Arsenał minionych wieków

Publikacja: 10.10.2008 05:40

Brytyjski okręt liniowy HMS „Asia”

Brytyjski okręt liniowy HMS „Asia”

Foto: bridgeman art library

[srodtytul]Okręty liniowe[/srodtytul]

Od drugiej połowy XVII wieku okręty liniowe dzierżyły palmę pierwszeństwa w wojnach morskich. Także pod Navarino stanowiły trzon flot, w tym turecko-egipskiej. Ich nazwa związana jest z taktyką stosowaną podczas bitew. Otóż płynęły one w linii (szyk torowy) jeden za drugim, starając się maksymalnie wykorzystać ogień prowadzony z pokładów burtowych, trzech najczęściej. Okręty zaliczane do I klasy/rangi – najwyższej – mogły posiadać nawet 120 dział wszystkich kalibrów, z najmniejszymi włącznie, a w nielicznych czteropokładowych liniowcach (odpowiednio zmodyfikowany pokład górny) jeszcze więcej! Oczywiście jednostek I klasy było we flotach relatywnie mało; kilka, kilkanaście. Słynny szwedzki galeon „Vasa” z początku XVII wieku, zaliczany do najpotężniejszych wówczas okrętów, wydobyty z Bałtyku i eksponowany w Sztokholmie, miał 64 działa. Rangi ustalano m.in. na podstawie liczby pokładów działowych, ilości i rodzajów dział. Od końca XVIII do pierwszej połowy XIX wieku parametry techniczne okrętów liniowych nie ulegały radykalnym zmianom, chociaż modyfikacje klasyfikacyjne trwały nieustannie, a okręty budowano według regionalnych wzorców. W Anglii wyróżniano sześć klas (z fregatami włącznie).

Okręty liniowe miały prostą linię kadłuba, a w przekroju poprzecznym zbliżone były do jaja; trzy wysokie maszty z dodatkowymi bramstengami, dzięki którym żagle rozpinano na czterech rejach, a nie – jak dotychczas – na trzech, pozwalały płynąć temu kolosowi z prędkością nawet do 12 – 13 węzłów. Wyporność okrętu liniowego mogła dochodzić do 2500 t, długość do 70 m, a szerokość do 14 – 16 m przy zanurzeniu nawet do 7 m. Przyjął się zwyczaj malowania burt okrętowych w pasy czarne i białe (wcześniej, w czasach Trafalgaru, popularny był żółty), biegnące wzdłuż wzmocnień poszycia. Na pokładzie znajdowało się niekiedy prawie 900 ludzi – kanonierów, marynarzy, żołnierzy piechoty morskiej. Budowa okrętów liniowych była tak materiałochłonna, że już w XVIII wieku w gwałtownie rozwijającej swój morski potencjał Anglii zaczęło brakować drewna.

[srodtytul]Fregaty, korwety, brandery[/srodtytul]

Liczba liniowców świadczyła o potędze floty, jednak duże znaczenie miały też okręty predysponowane do bardziej uniwersalnego wykorzystania.

To przede wszystkim mniejsze fregaty, również trzymasztowe, będące w zasadzie protoplastami późniejszych krążowników. Dwupokładowe (licząc z pokładem górnym, odkrytym) fregaty były również znakomicie uzbrojone (40 – 60 dział) i często wspomagały większe jednostki podczas walnych bitew.Dużą zwrotność i szybkość zapewniał nieco inny niż w okręcie liniowym układ żagli. Otóż stosowano żagle boczne zwane lizlami, znacznie zwiększające powierzchnię. Dzięki temu fregata nadawała się doskonale do samodzielnych dalekich działań, choćby na liniach komunikacyjnych wroga, służby patrolowej i pościgów. Wyporność tych okrętów sięgała do 600 t, długość do 40 m, szerokość do 6 – 10 m, a zanurzenie do 5 m. Załoga liczyła około 300 osób. Czasami różnica między większymi fregatami a mniejszymi liniowcami była stosunkowo niewielka.

Jeszcze mniejszą jednostką była dwu- lub trzymasztowa korweta (w Anglii zwana slupem) o podobnym ożaglowaniu jak we fregacie, której artylerię (kilkanaście – kilkadziesiąt dział) rozmieszczano na jednym pokładzie. Używano jej do służby pomocniczej. Od wieków pewną rolę w bitwach morskich odgrywały brandery, czyli jednostki przeznaczone do samobójczych ataków. Po uprzednim podpaleniu nakierowywano je na flotę przeciwnika, stłoczoną najczęściej w porcie lub kotwicowisku. Chociaż w sumie nieczęsto okazywały się efektywne przeciwko doświadczonemu przeciwnikowi, zdarzały się imponujące sukcesy.

