Strzelanie, walka wręcz, konstrukcja materiałów wybuchowych, zasady taktyki i strategii na nowoczesnym polu bitwy, partyzantka, konspiracja i dywersja. W 1939 roku najlepsi specjaliści wojskowi Rzeczypospolitej intensywnie szkolili na specjalnym obozie w Andrychowie pod Wadowicami żydowskich nacjonalistów. Ludzi, którzy później stali się kadrą dowódczą i najbardziej walecznymi bojownikami Irgunu.
– Ludzie ci już nie żyją. 20 lat temu rozmawiałem jednak z wieloma z nich. Zgodnie mówili, że szkolenia w Polsce dały im niezwykle dużo. Z ludzi, którzy nie mieli profesjonalnego wykształcenia wojskowego, stworzyły konspiratorów i żołnierzy, którzy mogli stawić czoła Brytyjczykom zarządzającym w latach 30. i 40. Palestyną – powiedział „Rz” izraelski historyk dr Laurence Weinbaum.
Członkowie Irgunu, organizacji założonej przez charyzmatycznego działacza Włodzimierza Żabotyńskiego, byli najbardziej radykalnymi i nieprzejednanymi z żydowskich nacjonalistów. W przeciwieństwie do lewicowej Hagany, opowiadali się za otwartą walką zbrojną o stworzenie państwa żydowskiego. Aby to osiągnąć, nie przebierali w środkach. Zamachy na brytyjskie urzędy, ataki na żołnierzy i policjantów, wysadzanie torów i samolotów na lotniskach.
Do najgłośniejszego ataku doszło 22 lipca 1946 roku. Bojownicy Irgunu wysadzili wówczas w powietrze znany jerozolimski hotel King David, w którym znajdował się wówczas sztab brytyjskiej armii na terenie Palestyny. Zginęło 91 osób. W świetle dostępnych obecnie dokumentów trudno powiedzieć, czy zamach ten został przeprowadzony przez ludzi wyszkolonych w Polsce. Jak jednak podkreślają izraelscy historycy, nie można tego wykluczyć.
Pomoc rządu II RP nie ograniczyła się tylko do szkoleń wojskowych. Na arenie Ligi Narodów minister Józef Beck wielokrotnie występował na rzecz powiększenia żydowskiego terytorium o pustynię Negew, tak aby Żydzi uzyskali dostęp do Morza Czerwonego. Polska udzieliła Żabotyńskiemu wysokich „pożyczek” finansowych oraz umożliwiła tysiącom polskich Żydów przedostanie się na Bliski Wschód. Odbywało się to oczywiście wbrew Wielkiej Brytanii, która słała protesty do Warszawy.