Dezynfekcyjna inhalacja

Zeznanie Kurta Gersteina, szefa Instytutu Higieny SS w Berlinie, złożone w czasie procesu Oswalda Pohla w Norymberdze w 1947 r., na temat procesu zabijania w ośrodku zagłady w Bełżcu.

Publikacja: 08.09.2008 15:34

Dezynfekcyjna inhalacja

Foto: Rzeczpospolita

„W czerwcu 1942 r. udałem się [...] do Lublina, zabierając ze sobą 100 kg kwasu pruskiego. W Lublinie SS-Obergruppenführer Globocnik powiedział mi, zastrzegając się, że chodzi tu o najbardziej tajną sprawę, iż w obozach Bełżec, Sobibór i Treblinka uśmierca się ludzi w komorach gazowych gazami spalinowymi z motorów Diesla. Zadaniem moim miało być zastosowanie innego środka – kwasu pruskiego, który będzie działał szybciej i przyspieszy całą akcję. Obecny przy tej rozmowie przedstawiciel Ministerstwa Spraw Wewnętrznych dr Herbert Linder zapytał, czy nie byłoby lepiej palić zwłoki, zamiast je grzebać, bo może następne pokolenie będzie inaczej myśleć o tej sprawie. Globocnik odpowiedział na to, że gdyby kiedyś jeszcze jakieś następne pokolenie miało być takie słabe i tchórzliwe i nie rozumiałoby ich dzieła, cały narodowy socjalizm byłby niepotrzebny. Zdaniem jego należałoby wraz ze zwłokami pomordowanych zakopywać tablice brązowe, na których byłoby wypisane, że »...myśmy to byli, którzy mieliśmy odwagę doprowadzić do końca to gigantyczne dzieło«. [...].

Następnego dnia udaliśmy się do Bełżca, gdzie w całej okolicy unosił się odrażający zapach. Obok małego budynku stacyjnego znajdował się duży barak z napisem »garderoba« z okienkiem na »rzeczy wartościowe« oraz pomieszczenie, w którym stało około 100 krzeseł fryzjerskich. Nieco dalej stał badehaus [łaźnia], a przy nim w wielkich betonowych donicach kwiaty. Na dachu baraku umieszczona była wykonana z miedzi gwiazda Dawida, na froncie zaś widniał napis »Stiftung Heckenholt«.

Nazajutrz nadszedł pociąg ze Lwowa – 45 wagonów zawierających 6700 ludzi, z których 1450 już nie żyło. 200 Ukraińców otwierało drzwi wagonów i batami wypędzało przywiezionych ludzi. Musieli się rozebrać, odłożyć protezy i okulary oraz oddać bez pokwitowania pieniądze i kosztowności. Kobiety skierowano do fryzjera, gdzie obcięto im włosy, które zapakowano do worków. Zupełnie nadzy mężczyźni, kobiety, dzieci i niemowlęta kierowani byli następnie do owego badehausu. U wejścia SS-mani tłumaczyli im, że nic im się nie stanie, że muszą tylko głęboko oddychać, że jest to dezynfekcyjna inhalacja zabezpieczająca przed chorobami. Niedowierzających i opornych wpędzono tam batami. [...] Po zapełnieniu komór zamknięto drzwi, a SS-Unterscharführer Heckenholt zapuścił motor Diesla. [...] Słyszeliśmy dochodzący stamtąd płacz. Prof. dr Pfannenstiel zrobił uwagę: »Całkiem jak w synagodze«. Po 32 minutach otworzono komory i rozpoczęto wyciąganie stojących jak słupy bazaltowe zwłok. Można było rozpoznać rodziny trzymające się za ręce.

24 ludzi zajęło się następnie otwieraniem ust umarłym żelaznymi hakami w celu stwierdzenia, czy nie ma tam złotych zębów. Zwłoki ze złotymi zębami odciągano na lewo, bez nich – na prawo. Inni oprawcy kontrolowali otwory odbytowe i części płciowe w poszukiwaniu brylantów, złota itp. Dentyści wyrywali złote zęby, mostki i korony.

[...]

Zwłoki wrzucano po dokonaniu wszystkich tych zabiegów do wielkich dołów, 100 x 20 x 12 m. Po paru dniach zwłoki nabrzmiewały i podnosiły się o 2 – 3 m, po czym znów opadały. Dopełniano wówczas doły i przysypywano je warstwą piasku grubości mniej więcej 10 cm”.

„W czerwcu 1942 r. udałem się [...] do Lublina, zabierając ze sobą 100 kg kwasu pruskiego. W Lublinie SS-Obergruppenführer Globocnik powiedział mi, zastrzegając się, że chodzi tu o najbardziej tajną sprawę, iż w obozach Bełżec, Sobibór i Treblinka uśmierca się ludzi w komorach gazowych gazami spalinowymi z motorów Diesla. Zadaniem moim miało być zastosowanie innego środka – kwasu pruskiego, który będzie działał szybciej i przyspieszy całą akcję. Obecny przy tej rozmowie przedstawiciel Ministerstwa Spraw Wewnętrznych dr Herbert Linder zapytał, czy nie byłoby lepiej palić zwłoki, zamiast je grzebać, bo może następne pokolenie będzie inaczej myśleć o tej sprawie. Globocnik odpowiedział na to, że gdyby kiedyś jeszcze jakieś następne pokolenie miało być takie słabe i tchórzliwe i nie rozumiałoby ich dzieła, cały narodowy socjalizm byłby niepotrzebny. Zdaniem jego należałoby wraz ze zwłokami pomordowanych zakopywać tablice brązowe, na których byłoby wypisane, że »...myśmy to byli, którzy mieliśmy odwagę doprowadzić do końca to gigantyczne dzieło«. [...].

Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką