Nieudana szarża mjr. Reno

Około południa oddziały amerykańskie ruszyły ku swemu przeznaczeniu. Początkowo Custer koordynował działania wszystkich sił, ale potem skupił się na swym oddziale.

Publikacja: 14.11.2008 02:50

Mjr Marcus Reno

Mjr Marcus Reno

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

Tymczasem ludzie Benteena po zbadaniu lewej flanki maszerowali niespiesznie i na punkt zborny dotarli godzinę po opuszczeniu go przez Custera i Reno. Na dodatek pojawiły się informacje, że żołnierze zostali spostrzeżeni i Indianie pospiesznie ewakuują obóz. Nie było już na co czekać – Reno otrzymał rozkaz ataku.

O godz. 15, mając w pamięci słowa Custera, że w razie potrzeby zostanie wsparty wszystkimi siłami, Reno zarządził szarżę. Przed galopującymi jeźdźcami widniał pogrążony w popołudniowej drzemce obóz. Po dwóch milach major nakazał jednak żołnierzom zsiąść z koni i otworzyć ogień do Indian, którzy w coraz większej liczbie przybywali na pole bitwy. Do walki ruszyli spontanicznie, bez niczyjego rozkazu. Nikt się nie oszczędzał, wszak chodziło o życie rodzin i dobytek.

Wkrótce na placu boju było już 500 wojowników, którzy prażyli ze strzelb i łuków do niebieskiej tyraliery. Wreszcie zaczęli obchodzić lewą flankę jankesów. Zagrożony okrążeniem Reno wydał rozkaz: „Zmienić front! Biegiem marsz!” – i cała formacja znalazła chwilowe schronienie w pobliskim lesie. W trop za nimi ruszyli Hunkpapowie i inni wojownicy, który liczba dochodziła już do tysiąca.

Pozycja w lesie była trudna do obrony, zwłaszcza że Indianie znów zaczęli oskrzydlać Amerykanów. Reno dał komendę, by dosiąść koni i wycofywać się. Za chwilę zbłąkana kula wyrwała część czaszki stojącego obok indiańskiego zwiadowcy Krwawego Noża. Szczątki mózgu i krew obryzgały majora. Nie wszyscy go zrozumieli lub usłyszeli, toteż kilkunastu żołnierzy pozostało w zaroślach. Odwrót do brodu zamienił się w paniczną ucieczkę. Indianie byli wszędzie: z przodu, tyłu i po bokach. Z karabinów i łuków strzelali do galopujących żołnierzy.

Ściągali ich z koni i zabijali powalonych. Odepchnięci od brodu, żołnierze znaleźli wreszcie przeprawę. Część z nich bez przeszkód przedostała się na drugi brzeg, ale Reno nie zadbał, by zorganizować obronę na wysokiej skarpie. Pozostali nie mieli tyle szczęścia i Indianie bezkarnie strzelali do kłębowiska ludzi i koni. Wreszcie utraciwszy trzecią część ludzi, oddział majora zatrzymał się po drugiej stronie Little Big Horn na wzgórzu, które zyskało później nazwę Wzgórza Reno. Siuksowie próbowali okrążyć kawalerzystów i podpalili trawy. Narażeni na ciągły ostrzał żołnierze wkrótce zaczęli się dusić w dymie.

Indianie podchodzili coraz bliżej. Za wojownikami kroczyły kobiety, wznosząc okrzyki i mobilizując swych mężczyzn do walki. Zajęły się także dobijaniem napastników i kaleczeniem ich ciał. Rannego Murzyna Isaiaha Dormana, zwanego przez Indian „czarnym białym człowiekiem Custera”, kobieta Orli Nos dobiła strzałem z karabinu, a inne Indianki rzuciły się do zwłok. Pocięty nożami, z przybitymi do ziemi metalowym kolcem jądrami i uciętym penisem wetkniętym w usta, pozostał nad Little Big Horn jako znak zemsty. Masakra skończyła się nagle, tak jak się zaczęła. Nie było to spowodowane twardą postawą żołnierzy Reno, lecz wycofaniem się Siuksów, którzy musieli teraz bronić obozu przed oddziałem Custera.

Tymczasem ludzie Benteena po zbadaniu lewej flanki maszerowali niespiesznie i na punkt zborny dotarli godzinę po opuszczeniu go przez Custera i Reno. Na dodatek pojawiły się informacje, że żołnierze zostali spostrzeżeni i Indianie pospiesznie ewakuują obóz. Nie było już na co czekać – Reno otrzymał rozkaz ataku.

O godz. 15, mając w pamięci słowa Custera, że w razie potrzeby zostanie wsparty wszystkimi siłami, Reno zarządził szarżę. Przed galopującymi jeźdźcami widniał pogrążony w popołudniowej drzemce obóz. Po dwóch milach major nakazał jednak żołnierzom zsiąść z koni i otworzyć ogień do Indian, którzy w coraz większej liczbie przybywali na pole bitwy. Do walki ruszyli spontanicznie, bez niczyjego rozkazu. Nikt się nie oszczędzał, wszak chodziło o życie rodzin i dobytek.

Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy