Trudno dokładnie określić, jaka część ucieczek była efektem zajść antysemickich, na które najczęściej się powoływano. Według strony polskiej miał to być tylko pretekst. W dużej mierze można to wytłumaczyć coraz bardziej rozluźniającymi się więzami pomiędzy Żydami a państwem polskim. Wielu z nich w Zagładzie straciło całą rodzinę i jednocześnie wiarę w sens powrotu do kraju. Wzrastała chęć przedostania się do Palestyny i budowy nowego, a co najważniejsze – własnego jutra.

Nie mogło to oczywiście wpłynąć na zwiększenie zaufania do pozostałych w armii Żydów. Z raportów i pisemnych relacji wynika, iż najlepiej radzono sobie z tym problemem w 1. Brygadzie Spadochronowej, z której zdezerterowało kilku spadochroniarzy. Stało się tak dzięki wytrwałej postawie gen. Sosabowskiego, który osobiście dokonywał przeglądów niemal wszystkich pododdziałów, tłumacząc żołnierzom, iż sprawa dezercji nie ma nic wspólnego z narodowością uciekinierów. Przez cały czas w brygadzie robiono wszystko, aby utrzymać atmosferę braterstwa żołnierskiego bez względu na pochodzenie czy wyznanie kolegów.

Początkowo w obawie o morale armii całej sprawy nie nagłaśniano i złapanych dezerterów oddawano pod opiekę Brytyjczyków. Kiedy jednak Londyn zażądał od władz polskich ukrócenia tego procederu, odmawiając przyjęcia kolejnych uciekinierów, musieli oni stanąć oficjalnie przed sądem wojskowym.

Gdy informacja o tym przedostała się do prasy, wokół polskiej armii wybuchła ponownie niebywała medialna awantura. Wkrótce sprawa trafiła także na forum parlamentu brytyjskiego, nabierając wyraźnie charakteru politycznego. Koła syjonistyczne ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii organizowały demonstracje, oficjalnie domagając się ustąpienia polskich władz wojskowych i cywilnych. Te absurdalne żądania i psucie wizerunku państwa polskiego pogłębiały tylko atmosferę nieufności, kładąc się jeszcze większym cieniem na stosunki polsko-żydowskie.