Wcześniej z królową Marysieńką (Grażyną Wolszczak) u boku jechał konno spod Wawelu odświętnie udekorowaną Drogą Królewską. Na początku pochodu zwycięzców spod Wiednia pojawiła się straż torująca drogę, potem bębniarze, puszkarze, wojsko piesze i husarze, a wreszcie para królewska. Za nimi oficerowie, dwórki w karetach, wozy z łupami, jeńcy tureccy. Razem ponad 80 koni i 400 osób z bractw rycerskich i grup zajmujących się rekonstrukcją historycznych wydarzeń z Polski, Czech, Niemiec i Ukrainy. Na trasie witały ich tysiące krakowian.
Wszystko odbyło się tak, jak miało to miejsce w grudniu 1683 roku. Przed Wieżą Ratuszową stanęło podium z dwoma fotelami, na których usiedli król z królową. Witali ich dwaj rajcy miejscy w kontuszach. Mieszczanie i żołnierze wołali: Wiwat król! Wiwat królowa! Wiwat Najjaśniejsza Rzeczpospolita!
Przed podium pojawiły się łupy spod Wiednia i jeńcy tureccy. Król przy owacjach zgromadzonych darował im wolność i sowicie wyposażył, by mogli osiąść we wsi Żółkiew i zostać kupcami.
– Chcę okazać, jak wielką czcią obdarzam zwycięzców spod Wiednia – mówiła królowa Marysieńka, dziękując też mieszczanom krakowskim, że wraz z nią trwali w modlitwach o boże błogosławieństwo dla walczących.
– Królowo, miłości mego serca! I twoje zasługi nie pozostaną niedostrzeżone. Nie ty zaś, Marysieńko, dziękować winnaś, lecz my tobie za serce, wiarę i mądrość. A wprzódy ja sam, najszczęśliwszy mąż na ziemi! – wołał z żarem Sobieski-Olbrychski. Grała muzyka, królewscy muszkieterzy strzelali na wiwat. Na koniec zabrzmiało na rynku uroczyste „Te Deum”.