Ugrupowania flot były rozciągnięte na przestrzeni kilkudziesięciu kilometrów, a znajdujący się na okrętach flagowych dowódcy wiedzieli o zmieniającej się bardzo dynamicznie sytuacji tyle, ile sami byli w stanie dostrzec (widzialność spadała niekiedy poniżej 5 km) i tyle, ile im przekazano. Łączność radiowa często się rwała i często żądano potwierdzania meldunków radiowych środkami optycznymi, czyli reflektorem sygnałowym lub flagami. Można więc postawić tezę o daleko idącym niedorozwoju środków rozpoznania i dowodzenia w stosunku do środków walki.
Podobna sytuacja miała miejsce w relacji środków rażenia (artyleria podstawowego kalibru) a środkami obserwacji i kierowania ogniem. Mimo budzących respekt nominalnych zasięgów armat (brytyjska armata morska BL 15 inch Mk I kal. 381 mm miała donośność 29 720 m) strzelać celnie można było tylko na taką odległość, która umożliwiała korygowanie ognia.
Po określeniu odległości do celu za pomocą dalmierzy i oddaniu pierwszej salwy rozpoczynał się proces wstrzeliwania, w trakcie którego ustawienie luf poprawiano na podstawie obserwacji rozbryzgów wody w miejscach upadku pocisków. Skuteczny zasięg ognia w dużym stopniu determinowały więc warunki atmosferyczne.
Ten problem zwalczono dopiero po wprowadzeniu radiolokacyjnych systemów kierowania ogniem artylerii. Amerykańskie okręty liniowe typu Iowa osiągnęły największą celność w czasie wojny o wyzwolenie Kuwejtu, gdy do korygowania ognia użyto aparatów bezpilotowych od razu transmitujących dane. Wcześniej potężne pancerniki przypominały okutych w stal wojowników, ale nieco ślepych i głuchych.