W 1904 roku uleciał strach przed Rosją. Japonia odniosła zaskakujące zwycięstwo. Carat ukazał się zarówno światu, jak i milionom uciskanych, żyjących w archaicznym systemie samodzierżawia poddanych, w postaci kolosa na glinianych nogach. W następnym roku rewolucja ogarnęła imperium. Dla Józefa Piłsudskiego oznaczało to szansę wyzwolenia ojczyzny. Jako nieodrodny spadkobierca rycerzy i powstańców chciał walki orężnej, a jako socjalista dążył do połączenia sprawy niepodległości ze zniesieniem wyzysku rzesz robotników.
Najpierw wolna Polska, później sprawiedliwość społeczna. To hasło Polskiej Partii Socjalistycznej, dzięki niemu też sformułowane, wtedy właśnie, w gorących dniach strajków i demonstracji rewolucji 1905 roku, było – mówiąc patetycznie – pisane krwią na bruku. Towarzysze proletariusze stawali się rycerzami niezawisłości narodowej.
O roli Piłsudskiego w tych wydarzeniach, a zwłaszcza o jego wpływie na robotniczy czyn zbrojny, pisze Janusz Cisek w tym zeszycie. Uzupełnia go Tomasz Stańczyk, przedstawiając bojowców i ich akcje – od Wandy Krahelskiej poczynając – i suche pozornie fakty. Pisze: „Przez szeregi bojówek PPS przewinęło się ponad 7 tysięcy ludzi. W większości byli to robotnicy i rzemieślnicy. Prawie 300 bojowców zostało straconych z wyroku carskich sądów. Byli wśród nich m.in. Stefan Okrzeja, Henryk Baron, Józef Montwiłl-Mirecki, bohaterowie-męczennicy PPS...”.
Komuniści skrzętnie pomijali przywódczą rolę Piłsudskiego w całej rewolucji, a więc też w zapisanych przez historię najbardziej dramatycznych, heroicznych wydarzeniach. Chętnie natomiast – jak i niestety narodowcy – malowali portret terrorysty i szpiega japońskiego. Cisek ukazuje efekty podróży do Japonii – broń i pieniądze w zamian za dywersję i ewentualnie dane wywiadowcze. Piłsudski nie wybrał się po pensję tajnego agenta, ale jako sojusznik po dozbrojenie w walce ze wspólnym wrogiem. I na tym polu misja zakończyła się powodzeniem. Tego też przeciwnicy nie mogli ścierpieć. Więc zarzucali mu, że osobiście nie ryzykował życia w akcjach.
Za tydzień opiszemy, jak sam wziął browninga do ręki...