W 1822 roku w wyniku akcji greckich branderów dowodzonych przez Konstantinosa Kanarisa na dno poszedł turecki liniowiec „Mansur el Liwa”; razem z nim morska toń pochłonęła ponoć ponad 2000 ludzi. Co ciekawe, brandery były często uzbrojone w armaty; kiedy zaś puszczano taką pochodnię, ta „samodzielnie” odpalała nabite lufy, utrudniając napadniętemu skuteczną akcję.

[srodtytul]Uzbrojenie okrętowe[/srodtytul]

Siła ognia była tak wielka, że pokonany w artyleryjskim pojedynku przeciwnik poddawał się albo zamieniał w bezkształtną masę drewna.

Kiedy naprzeciwko siebie stawały okręty podobnej klasy, decydowało wyszkolenie kanonierów. Najcięższe armaty, 36-funtowe, ustawiane były zawsze na najniższym pokładzie (głównym), na pokładzie środkowym rozmieszczano lufy średnich wagomiarów, na górnym znajdowały się nieliczne lżejsze działa. Rola tych ostatnich polegała przede wszystkim na rażeniu siły żywej (marynarzy i strzelców) oraz niszczeniu masztów, żagli i takielunku. Cięższe działa z dolnych pokładów służyły do strzelania „w drewno”.

Morskie działa różniły się od lądowych w zasadzie jedynie żelaznymi zazwyczaj lufami i lawetami; solidne drewniane klocowe łoże zaopatrzone było w dwie pary niewielkich kółek, dzięki którym po strzale armata mogła swobodnie odbić do tyłu. System lin i bloków zapobiegał zbyt dalekiemu uskokowi działa, umożliwiał ponadto podciągnięcie armaty po załadowaniu. Stosowano już wówczas oczywiście gotowe ładunki, tak jak na lądzie. Osobliwością okrętowych luf były skałkowe zamki (jak w zwykłych karabinach) do wywołania zapłonu.

Typowo okrętowym natomiast działem była karonada wynaleziona w XVIII wieku w Anglii. Była to krótka i stosunkowo lekka haubica (kaliber dochodził do 68 funtów) osadzona na drewnianej platformie pozwalającej na manewrowanie w poziomie; do nastawiania kąta podniesienia służyła śruba. Dostosowana była do strzelania małymi ładunkami. Niewielka prędkość początkowa i duży pocisk zapewniały prawdziwie niszczycielską moc (karonadę zwano rozmiażdżaczem).

Na okrętach rosyjskich natomiast ustawiano m.in. jednorogi. Oprócz artylerii na pokładach okrętów znajdował się spory arsenał indywidualnej broni białej i palnej. Żołnierze piechoty morskiej oraz członkowie załogi, którzy nie mieli innych zadań, prowadzili ostrzał z broni długiej i krótkiej. W przypadku abordażu w ruch szły dodatkowo szable, marynarskie tasaki, pistolety, noże, siekiery i piki. Typowo morską bronią, choć używaną także sporadycznie w kawalerii, były garłacze z lejkowatym wylotem lufy. Strzelano z nich siekańcami.

[srodtytul]Okręty liniowe[/srodtytul]

Od drugiej połowy XVII wieku okręty liniowe dzierżyły palmę pierwszeństwa w wojnach morskich. Także pod Navarino stanowiły trzon flot, w tym turecko-egipskiej. Ich nazwa związana jest z taktyką stosowaną podczas bitew. Otóż płynęły one w linii (szyk torowy) jeden za drugim, starając się maksymalnie wykorzystać ogień prowadzony z pokładów burtowych, trzech najczęściej. Okręty zaliczane do I klasy/rangi – najwyższej – mogły posiadać nawet 120 dział wszystkich kalibrów, z najmniejszymi włącznie, a w nielicznych czteropokładowych liniowcach (odpowiednio zmodyfikowany pokład górny) jeszcze więcej! Oczywiście jednostek I klasy było we flotach relatywnie mało; kilka, kilkanaście. Słynny szwedzki galeon „Vasa” z początku XVII wieku, zaliczany do najpotężniejszych wówczas okrętów, wydobyty z Bałtyku i eksponowany w Sztokholmie, miał 64 działa. Rangi ustalano m.in. na podstawie liczby pokładów działowych, ilości i rodzajów dział. Od końca XVIII do pierwszej połowy XIX wieku parametry techniczne okrętów liniowych nie ulegały radykalnym zmianom, chociaż modyfikacje klasyfikacyjne trwały nieustannie, a okręty budowano według regionalnych wzorców. W Anglii wyróżniano sześć klas (z fregatami włącznie).

Pozostało 80% artykułu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Historia
Generalne Gubernatorstwo – kolonialne zaplecze Niemiec
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Historia
Tysiąc lat polskiej uczty
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni