Powstanie w Królestwie nie wybuchło, Austriacy wystraszyli się rozgrywki kartą polską, dymisję z Legionów przyjęto, Niemcy nie spełnili obietnic utworzenia samodzielnego rządu i wojska polskiego. Hardy Komendant nie ustępował, więc go aresztowano i osadzono w twierdzy magdeburskiej, a wiernych mu żołnierzy internowano w obozach lub ubrano w austriackie mundury. W rzeczy samej – klęski.
Z pozoru. Wystarczy sięgnąć głębiej, aby zrozumieć, dlaczego w listopadzie 1918 roku Polacy widzieli w nim męża opatrznościowego. Jego czyn zbrojny przemieniał kompanie w bataliony, a potem w pułki i brygady z polskimi sztandarami i orzełkami na czapkach. Rosła wielotysięczna Polska Organizacja Wojskowa. To z kolei pozwalało powoływać instytucje samorządności państwowej oraz – paradoksalnie – wzmacniało argumenty Dmowskiego i Paderewskiego działających na Zachodzie. W efekcie z kwestią polską zaczęto się liczyć po obu stronach frontu.
Mit, legenda i kult bohaterskiego wodza rosły jak skrzydła – ale u prawdziwych ramion człowieka, którego cel był jasny i coraz bardziej zrozumiały dla większości rodaków: niepodległość ojczyzny. Jako jej mężny obrońca został izolowany przez okupantów, więc jako jej wskrzesiciel wróci po ich upadku.
Janusz Cisek ukazuje w tym zeszycie przebieg ostatecznej rozgrywki Piłsudskiego z Austriakami i Niemcami. Dodajmy, że ci ostatni nie znęcali się zbytnio nad więźniem. Aresztowali go z honorami należnymi szarży, a osadzenie w twierdzy nie oznaczało wtrącenia do lochu. Pokazujemy to (str. 6 – 7) na rysunku Marka Szyszki. Podczas niemal półtorarocznego uwięzienia w życiu osobistym zdarzyła się tragedia – śmierć bliskiego mu brata Bronisława. Szczęśliwe były natomiast urodziny pierworodnej córki Wandy ze związku z Aleksandrą Szczerbińską, który trwał już dziesięć lat mimo istniejącego nadal formalnie małżeństwa z Marią.
A na świecie bolszewicy zagarnęli władzę w Rosji, natomiast USA przystąpiły do wojny u boku Francji i Anglii. Jak już pisaliśmy, Piłsudski przewidział taki rozwój wydarzeń. I był gotów stawić czoło ich skutkom...