Niechęć do „studenckich wichrzycieli” starano się dodatkowo wywołać, wymieniając stanowiska zajmowane przez ich rodziców w reżimowym aparacie władzy po 1944 r. Aby jeszcze mocniej ich zdyskredytować, wykorzystując społeczną pamięć zbrodni hitlerowskich, wskazano, że zdarzenia były elementem syjonistyczno-niemieckiego spisku wymierzonego w naród polski. Podobne tezy powtarzano w kolejnych tygodniach w dziesiątkach innych artykułów i podczas setek zebrań aktywu partyjnego. Tym samym ówczesną falę społecznych żądań reform w kraju próbowano wytłumaczyć zakulisową działalnością „syjonistów” i dawnych stalinowskich dygnitarzy odsuniętych od władzy. Wątek żydowski pojawił się ponownie podczas wystąpienia Gomułki przed warszawskim aktywem partyjnym 19 marca 1968 r. Nie mówił tym razem o piątej kolumnie, podzielił natmiast obywateli o żydowskich korzeniach na sympatyków Izraela, kosmopolitów i tych szczerze oddanych Polsce Ludowej. Osobom wiązanym z pierwszą kategorią po raz kolejny zaproponował emigrację. Więcej miejsca poświęcił Antoniemu Słonimskiemu, sugerując, że obecność pisarza wśród ludzi krytykujących rząd PRL wynika z braku patriotyzmu. Co ciekawe, Gomułka nie uznał syjonizmu za realne niebezpieczeństwo dla PRL. Część działaczy PZPR słuchających I sekretarza w Sali Kongresowej uznała jego wystąpienie za zbyt powściągliwe. Niedwuznacznie domagali się, by Żydów usunięto ze stanowisk kierowniczych i by jak najszybciej masowo opuścili Polskę.

Atmosfera nagonki wytworzona akcją prasową, mimowolnie wzmocniona przemówieniem Gomułki, nota bene zaaprobowanym przez Biuro Polityczne, utrzymywała się do maja. Wówczas Gomułka zaniepokojony i poirytowany przekształceniem akcji dyscyplinowania inteligenckich dysydentów w czystkę antysemicką zażądał powstrzymania dalszych publikacji „antysyjonistycznych”. Osoby, które próbowały to zignorować, zostały ukarane. Kampania antysemicka zamarła, ale jej skutki okazały się długofalowe. Tysiące osób, mimo silnych związków emocjonalnych z Polską, uznały, że muszą opuścić kraj.