Niestety, pomimo przyjęcia przez polski Sztab Główny strategii prowadzenia wojny manewrowej nie uwzględniono potrzeby, wręcz konieczności, zmotoryzowania przynajmniej części oddziałów piechoty wzorem armii niemieckiej i sowieckiej. W efekcie siła uderzenia i szybkość manewru przeciwnika we wrześniu 1939 roku okazały się o wiele większe, niż się spodziewano, a polscy piechurzy mimo wykonywania forsownych marszów musieli ulec mocy niemieckich silników.
Podstawowym związkiem piechoty w Wojsku Polskim była dywizja. W drugiej połowie lat 30. w ramach reformy zwiększono nasycenie pododdziałów bronią maszynową, przeciwpancerną i moździerzami. W etacie wojennym dywizji dodano pododdziały rozpoznawcze w postaci szwadronu kawalerii, kompanii kolarzy i czasem kompanii tankietek. Pułki artylerii lekkiej wzmocniono dywizjonami ciężkich haubic, niestety kosztem pułków armijnych, pozbawiając dowództwa wyższego szczebla ważnego odwodu ogniowego.
Ambitne plany polskiego dowództwa zakładały wyposażenie każdej dywizji piechoty w 48 dział ppanc. Ostatecznie do września 1939 roku osiągnięto poziom 27 dział, którymi wzmocniono dywizyjne pułki piechoty (na pułk przypadała dziewięciodziałowa kompania ppanc.). Brak czasu i środków finansowych nie pozwolił na utworzenie silnej rezerwy przeciwpancernej na szczeblu dywizji.
Reforma wyraźnie podniosła zdolności bojowe polskiej piechoty, ale w porównaniu z możliwościami i siłą ognia np. dywizji niemieckich dysproporcja była ciągle wyraźna: w artylerii 2:1, w moździerzach 2,7:1. Względna równowaga panowała w broni maszynowej. Jeśli jednak uwzględnić przydatne w walce na krótkich dystansach pistolety maszynowe, to przewaga niemiecka była miażdżąca i wynosiła 10:1. Poziom zmotoryzowania polskiej dywizji w porównaniu z formacją niemiecką był wręcz śladowy: 76 samochodów osobowych i ciężarówek oraz 20 motocykli wobec ok. 1500 pojazdów po przeciwnej stronie. Miało to odbicie w zdecydowanie słabszej manewrowości polskich dywizji, a także w mniejszej skuteczności rozpoznania i łączności.