Franciszek Józef I nie mógł sobie pozwolić na przedłużanie wojny. Groziło to, poza utratą Lombardii, rewoltą w Wenecji, w pobliże której demonstracyjnie podpłynęła eskadra francuskiej marynarki. Mogłoby to wywołać reakcję łańcuchową i poruszyć narody monarchii habsburskiej, zwłaszcza Węgrów i Polaków.
Na zawarciu pokoju, ze względu na sytuację międzynarodową, zależało również Napoleonowi III. Zaniepokojone wzrostem francuskiej potęgi Prusy zmobilizowały sześć korpusów, koncentrując je w sąsiadującej z Francją Nadrenii. Regent Wilhelm wspominał o swej gotowości do – jak to ujął – „zbrojnego pośrednictwa”.
Zresztą nastroje w całym Związku Niemieckim były proaustriackie. Choć to Austria rozpętała wojnę, a więc kraje członkowskie związku nie były zobligowane do przyjścia jej z pomocą, to jednak w Wiedniu żywiono nadzieję, że poczucie solidarności ogólnoniemieckiej okaże się silniejsze niż przywiązanie do litery prawa.
Na szybkim zakończeniu wojny z podobnych względów co Austriakom zależało carowi Aleksandrowi II, który obawiał się, aby drugi Bonaparte znów nie dał Polakom przykładu, jak mają zwyciężać. W Warszawie zresztą można było zaobserwować ożywienie polityczne. Ponad 240 studentów Akademii Medyko-Chirurgicznej w proteście przeciw dodatkowym egzaminom złożyło w dziekanacie podania o dymisję.
Władze rosyjskie odebrały to jako demonstrację polityczną, zwłaszcza że stało się to w dniu bitwy pod Magentą. Konsul francuski w Warszawie Pierre Ségur-Dupeyron donosił centrali, że zwycięstwo pod Solferino uradowało nawet miejscowe straganiarki. Przywrócenie zachwianej równowagi sił w Europie postulowali także Brytyjczycy.