Mistyka finansów

Wymyśl dla siebie pseudonim, opatrz nim swoje dzieło, idź z nim do wydawcy, wytarguj jak największą zaliczkę, a potem w dobrej knajpie zamów duży koniak...

Publikacja: 18.08.2008 10:56

Mistyka finansów

Foto: Zbiory ŻIH

Specyficznym gatunkiem humoru spopularyzowanym w latach międzywojennych był szmonces. Pokazywał on stereotyp Żyda, najczęściej kupca żydowskiego używającego niepoprawnego języka, przekręcającego wyrazy, wplatającego słowa zaczerpnięte z jidysz, mówiącego z fatalnym akcentem. Samo słowo „szmonces” pochodzi z jidysz i oznacza „kawał, dowcip żydowski, żartobliwą, satyryczną piosenkę o tematyce żydowskiej”. Ale przecież język szmoncesu miał podtekst filozoficzny i często krył w sobie prawdziwą mądrość.

Czy szmonces – jak chcieli jego najbardziej zawzięci przeciwnicy – krzewił w społeczeństwie antysemityzm? Bez przesady. Nieprzypadkowo najlepsze szmoncesy pisali Julian Tuwim, Marian Hemar i Konrad Tom. W przypadku Tuwima były to często przeróbki z literatury rosyjskiej: Czechowa, Zoszczenki, Awerczenki.

Szmonces zwykle operował dialogiem, w teatrzykach tradycyjnie odbywających się na ławce. Podobno narodziny tej specjalności kabaretowej wyglądały następująco: – Mistrzu – przywitał Juliana Tuwima spec od ówczesnego show-biznesu Celmajster – mam znakomity pomysł. Bomba śmiechu! Siedzi dwóch na ławeczce i dialoguje. – A o czym? – spytał Tuwim. – A to już pan, mistrzu, musi wiedzieć...

No i wiedział. Szmoncesy (i piosenki!) podpisywał licznymi pseudonimami. Oldlen i Old Ack, Wim i Peer, Ślaz i dr Pietraszek, Roch Perliński i Schyzio-Frenik, Folcio-Berżer i Mulek Róż, Korek i Amorek, Brzost i Twardzioch, Gibz i Marmureg, Tik, Mik i Optyk, Czyliżem, Owóż, Atoli i Wszak – wszystko są to pseudonimy twórcy „Mistyki finansów”.

Nawiasem mówiąc, bohaterami tego ostatniego dialogu szmoncesowego są Beniek Goldberg i Kuba Rapaport, ci sami „finansiści”, których znamy z arcyszmoncesu „Sęk”. Tyle że dziełem sztuki estradowej stał się dopiero po wojnie dzięki kreacjom Edwarda Dziewońskiego i Wiesława Michnikowskiego. I nie jest „Sęk” autorstwa Juliana Tuwima, lecz Konrada Toma.

Konrad Tom naprawdę nazywał się Konrad Kusewitzky. W Oui Pro Quo był poprzednikiem Fryderyka Jarosyego, ale przede wszystkim występował i pisał: „Madame Loulou”, „Czy pani gra w zielone?”, „Dzidzię”, „O, key”, „Tyle miłości”, „W hawajską noc”, „Nic o tobie nie wiem”. Zmarł w 1957 r. w Stanach Zjednoczonych.

A sławny „Sęk” miał swoją premierę w Teatrzyku Perskie Oko w 1926 roku, grany był przez samego autora i Ludwika Lawińskiego (właśc. Latajnera). Teatrzyk ten mieścił się pod tym samym adresem na Nowym Świecie, pod który po 40 latach wprowadził się kabaret Dudek. Szef Dudka, Edward Dziewoński, który odkurzył „Sęka”, sukces tego szmoncesu, jego „życie po życiu”, skomentował krótko: „Taki skecz trafia się raz na sto lat”.

Natomiast nie raz, niestety, na sto lat, ale znacznie częściej produkował Tuwim utworki-potworki w rodzaju „Ach! Ludwiko, / miłością płonę dziką”. Cóż, nie zawsze udawało mu się napisać tak ponadczasowy przebój, jak śpiewana przez Hankę Ordonównę do muzyki Henryka Warsa piosenka „Miłość ci wszystko wybaczy”.

