Bojowcy Irgunu śladem POW

Prawicowi żydowscy dywersanci, którzy byli utrapieniem dla brytyjskich władz Palestyny, zostali przeszkoleni przez służby specjalne II RP

Publikacja: 11.08.2008 02:12

Bojowcy Irgunu śladem POW

Bojowcy Irgunu śladem POW

Foto: AP Photo

Strzelanie, walka wręcz, konstrukcja materiałów wybuchowych, zasady taktyki i strategii na nowoczesnym polu bitwy, partyzantka, konspiracja i dywersja. W 1939 roku najlepsi specjaliści wojskowi Rzeczypospolitej intensywnie szkolili na specjalnym obozie w Andrychowie pod Wadowicami żydowskich nacjonalistów. Ludzi, którzy później stali się kadrą dowódczą i najbardziej walecznymi bojownikami Irgunu.

– Ludzie ci już nie żyją. 20 lat temu rozmawiałem jednak z wieloma z nich. Zgodnie mówili, że szkolenia w Polsce dały im niezwykle dużo. Z ludzi, którzy nie mieli profesjonalnego wykształcenia wojskowego, stworzyły konspiratorów i żołnierzy, którzy mogli stawić czoła Brytyjczykom zarządzającym w latach 30. i 40. Palestyną – powiedział „Rz” izraelski historyk dr Laurence Weinbaum.

Członkowie Irgunu, organizacji założonej przez charyzmatycznego działacza Włodzimierza Żabotyńskiego, byli najbardziej radykalnymi i nieprzejednanymi z żydowskich nacjonalistów. W przeciwieństwie do lewicowej Hagany, opowiadali się za otwartą walką zbrojną o stworzenie państwa żydowskiego. Aby to osiągnąć, nie przebierali w środkach. Zamachy na brytyjskie urzędy, ataki na żołnierzy i policjantów, wysadzanie torów i samolotów na lotniskach.

Do najgłośniejszego ataku doszło 22 lipca 1946 roku. Bojownicy Irgunu wysadzili wówczas w powietrze znany jerozolimski hotel King David, w którym znajdował się wówczas sztab brytyjskiej armii na terenie Palestyny. Zginęło 91 osób. W świetle dostępnych obecnie dokumentów trudno powiedzieć, czy zamach ten został przeprowadzony przez ludzi wyszkolonych w Polsce. Jak jednak podkreślają izraelscy historycy, nie można tego wykluczyć.

Pomoc rządu II RP nie ograniczyła się tylko do szkoleń wojskowych. Na arenie Ligi Narodów minister Józef Beck wielokrotnie występował na rzecz powiększenia żydowskiego terytorium o pustynię Negew, tak aby Żydzi uzyskali dostęp do Morza Czerwonego. Polska udzieliła Żabotyńskiemu wysokich „pożyczek” finansowych oraz umożliwiła tysiącom polskich Żydów przedostanie się na Bliski Wschód. Odbywało się to oczywiście wbrew Wielkiej Brytanii, która słała protesty do Warszawy.

Skąd ten, wydawałoby się egzotyczny, sojusz? – Odpowiedź jest prosta: wspólnota interesów. W późnych latach 30. w Polsce panowała zgodność co do tego, że Żydów jest za dużo. Że żydowskie miasteczka są przeludnione, a odsetek Żydów w miastach za wysoki. Popieranie syjonistów, którzy chcieli wywieźć Żydów na Bliski Wschód, było więc dobrym rozwiązaniem – tłumaczy Laurence Weinbaum.

Organizujący całą akcję polski dyplomata Wiktor Drymmer pisał po latach: „W roku 1938 zwołałem wielką konferencję, na którą zaprosiłem wszystkie organizacje żydowskie (...) Zgodzono się jednomyślnie, że trzeba szukać różnych dróg dla emigracji żydowskiej, która jest konieczna”. Podkreślał on, że projekt wspierania żydowskich niepodległościowców miał pełną aprobatę Becka i był skonsultowany z marszałkiem Śmigłym-Rydzem.

„Wspólnota interesów” nie była jednak jedynym spoiwem między piłsudczykami a żydowskimi bojownikami toczącymi – wbrew opinii ogółu swojego narodu – zbrojną walkę o niepodległość. Obie grupy czuły bowiem, że występuje między nimi wielkie podobieństwo. Jak pisała jedna z członkiń Irgunu pani Lili Strasman, to, że część polskich Żydów zaniechała asymilacji i przeszła na tor bojowo-wyzwoleńczy, wynikało z ich wychowania w legendzie Legionów Piłsudskiego.

To właśnie bowiem POW i Legiony były wzorem dla Żabotyńskiego i jego współpracownika Abrahama Sterna do tworzenia własnych struktur bojowych. „Czy w ogóle mogły istnieć grupy sobie bliższe? Oni, którzy poszli z motyką na słońce (...), i my, którzy czasem wydawaliśmy się sobie grupą szaleńców” – pisała pani Strasman, której mąż był polskim oficerem i zginął w Starobielsku.

Strasman jest zresztą bohaterką historii, która była niejako epilogiem tej polsko-żydowskiej współpracy. W 1939 roku Polska przekazała Irgunowi dużą ilość broni i amunicji. Z powodu wybuchu wojny nie zdążono jej jednak wywieźć na Bliski Wschód i umieszczono w tajnym składzie na Ceglanej w Warszawie. Gdy wokół stolicy zacisnął się pierścień okrążenia, pani Strasman udała się do dowodzącego obroną miasta generała Czumy i oświadczyła zdumionemu oficerowi o istnieniu broni. Nie wiadomo, czy zdążono jej użyć.

Strzelanie, walka wręcz, konstrukcja materiałów wybuchowych, zasady taktyki i strategii na nowoczesnym polu bitwy, partyzantka, konspiracja i dywersja. W 1939 roku najlepsi specjaliści wojskowi Rzeczypospolitej intensywnie szkolili na specjalnym obozie w Andrychowie pod Wadowicami żydowskich nacjonalistów. Ludzi, którzy później stali się kadrą dowódczą i najbardziej walecznymi bojownikami Irgunu.

– Ludzie ci już nie żyją. 20 lat temu rozmawiałem jednak z wieloma z nich. Zgodnie mówili, że szkolenia w Polsce dały im niezwykle dużo. Z ludzi, którzy nie mieli profesjonalnego wykształcenia wojskowego, stworzyły konspiratorów i żołnierzy, którzy mogli stawić czoła Brytyjczykom zarządzającym w latach 30. i 40. Palestyną – powiedział „Rz” izraelski historyk dr Laurence Weinbaum.

Pozostało 84% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem