Kanonada Francuzów i przyrody

Stosunek sił był korzystny dla Francuzów. Zdziesiątkowana dyzenterią armia pruska liczyła pod Valmy najwyżej 34 tys. żołnierzy, a ponieważ Austriacy pod Clerfaytem byli o dzień drogi od pola bitwy, Prusacy musieli wydzielić odwód z własnej armii.

Aktualizacja: 05.09.2008 23:46 Publikacja: 05.09.2008 13:21

Kanonada Francuzów i przyrody

Foto: bridgeman art library

Red

Kellermann natomiast dysponował 20 tys. żołnierzy wspieranych przez równie liczne wydzielone oddziały Armii Ardenów, której reszta w sile 16 tys. ludzi stała w odwodzie.

O wpół do pierwszej rozpoczęła się wymiana ognia z armat. Prusacy Tempelhofa, mimo że górujący nad wzgórzem wiatrak ułatwiał celowanie, pudłowali niemiłosiernie, ale gdy przy dźwiękach skocznej muzyki piechurzy ruszyli do ataku z takim spokojem i precyzją, jakby to były manewry, niejednemu z żołnierzy francuskich zadrżało z trwogi serce, a gdy 1200 metrów przed wzgórzem błyskawicznie rozwinęli się do ataku, zrodziła się obawa, że – jak parę miesięcy temu – pierzchną w popłochu.

Kellermann jednak udowodnił, że wie, jak dowódca powinien podtrzymać na duchu podkomendnych. Żwawo uwijał się na koniu wśród swych batalionów. Trzymając nad głową kapelusz ozdobiony trójkolorowym pióropuszem, wzniósł okrzyk: Vive la nation!, który podjęły tysiące ust. Wkrótce potem zabrzmiały donośnie rewolucyjne pieśni: Ca ira, Karmaniola i wreszcie Marsylianka.

To nie śpiew powstrzymał Prusaków, lecz celny ogień znakomicie dowodzonej i wyszkolonej artylerii francuskiej, wyposażonej w nowoczesne działa systemu Gribeauvala. Chociaż większość kartaczy grzęzła w błocie, nie wybuchając, to efekt ostrzału był tak znaczny, że książę Brunszwiku nakazał przerwać atak, ponieważ chciał najpierw złamać opór Francuzów ogniem własnych dział. W trakcie tego natarcia odznaczył się król pruski, który chcąc dodać ducha swym żołnierzom, z rozmyślną nonszalancją wysunął się przed pierwszą linię, wystawiając się na cel francuskim kanonierom.

Kellermann, pod którym zabito konia, widząc, że przeciwnik się zatrzymał, wydał rozkaz formowania się do kontrataku i chociaż były to tylko działania pozorowane, osiągnęły zamierzony efekt u przeciwnika, wzmocniły też morale we własnych szeregach. W tym czasie wśród broniących wzgórza pojawił się Dumouriez, który ceremonialnie przywitał się z dowódcą Armii Środka i jakby w odpowiedzi na odważną postawę króla pruskiego obaj generałowie wyszli przed front swych wojsk; tu, pod gradem kartaczy, zachowując wszelkie pozory spokoju, przystąpili do omawiania sytuacji na polu bitwy.

Wznowiony przez Prusaków z wielką intensywnością ostrzał wreszcie okazał się skuteczny. O 14 w drugiej linii Francuzów eksplodowały trzy jaszcze. Ustawione zbyt blisko, zniszczyły jedną z baterii, raniąc i zabijając wielu piechurów. Wywołały nie lada zamieszanie. I znów ich dowódca nie stracił głowy, szybko przywrócił spokój, a na miejsce zniszczonych armat ściągnął z lewego skrzydła baterię artylerii konnej. Ogień francuskich dział po niespełna 20 minutach był równie intensywny jak uprzednio.

Około 16 Prusacy ruszyli ponownie, ale i tym razem bez powodzenia, a jednoczesna próba zdobycia Mont Yvron również zakończyła się fiaskiem. Teraz bitwa ograniczyła się do obopólnej kanonady, która wskutek zapadających ciemności ustała o wpół do szóstej. Ledwie zamilkły działa, a już niebo rozdarła błyskawica i własną kanonadę zaczęła gwałtowna burza. Wtedy wreszcie nadciągnął zdrożony korpus Clerfayta – wzmocnieni alianci mogli myśleć o kontynuacji bitwy nazajutrz, znów zwołano posiedzenie sztabu. Fryderyk Wilhelm uświadomił sobie w końcu, że brakuje mu talentu wojskowego swego przodka, i podejmowanie decyzji pozostawił wodzowi naczelnemu. Ten nocną dyskusję skonkludował jednym zdaniem: „Hier Schlagen wir nicht” (tutaj nie będziemy walczyć).

Do drugiego dnia bitwy zatem już nie doszło: po trwających ponad tydzień negocjacjach dowództwo aliantów, wobec pogłębiających się trudności aprowizacyjnych, uzyskawszy odpowiednie gwarancje, nakazało odwrót, natomiast żołnierze francuscy mogli świętować swój triumf już jako obrońcy Republiki, gdyż 21 września Zgromadzenie Narodowe uchwaliło obalenie monarchii.

Kellermann natomiast dysponował 20 tys. żołnierzy wspieranych przez równie liczne wydzielone oddziały Armii Ardenów, której reszta w sile 16 tys. ludzi stała w odwodzie.

O wpół do pierwszej rozpoczęła się wymiana ognia z armat. Prusacy Tempelhofa, mimo że górujący nad wzgórzem wiatrak ułatwiał celowanie, pudłowali niemiłosiernie, ale gdy przy dźwiękach skocznej muzyki piechurzy ruszyli do ataku z takim spokojem i precyzją, jakby to były manewry, niejednemu z żołnierzy francuskich zadrżało z trwogi serce, a gdy 1200 metrów przed wzgórzem błyskawicznie rozwinęli się do ataku, zrodziła się obawa, że – jak parę miesięcy temu – pierzchną w popłochu.

Pozostało 82% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem