Jednak Polakom brakowało amunicji. 8. Batalion Pancerny (szlak bojowy od Pomorza nad Bzurę) w przeddzień wojny otrzymał trzy TKS z 20-mm działkami. Łącznie przypadało na nie zaledwie 150 naboi.
Podobnie było z karabinem przeciwpancernym skonstruowanym w 1935 roku przez inż. Józefa Maroszka, konstruktora z Państwowej Wytwórni Uz- brojenia. Fabryka Karabinów w Warszawie wyprodukowała ponad 6 tys. karabinów, które wojsko oznaczyło jako wz. 35. Dla zmylenia szpiegów broń pakowano w skrzynie oznaczone jako eksport do Urugwaju, dlatego powszechnie karabin był nazywany urugwaj. Broń ze 100 m przebijała pancerze wszystkich ówczesnych rosyjskich i niemieckich czołgów. Niemcy zdobycznej broni używali m.in. we Francji, a następnie sprzedali Włochom.
We wrześniu 1939 roku największą sławę zdobyła armata przeciwpancerna wz. 36. Prace nad tego typu uzbrojeniem trwały w wytwórni Pocisk od lat 20., ale z braku doświadczenia szły powoli. Swój prototyp przedstawił także Instytut Techniczny Uzbrojenia. Ostatecznie wojsko wybrało armatę Boforsa kalibru 37 mm, oznaczoną przez Szwedów L/45, a w WP jako wz. 36. Pierwsze 300 armat dostarczył w częściach Bofors. Montaż przeprowadziły pruszkowskie zakłady Stowarzyszenia Mechaników Polskich z Ameryki.
Kierownictwo Zaopatrzenia Uzbrojenia zamówiło w SMPzA najpierw 200 armat, a potem jeszcze 700, każda po 22 900 zł. Amunicję produkowały fabryki w Skarżysku (180 tys. pocisków miesięcznie), Kraśniku (162 tys.) i Jawidzu. W sierpniu 1939 roku wojsko miało 1200 armat wz. 36. Bofors 37 mm strzelał pociskiem przeciwpancernym o masie 0,7 kg, którego prędkość początkowa wynosiła 800 m/s. Trzeba pamiętać, że im większa była prędkość początkowa, tym większa siła przebicia. Niemiecka armata 37 mm miała prędkość początkową pocisku 750 m/s, a amerykańska 37 mm (wzorowana na niemieckiej) 884 m/s.
W dwudziestoleciu międzywojennym Polska wielkim wysiłkiem zbudowała fabryki zbrojeniowe, w tym armat. Aleksander Litwinowicz, szef Administracji Armii, wspominał, że w 1922 roku Starachowice zawarły z Ministerstwem Spraw Wojskowych umowę o remont i budowę dział oraz amunicji na licencji Schneider-Creusot. Na giełdzie paryskiej mówiono, że prędzej włosy wyrosną na dłoni, niż dojdzie do tego, że Starachowice będą produkować armaty. Francuzi nie udzielili obiecanej pożyczki w wysokości 10 mln zł, za to bez ryzyka i wydania nawet złotówki chcieli pobierać prowizję – łącznie 12 mln zł.