w bęben rzeczywiście dotarło do ich uszu. – Zobaczycie, że przyślą nam cały regiment – rzekł Atos. – Sądzisz, że nie oprzemy się regimentowi? – zapytał Portos. – Dlaczegóż by nie? – rzekł muszkieter. – Czuję się wyśmienicie i gotów byłbym stawić czoło całej armii, gdybyśmy byli na tyle przezorni, by zabrać ze sobą tuzin butelek więcej.[...]

Atos powiał chorągwią, zwrócony plecami do gwardzistów z miasta

i pozdrawiając towarzyszy z obozu. Z obu stron rozległy się okrzyki: roszelczycy krzyczeli z wściekłości, królewscy z entuzjazmu. Druga salwa poszła za pierwszą i trzy kule, przebijając serwetę, uczyniły z niej prawdziwą chorągiew. Usłyszano okrzyk całego obozu: – Zejdź, zejdź! Atos zszedł; towarzysze, którzy czekali nań z niepokojem, ujrzeli z radością, że wraca. – Nuże, Atosie – rzekł d’Artagnan – spieszmy się, spieszmy; teraz, kiedy mamy już wszystko prócz pieniędzy, byłoby głupio, gdybyśmy się dali zabić. Ale Atos szedł nadal dostojnym krokiem mimo uwag, jakie czynili mu towarzysze; widząc, że mówią na próżno, dostosowali swój krok do jego kroku. [...]

Reklama
Reklama

Wreszcie rozległa się nowa salwa; tym razem kule trafiały w kamienie u stóp czterech przyjaciół

i gwizdały ponuro wokół ich uszu. Roszelczycy zajęli w końcu bastion. – Oto ludzie zaiste niezdarni – rzekł Atos – ilu z nich zabiliśmy? Dwunastu? – Lub piętnastu. – Ilu rozgnietliśmy? – Ośmiu lub dziesięciu. – I w zamian za to wszystko ani zadraśnięcia. [...]

Wieczorem kardynał rozmawiał z panem de Treville o wyprawie, która była na ustach wszystkich.

Pan de Treville znał historię wprost od bohaterów dnia i opowiedział wszystkie szczegóły Jego Eminencji, nie zapominając o epizodzie z serwetą. – Pięknie, panie de Treville – rzekł kardynał – proszę, zachowaj tę serwetę. Każę wyhaftować na niej złote lilie i dam ją jako proporzec twojej kompanii. – Wasza Dostojność – rzekł pan de Treville – będzie to z krzywdą gwardzistów: pan d’Artagnan nie jest u mnie, lecz u pana des Essarts. – Dobrze więc, weź go; czterej dzielni żołnierze, którzy się tak kochają, powinni służyć w tej samej kompanii. [...]

– A więc, mości Busigny, idę o zakład z tobą

– rzekł Atos – że moi trzej towarzysze, panowie Portos, Aramis, d’Artagnan oraz ja sam zjemy śniadanie w bastionie Świętego Gerwazego i będziemy się tam trzymać przez godzinę z zegarkiem w ręce, cokolwiek nieprzyjaciel przeciw nam uczyni. [...]

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Reklama
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Historia
Niezależne Zrzeszenie Studentów świętuje 45. rocznicę powstania
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Historia
Którędy Niemcy prowadzili Żydów na śmierć w Treblince
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama