Tymczasem ludzie Benteena po zbadaniu lewej flanki maszerowali niespiesznie i na punkt zborny dotarli godzinę po opuszczeniu go przez Custera i Reno. Na dodatek pojawiły się informacje, że żołnierze zostali spostrzeżeni i Indianie pospiesznie ewakuują obóz. Nie było już na co czekać – Reno otrzymał rozkaz ataku.
O godz. 15, mając w pamięci słowa Custera, że w razie potrzeby zostanie wsparty wszystkimi siłami, Reno zarządził szarżę. Przed galopującymi jeźdźcami widniał pogrążony w popołudniowej drzemce obóz. Po dwóch milach major nakazał jednak żołnierzom zsiąść z koni i otworzyć ogień do Indian, którzy w coraz większej liczbie przybywali na pole bitwy. Do walki ruszyli spontanicznie, bez niczyjego rozkazu. Nikt się nie oszczędzał, wszak chodziło o życie rodzin i dobytek.
Wkrótce na placu boju było już 500 wojowników, którzy prażyli ze strzelb i łuków do niebieskiej tyraliery. Wreszcie zaczęli obchodzić lewą flankę jankesów. Zagrożony okrążeniem Reno wydał rozkaz: „Zmienić front! Biegiem marsz!” – i cała formacja znalazła chwilowe schronienie w pobliskim lesie. W trop za nimi ruszyli Hunkpapowie i inni wojownicy, który liczba dochodziła już do tysiąca.
Pozycja w lesie była trudna do obrony, zwłaszcza że Indianie znów zaczęli oskrzydlać Amerykanów. Reno dał komendę, by dosiąść koni i wycofywać się. Za chwilę zbłąkana kula wyrwała część czaszki stojącego obok indiańskiego zwiadowcy Krwawego Noża. Szczątki mózgu i krew obryzgały majora. Nie wszyscy go zrozumieli lub usłyszeli, toteż kilkunastu żołnierzy pozostało w zaroślach. Odwrót do brodu zamienił się w paniczną ucieczkę. Indianie byli wszędzie: z przodu, tyłu i po bokach. Z karabinów i łuków strzelali do galopujących żołnierzy.
Ściągali ich z koni i zabijali powalonych. Odepchnięci od brodu, żołnierze znaleźli wreszcie przeprawę. Część z nich bez przeszkód przedostała się na drugi brzeg, ale Reno nie zadbał, by zorganizować obronę na wysokiej skarpie. Pozostali nie mieli tyle szczęścia i Indianie bezkarnie strzelali do kłębowiska ludzi i koni. Wreszcie utraciwszy trzecią część ludzi, oddział majora zatrzymał się po drugiej stronie Little Big Horn na wzgórzu, które zyskało później nazwę Wzgórza Reno. Siuksowie próbowali okrążyć kawalerzystów i podpalili trawy. Narażeni na ciągły ostrzał żołnierze wkrótce zaczęli się dusić w dymie.