Przybyły zza Buga starszy mężczyzna, który w domu opieki (pensjonacie?) wprowadza się do pokoju zajmowanego przez 75-letniego Omulskiego, człowieka – jak twierdzi sam zainteresowany – o „zdecydowanym światopoglądzie”. O Szymonowiczu nie wie nic, ponad to, czego dowiedział się od posługaczki: że podobno kiedyś był bogaty.
Omulski bardzo jest ciekaw nowego współlokatora, grozą przejmuje go jednak jego wygląd, a konkretnie – wybitnie semicki nos.
Przez następne dni stara się mieć z Szymonowiczem jak najmniej do czynienia i jak na zbawienie czeka na powrót innego współlokatora, ex-ministra Horwata. Gdy ten wreszcie przyjechał, ledwie Omulski zdążył ich sobie przedstawić, panowie ucałowali się serdecznie. Okazało się, że Horwat dwa razy był u Szymonowicza w Horyłce (następnie Goriłce) na kaczkach, w tym raz z samym generałem Józefem Hallerem...
Kiedy zdumiony Omulski zwraca uwagę Horwata na starozakonny wygląd nowego lokatora, ten powiada: „Żeby pan był taki aryjczyk jak on!” i dodaje, że Szymonowicz jest bliskim krewnym lwowskiego biskupa Stefanowicza.
Systemowi wartości Omulskiego grozi krach. W końcu jednak tworzy definicję: „Wszyscy ludzie, którzy podobni są do Żydów, choć nimi nie są, w istocie nimi są”.