Czy mogło w tym gronie zabraknąć portretu samego Szewacha Weissa – profesora politologii, byłego przewodniczącego Knesetu, jednego z najbliższych współpracowników Icchaka Rabina, wieloletniego przewodniczącego Światowej Rady Yad Vashem, ambasadora Izraela w Polsce (2001 – 2003), a teraz współpracownika i przyjaciela „Rz”? Oczywiście, nie mogło zabraknąć.
„Ja, Szewach Weiss, ocalony z Zagłady, syn Meira i Geni, którzy przeżyli, wnuk Hirsza, Szewy, Icyka i Minci zamordowanych przez hitlerowców, widzę wielką symbolikę w fakcie, że moje pierwsze przemówienie jako ambasadora Izraela w Polsce wygłaszam tu, przed pomnikiem Bohaterów Getta Warszawskiego” – tak Szewach Weiss zaczął swe wystąpienie w styczniu 2001 r., niemal równo 60 lat po tym, gdy ukrywał się przed polującymi na Żydów Niemcami w podwójnej ścianie rodzinnego domu w Borysławiu.
Weiss urodził się w Borysławiu w 1935 r. Pierwsza część jego dzieciństwa, pełna zabaw z polskimi, ukraińskimi i żydowskimi rówieśnikami, była tym, do czego chętnie wraca się myślami. Na pożółkłych zdjęciach widać dom rodziny Weissów, uśmiechniętego Szewacha, jego ojca Meira Wolfa we własnym sklepie, jego babcię Szewę i dziadka Hirsza. Z drugiej części dzieciństwa Weissa nie ma zdjęć, jest za to mnóstwo koszmarnych wspomnień, od których trudno się uwolnić.
Gdy Szewach Weiss zaczął się ukrywać w 1941 r., miał sześć lat, kiedy wyszedł z ukrycia – w sierpniu 1944 r. – miał ich dziewięć. Po ucieczce z borysławskigo getta najpierw schronili się u Anny i Michała Góralów – znajomych rodziców Szewacha. Później przez osiem miesięcy – w dziewięć osób – ukrywali się w kryjówce przygotowanej przez ojca Szewacha – między ścianą ich sklepu a ścianą magazynu, w pomieszczeniu o szerokości 60 centymetrów. Przez kolejne 21 miesięcy ukrywali się w maleńkiej piwnicy, w której nie można się było wyprostować. Nie przeżyliby, gdyby nie codzienna pomoc Julii Lasoty, Marii Potężnej i jej syna Tadeusza.
W czerwcu 2001 r. Szewach Weiss, już jako ambasador Izraela w Polsce, wręczył Tadeuszowi Potężnemu dyplom Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Wcześniej, w kwietniu 2001 r., taki sam dyplom odebrał z jego rak – w imieniu dziadków – Jan Góral, wnuk Anny i Michała Góralów.