Arsenał minionych wieków

Publikacja: 21.11.2008 00:20

Zuluski wojownik uzbrojony w dwa oszczepy i skórzaną tarczę

Zuluski wojownik uzbrojony w dwa oszczepy i skórzaną tarczę

Foto: Rzeczpospolita, MS Marek Szyszko

[srodtytul]Kartaczownice[/srodtytul]

Podczas konfliktów kolonialnych toczonych pod koniec XIX wieku nowoczesne armie używały przeciwko swoim przeciwnikom kartaczownic. Tę broń, charakteryzującą się najczęściej wiązką kilku luf, uważają niektórzy za protoplastę karabinu maszynowego, jednak zasada działania była zupełnie inna. Łączenie luf w jedną całość, mające zwiększać liczbę wystrzelonych jednocześnie pocisków, miało średniowieczną genezę. Jednak dopiero wynalezienie scalonych nabojów w mosiężnej łusce pozwoliło w drugiej połowie XIX wieku opracować naprawdę efektywną broń.

Najsłynniejszym konstruktorem był Amerykanin Richard Gatling, którego wiązkowy karabin (kilka wzorów) znalazł ograniczone zastosowanie w czasie wojny secesyjnej, a pełnię swoich możliwości pokazał w starciach z „dzikusami”.

Używali go też Brytyjczycy przeciwko Zulusom w 1879 roku. Broń miała dziesięć luf ułożonych wokół osi oraz dziesięć zamków, każdy z iglicą i wyrzutnikiem, umieszczonych w metalowym cylindrze; pomiędzy nimi znajdował się obrotowy donośnik, na który spływała siłą grawitacji amunicja z umieszczonego na górze okrągłego magazynka z 400 nabojami.

Całość była sprzęgnięta i napędzana umieszczoną z prawej strony korbą, której obrót przekazywany był poprzez przekładnię ślimakową.

Podczas jednego obrotu następował wystrzał z wszystkich luf.Stosowano naboje kaliber 11,43 mm w mosiężnej łusce z centralnym zapłonem. Szybkostrzelność praktyczna wynosiła 400 strzałów na minutę. Kartaczownice, choć nie wszystkie, były bronią efektywną, zapewniającą imponującą jak na owe czasy szybkostrzelność. Były jednak pewne wady: była to broń skomplikowana technicznie i przez to bardzo droga w produkcji, a duże rozmiary i waga ograniczały taktyczne zastosowanie, sprowadzając ją w zasadzie do roli obronnej. Nigdzie nie opracowano sensownej doktryny ich użycia na polu walki.

Ten rodzaj broni wyparły karabiny maszynowe napędzane nie mechanicznie, ale automatycznie – z wykorzystaniem energii gazów prochowych.

[srodtytul]Karabiny i rewolwery Brytyjczyków[/srodtytul]

Bronią, która stała się niemalże symbolem brytyjskiego kolonializmu, był karabin Martini-Henry. Była to broń jednostrzałowa, dostosowana do zespolonego naboju kaliber 11,45 mm, mająca zamek obrotowy konstrukcji Martiniego. Od spodu, tuż za osłoną spustu, znajdowała się dźwignia – jej pociągnięcie w dół powodowało opadnięcie zamocowanego na osi bloku zamka i jednoczesne napięcie iglicy mieszczącej się w jego wnętrzu, a także uruchomienie wyrzutnika łusek. Po wprowadzeniu naboju dźwignię unoszono w górę, powodując zamknięcie zamka; broń gotowa była do strzału. Stosowano do niej tradycyjny tulejowy bagnet kłujący, jak też potężny bagnet sieczny z rękojeścią z jelcem. Karabiny Martini Henry, w sumie kilka wzorów, używane były do lat 90. XIX wieku. Mimo pewnych kłopotów z amunicją śmiało można powiedzieć, że broń ta zbudowała brytyjskie imperium kolonialne. Oficerowie piechoty oraz kawalerzyści używali rewolwerów. Chociaż broń ta kojarzy się głównie z Ameryką i nazwiskiem Colt, to Anglicy dość wcześnie zaczęli konstruować udane modele, które skutecznie konkurowały z „kolegami” zza oceanu. Podstawowa różnica tkwiła w sposobie działania; otóż w coltach należało ręcznie odciągnąć kurek, natomiast rewolwery angielskie systemu Adamsa strzelały z samonapinania, czyli na skutek bezpośredniego działania na spust. Zapewniało to znacznie większą szybkostrzelność, ale duża siła potrzebna do naciśnięcia języka spustowego powodowała drgania broni, a przez to mniejszą precyzję. Dlatego w latach 60. XIX wieku pojawiła się w Albionie broń (Beaumont-Adams) o podwójnym działaniu. Brytyjczycy w zasadzie pozostali wierni temu rozwiązaniu; ich rewolwery są charakterystyczne także ze względu na łamany zazwyczaj szkielet.