Cóż tu zresztą wybaczać? To Julian Tuwim dał Marianowi Hemarowi taką radę: „Jeśli jakiś rym, jakieś słowo pcha ci się na papier, daj mu zaistnieć, wykorzystaj je. Jeśli czujesz, że w pewnym momencie jakiś tekst „sam-zaczyna-się-pisać”, pozwól mu rozwijać się aż do końca. Jeśli z przerażeniem stwierdzasz, że nagle stałeś się grafomanem i rymujesz „po częstochowsku”, to się tego nie wstydź. Napisz rzecz do kropki, wymyśl dla siebie pseudonim, opatrz nim swoje dzieło, idź z nim do wydawcy, wytarguj jak największą zaliczkę, a potem w dobrej knajpie zamów duży koniak, potem jeszcze jeden. Gwarantuję, że wtedy wszystko ci przejdzie: chandra, kac, wyrzuty sumienia. Gdybyś jednak miał jeszcze jakieś kłopoty, to zadzwoń po mnie. Wyleczę cię z tej choroby tak szybko, że nawet się nie spostrzeżesz!”.

Najlepszymi wykonawcami szmoncesów przed wojną byli Aprikosenkranz i Untenbaum grani przez Mieczysława Monderera i Adolfa Fleischera z „Wesołej Lwowskiej Fali” oraz Kazimierz Krukowski – Lopek.

Swój debiut kabaretowy w 1924 roku Lopek tak wspominał: „Tuwim, który mieszkał u moich rodziców, gościł czasami swego szefa z teatrzyku Qui Pro Quo, słynnego Boczkowskiego. Ten pewnego dnia zwrócił uwagę na mnie. Zrobił tak, ponieważ w pokoju obok dość głośno ćwiczyłem gamy, przygotowując się do roli, której nigdy nie zagrałem – „polskiego Carusa”„. Na swój premierowy występ, na którym miał zaśpiewać „Piosenkę o ciężkich czasach” Hemara i Sygietyńskiego, przyszedł w eleganckim smokingu. Boczkowski się wściekł, przebrał go w stare paletko, na głowę naciągnął za duży melonik, namalował mu wąsiki i wypiścił na scenę. Tak narodził się Lopek.

Jako Lopek zdążył przed wojną Krukowski wyśpiewać („i wygadać”) około osiemdziesiąt piosenek i monologów. Ostatnią z tej serii była piosenka o antysemityzmie przychodzącym z Niemiec: „Zamieńmy się nosami, / ty dasz mi swój nos pański, / z dziurkami nad wąsami / swój nos starogermański”.

Słowo należy się jeszcze wielkiemu poprzednikowi Lopka – Józefowi Ursz-Ursteinowi, sławnemu „Pikusiowi”. Podbił Warszawę wiosną 1917 roku i przez kilka następnych lat był jej ulubieńcem. „Jego rozmowy telefoniczne z Micią – Titipulką, jego tradycyjna Włastowa „Uś! wiosna ta” musiały powtarzać się w każdym programie” – wspominał Kazimierz Krukowski.

A w parze z Tomem Urstein „dialogował” jako Maks i Moryc.

Najlepszymi wykonawcami szmoncesów przed wojną byli Aprikosenkranz i Untenbaum grani przez Mieczysława Monderera i Adolfa Fleischera z „Wesołej Lwowskiej Fali” oraz Kazimierz Krukowski – Lopek

Specyficznym gatunkiem humoru spopularyzowanym w latach międzywojennych był szmonces. Pokazywał on stereotyp Żyda, najczęściej kupca żydowskiego używającego niepoprawnego języka, przekręcającego wyrazy, wplatającego słowa zaczerpnięte z jidysz, mówiącego z fatalnym akcentem. Samo słowo „szmonces” pochodzi z jidysz i oznacza „kawał, dowcip żydowski, żartobliwą, satyryczną piosenkę o tematyce żydowskiej”. Ale przecież język szmoncesu miał podtekst filozoficzny i często krył w sobie prawdziwą mądrość.

Pozostało 92% artykułu
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką