Ta druga możliwość, zapewne korzystniejsza z militarnego punktu widzenia, miała wszakże tę wadę, że oddawała Niemcom rozległe obszary Rzeczypospolitej, które ci wciąż uznawali za własne. Istniało więc prawdopodobieństwo, że po ich zajęciu Hitler oświadczy, że tylko odebrał co swoje, a taki komunikat ostudzi aliantów zachodnich, którzy znów położą uszy po sobie i pójdą na drugie Monachium. Dziś wydaje się to absurdalne, lecz wówczas należało się liczyć i z taką ewentualnością. W sumie sztab polski nie miał sensownego rozwiązania: trzeba było do końca wypić gorzki trunek, nie przez nas uwarzony.
Jakiekolwiek przedsięwzięcia ofensywne mogły tylko przedłużyć polski opór, ale im dłużej on trwał, tym więcej czasu miały mocarstwa zachodnie na zorganizowanie skutecznej pomocy. Oczywiście hipotetycznie, albowiem wiemy, że w praktyce nie kiwnęły palcem w bucie. Jednakże wiara w brytyjsko-francuską odsiecz w dużym stopniu decydowała o morale polskiej armii i społeczeństwa. Często nachodzi mnie pytanie: co by się stało, gdyby w obliczu hitlerowskiego najazdu Polacy wiedzieli, że będą musieli walczyć w osamotnieniu. Tragicznym, do głębi frustrującym osamotnieniu.
Pamiętamy – z radiowego nagrania – z jakim wybuchem entuzjazmu przyjęła Warszawa przystąpienie do wojny Wielkiej Brytanii i Francji 3 września. Tyle że z wielkiej chmury słów nie padła nawet kropla deszczu. I podejrzewam, że za każdą polską próbą manewru ofensywnego kryła się przynajmniej częściowo wiara w odsiecz Zachodu. Gdy w słynnej mowie sejmowej Józef Beck mówił o honorze narodów, zapewne zakładał, że inni podobnie jak on rozumieją to słowo.
Wszelako jest jeszcze druga strona medalu: każdy bojowo usposobiony generał – a takim był bez wątpienia Tadeusz Kutrzeba – autor jedynego zwrotu zaczepnego o charakterze strategicznym, ma głęboko zapisane w głowie, że wojny nie należy, ot tak, przegrać w ciągłym odwrocie. Że trzeba gdzieś zaatakować, „postawić się”, podjąć rękawicę. Bardzo to polskie, ale też francuskie, angielskie i każde inne.
[i]Jarosław Krawczyk, redaktor naczelny „Mówią wieki”[/i]