[srodtytul]Proch bezdymny[/srodtytul]
Jedyną wspólną cechą łączącą średniowieczną puszkę czy bombardę z wielostrzałowym karabinem i odtylcowym działem pozostał materiał miotający służący do wystrzelenia pocisku – czarny proch, zwany także dymnym. Był to ostatni element, który uniemożliwiał powstanie w pełni nowoczesnego oręża. Czarny proch, którego najbardziej znany skład to: 75 proc. saletry potasowej, 15 proc. węgla drzewnego i 10 proc. siarki, miał wiele istotnych wad.
Przede wszystkim niezadowalającą energię gazów powstających w wyniku spalania (stanowiły one zaledwie około 50 proc. produktów rozkładu), dużą ilość zanieczyszczeń, jaka pozostawała po jego spaleniu (nagar), oraz kłęby dymu ograniczające pole widzenia przy gęstej palbie i umożliwiające zlokalizowanie stanowiska pojedynczego strzelca. Poza tym nieregularnie odpalał, źle się przechowywał i uszkadzał przewody luf.
Przełom nastąpił w latach 80. XIX wieku za sprawą francuskiego chemika Paula Vielle’a, który jako pierwszy opracował udany proch bezdymny; jego podstawowym składnikiem była nitroceluloza.
Nowy materiał miotający spalał się szybko, równomiernie i wytwarzał trzy razy więcej gazów niż jego poprzednik przy minimalnej ilości dymu. Ponieważ duże ciśnienie powodowało deformację ołowianego pocisku w gwincie lufy, zaczęto stosować stalowe płaszcze. Okazało się, że małokalibrowy pocisk ma znacznie lepsze właściwości balistyczne (płaski tor lotu), a dzięki dużej prędkości zachowuje dostateczną siłę rażenia. Mniejszy pocisk to jednocześnie więcej amunicji, jaką pojedynczy żołnierz mógł włożyć do ładownicy.