Komunistom przebranym za policjantów wprawdzie udało się zająć rozgłośnię radiową, ale nie zdołali odtworzyć nagrania przywódcy Wietnamu Północnego Ho Chi Minha obwieszczającego zdobycie stolicy Południa i wybuch powstania, gdyż nadajnik został wyłączony. Mimo początkowych sukcesów fiaskiem zakończyły się też szturmy na sztab marynarki, siedzibę Głównego Dowództwa Połączonych Szefów Sztabów i ba-zę lotniczą Than Son Nhut. Ludność nie przyłączyła się do komunistów. O świcie Vietcong kontrolował kwartały w zachodniej i południowej części miasta oraz chińskiej dzielnicy Cholon.
W tym czasie gen. Weyand przerzucił w okolice Sajgonu 5 tys. spadochroniarzy i żołnierzy kawalerii zmechanizowanej. Krwawe żniwo zebrały działka i karabiny maszynowe zamontowane na transporterach opancerzonych kawalerii, której szybkie przybycie poprawiło w wielu miejscach sytuację obrońców. Oddziały Vietcongu odrzucone przez kontratak aliantów zgrupowały się w okolicy toru wyścigów konnych Phu Tho, gdzie przez kilka dni trwały zacięte boje. Mimo to komuniści walczyli z determinacją – ostatnie grupy zbrojne zlikwidowano dopiero 7 marca.
Na prowincji ciężar obrony przed komunistami przyjęły na siebie oddziały armii południowowietnamskiej i lokalne milicje. Z miasteczka Ben Tre w delcie Mekongu napastników wyparto dopiero po wezwaniu lotnictwa i artylerii, co przyczyniło się do dużych zniszczeń. W wywiadzie anonimowy amerykański oficer stwierdził nierozsądnie, iż „konieczne stało się zniszczenie miasta, by je uratować”. Dla przeciwników wojny wietnamskiej w USA ten wyrwany z kontekstu cytat stał się symbolem jej bezsensu. Z większości miast, oprócz Sajgonu i Hue, napastników wyparto po tygodniu zażartych walk.
21 lutego komunistyczne dowództwo uznało niepowodzenie ofensywy i wobec dużych strat nakazało odwrót oddziałom walczącym jeszcze w okolicach miast. Zarządzono powrót do tradycyjnej taktyki nękania alianckich baz ostrzałem z moździerzy i rakiet oraz rajdów saperów. W marcu alianci w całym kraju przeszli do kontrofensywy.