Przekłady poezji żydowskiej

Publikacja: 11.08.2008 02:25

Przekłady poezji żydowskiej

Foto: ŻIH

Wczoraj śpiewałem

Smukłe drzewka. Krzyż przydrożny.

W słońcu – szyny kolejowe.

Tu cmentarzyk śpi pobożny,

Cały w szumach kasztanowych.

Kładka, deska, płot, drożyna,

Kogut pieje ze spokojem –

Kwitnie zielsko po ruinach.

Witaj mi, miasteczko moje!

Tuż przy studni leży kamień,

Odpoczywam koło słupa –

Idą ludzie już z wiadrami

Czerpać wodę. Będzie upał.

Dzwoni już dzwonnica mała,

Beczy cielę nad trawnikiem –

Nastał dzień – narasta hałas,

Otwierają już kramiki.

Przełożył z jidysz Maurycy Szymel

Z Zusman Segałowicz „Wczoraj śpiewałem”, przeł. Maurycy Szymel, Ch. Brzoza, Warszawa 1936.

Kazimierz

Kazimierzu! Stara polska ziemio,

Po której ongiś Mickiewicz wędrował.

Królewski zakątku, dumny, rozmarzony,

Ciebie dziś opiewam.

Ja, Żyd,

Co dorastał w ruinach zamkowych

Wśród zdziczałych krzewów.

Tobie, moje małe cudowne miasteczko,

Pierwsze pieśni śpiewam

W szczerym, prostym jidysz.

Przełożyła z jidysz Monika Adamczyk-Garbowska

Mój wędrowny brat

Kocham mojego smutnego Boga,

mojego wędrownego brata.

Lubię przysiadać z nim na kamieniu

i wyciszać z siebie wszystkie słowa.

Gdy siedzimy tak razem w osłupieniu

nasze myśli łączą się

W milczenie.

Mój zmęczony Bóg zapala papierosa

i zaciąga się dymem.

Zapala się gwiazda, ognisty znak.

Jego członki chylą się do snu.

Noc leży u naszych stóp jak owca.

Mój drogi Bóg,

ileż modlitw do niego zbrukałem.

Ileż razy bluźniłem mu

po nocach.

I grzałem kości przerażone

przy ognistej czarze mądrości.

I oto siedzi on, mój przyjaciel, obejmuje mnie

i dzieli się ze mną ostatnim kęsem.

Bóg mojej niewiary jest wspaniały.

Jakże podoba mi się słaby Bóg,

Teraz taki ludzki i niesprawiedliwy.

Jakże wzniosły jest dumny nędzarz

kiedy buntuje się przeciw niemu

nawet najmniejsze dziecko.

Przez lądy i morza

będziemy jeszcze razem błądzić i wędrować.

Z drzemiącym Bogiem tą oto dzielę się myślą:

rozciąga się często w najbliższej swojskości

bezmierna obcość.

Przełożyła z jidysz Monika Adamczyk-Garbowska

Zabawki

Szanuj, moje dziecko, zabawki,

zabawki jeszcze mniejsze niż ty.

I nocą, kiedy ogień już uśnie

pod gwiazdami z drzewa je skryj.

Niech pasie się złoty konik

na trawie słodkiej jak obłok,

a pajacyk założy buciki

by w morską wyruszyć podróż.

Lalce włóż na głowę panamę,

w rękę jej wetknij dzwoneczek

bo żadne z nich nie ma mamy

i płaczą do Boga pod ścianą

Kochaj je, swoje księżniczki,

straszny ten dzień w mej pamięci,

siedem ulic i wszystkie z lalkami

a w mieście ni śladu dzieci.

Przełożyła z jidysz Monika Adamczyk-Garbowska

Blumke, ma Żydówko

– Blumke, ma Żydówko,

sam Bóg mi cię zsyła,

nie wiesz może, gdzie się trzódka

kóz mych zagubiła?

– Nie widziałam, Stachu,

nigdzie kózek twoich,

oj, chyba ci srogi tatko

skórę dziś wyłoi.

– O tobie śniłem, serce,

leżąc koło sadu,

nagle patrzę, a po kózkach

moich ani śladu!

– Może kózki, Stachu,

tak się w życiu wiedzie,

zapuściły się do boru,

a tam są niedźwiedzie!

– Boże! Blumke miła,

co ja teraz zrobię?

Miast pilnować kózki moje,

myślałem o tobie.

– Nie bądź głupi, Stachu,

nie dla ciebie Blumke.

Chwyć, kochany, za fujarkę,

zaśpiewaj mi dumkę.

– Sprzedam krówkę taty,

wszystko inne sprzedam,

ucieknijmy, piękna Blumke

gdzieś daleko het tam.

– Nie bądź głupi, Stachu,

przyda ci się krówka!

Poszukajże we wsi gojki.

Ja jestem Żydówka!

Czerwienieje słońce,

idzie noc powoli,

wróćcie do mnie kózki moje

ulżyć mej niedoli.

Przełożyła z jidysz Monika Adamczyk-Garbowska

Pieśń o zamordowanym żydowskim narodzie

(fragment)

[...] Słońce wschodzące co dzień nad każdym miasteczkiem

już nigdzie nie spotka Żyda – czy w Polsce, czy gdzieś na Litwie,

jasnego starca, co w oknie psalmy odmawiał, czy tego,

co do bóżnicy podążał, by się pogrążyć w modlitwie.

Chłopi na wiejskich furmankach pojadą wszystkimi drogami,

wyruszą słońcu naprzeciw, pośpieszą na jarmark w mieście.

Ile tam zjedzie się luda! Ach, więcej chyba niż przedtem!

A rynek – jakiż jest pełen! Jaki pusty jest jednocześnie!

Już nie ubarwią jarmarków Żydzi, już nie tchną w nie ducha,

już nie dodadzą im życia, blasku zwyczajów naszych,

a wiatr nie będzie już więcej rozwiewał żydowskiej kapoty

nad jarmarkami pełnymi kartofli, mąki i kaszy.

Już nie uniesie się ręka Żyda, by cielę pogłaskać

i lekko namacać kurę.... Pijany chłop batem zatnie

swego konika zmartwiony, by taszczyć pełną furmankę

z powrotem na wieś... Już nie ma Żydów, zginęli ostatni. [...]

Przełożył Jerzy Ficowski

Z Icchak Kacenelson „Pieśń o zamordowanym żydowskim narodzie”, Warszawa 1983

Wczoraj śpiewałem

Smukłe drzewka. Krzyż przydrożny.

Pozostało 99% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem