Szkoda, że nie dodaje do nich licznych noblistów, Żydów polskiego pochodzenia. Wśród jednej piątej (ponad 120) laureatów żydowskiego pochodzenia, kilkunastu pochodzi z Polski. Że są Żydami, i to polskiego pochodzenia, w ogólnie dostępnych źródłach i w aktualnych, corocznych informacjach prasowych, rzadko dowiedzieć się można. Informuje o tym najczęściej zagraniczna prasa żydowska i oczywiście żydowskie encyklopedie, najdokładniej Encyklopaedia Judaica (Jerusalem-London, 1972 i późniejszy Suplement).
Lista laureatów oraz rozsiane w literaturze biogramy wskazują na polskie pochodzenie wielu z nich. Są to przeważnie uczeni, którzy wyemigrowali z Polski, także wiele lat temu – pod zaborami, z różnych powodów, także dla znalezienia lepszych warunków pracy naukowej w krajach bogatszych, chętnie i bez uprzedzeń przyjmujących ów niezwykle cenny „materiał ludzki”. Dotyczy to zresztą także dwukrotnej noblistki Polki – Marii Skłodowskiej-Curie, która tę nagrodę zdobyła „w barwach” Francji, już jako obywatelka francuska polskiego pochodzenia – co zresztą zawsze podkreślała.
Wielu przyszłych noblistów do opuszczenia Europy, w tym i Polski, skłoniła epoka hitleryzmu; są nam znani m.in. jako obywatele amerykańscy, brytyjscy, francuscy, niemieccy itp. A przecież liczni mają polski rodowód.
Polska słusznie szczyci się Marią Skłodowską-Curie, którą biografowie umieszczają wśród noblistów Francji. Nasuwa się pytanie, dlaczego nasz kraj tak łatwo rezygnuje z innych, wielkich noblistów o polskim rodowodzie? Czy dlatego, że są żydowskiego pochodzenia?
Dwaj izraelscy politycy – Menachem Begin i Szymon Peres, laureaci Pokojowej Nagrody Nobla – pochodzą z Polski. Podobnie i „Brytyjczyk” Józef Rotblat, nagrodzony w 1995 r. W Leoncinie, pod Radzyminem, urodził się Izaak Bashevis-Singer, w Polsce się kształcił i niemal całe jego pisarstwo toczy się na tle życia w Warszawie, w Lublinie, na polskiej wsi.