Od czasów upowszechnienia się rewolwerów odtylcowych prym u Wyspiarzy zaczęła wieść broń produkowana przez zakłady Webley. W ciągu kilkudziesięciu lat dostarczyły armii kilka udanych rewolwerów.

[srodtytul]Tarcze i włócznie Zulusów[/srodtytul]

Do podstawowych atrybutów zuluskiego wojownika należały tarcza i broń drzewcowa. Tarcze wykonywane były z bydlęcych skór; z jednego zwierzęcia można było uzyskać materiał jedynie na dwie duże tarcze. Spreparowaną skórę przymocowywano przemyślnym wiązaniem do wzdłużnej tyczki.

Co ciekawe, tarcze te można było w szybki i prosty sposób zdemontować, tak aby były wygodniejsze do przenoszenia podczas marszów. W latach 70. XIX wieku używano dwóch rodzajów: dużej – chroniącej prawie całą sylwetkę człowieka (isihlangu) i mniejszej o długości niecałego metra (umbhumbhuluzo). Oczywiście tarcza w żaden sposób nie mogła chronić przed wystrzelonym z karabinu Martini Henry pociskiem ołowianym ważącym 31 g i wylatującym z prędkością 411 m/s. Mogła być jednak przydatna w walce na bliskim dystansie. Tarcze miały i drugie znaczenie, otóż kolor ich powierzchni informował o przynależności do danego oddziału – np. czarne używane były przez formacje młodych wojowników, a białe starszych, doświadczonych. Krótkich włóczni o masywnych, długich żelaznych grotach w formie lancetowatej lub wydłużonego rombu używano wyłącznie do walki na bliskim dystansie, jak i oszczepów – o grotach identycznych, lecz mniejszych. Groty osadzane były najczęściej za pomocą trzpienia, który wkładano w wydrążenie w drzewcu, a następnie klejono i owijano sznurem. Zulusi posiadali też broń palną. Biali chętnie sprzedawali rozmaite karabiny, które po wprowadzeniu kolejnego nowoczesnego wzoru zalegały w magazynach i były mało atrakcyjne dla jakiegokolwiek europejskiego kraju. Nabywaniem broni zajmowali się współpracujący z zuluską elitą biali agenci.

Oprócz starych kapiszonowych enfieldów i myśliwskich strzelb arsenał wojowników króla Cetshwayo zasiliły nowoczesne Martini Henry zabrane Anglikom po masakrze pod Isandlwaną. Oczywiście posiadanie broni palnej nie oznaczało, że czyniono z niej efektowny użytek; wyszkolenie strzeleckie było prawie żadne, a prochu i amunicji brakowało.

[i]Michał Mackiewicz, pracownik naukowy Muzeum Wojska Polskiego [/i]

[srodtytul]Kartaczownice[/srodtytul]

Podczas konfliktów kolonialnych toczonych pod koniec XIX wieku nowoczesne armie używały przeciwko swoim przeciwnikom kartaczownic. Tę broń, charakteryzującą się najczęściej wiązką kilku luf, uważają niektórzy za protoplastę karabinu maszynowego, jednak zasada działania była zupełnie inna. Łączenie luf w jedną całość, mające zwiększać liczbę wystrzelonych jednocześnie pocisków, miało średniowieczną genezę. Jednak dopiero wynalezienie scalonych nabojów w mosiężnej łusce pozwoliło w drugiej połowie XIX wieku opracować naprawdę efektywną broń.

Pozostało 91% artykułu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Historia
Generalne Gubernatorstwo – kolonialne zaplecze Niemiec
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Historia
Tysiąc lat polskiej uczty
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni