- Zrozumcie naszą wrażliwość – prosił pytany o mord katyński Anatolij Torkunow, rektor zbliżonego do Kremla Instytutu Spraw Międzynarodowych (MGIMO). – Nie wszystko, co mówicie, jest dla nas oczywiste.
Torkunow w referacie przekonywał, że mówiąc o tym, kto rozpętał II wojnę, nie powinno się stawiać znaku równości pomiędzy Berlinem a Moskwą, bo Rosja zmyła grzech sojuszu z Hitlerem daniną krwi poległych.
Nie tylko spór o Katyń i współpracę Stalina z Hitlerem dzieli Polaków i Rosjan. Przecież nawet sama data wybuchu ostatniej wojny jest inna dla tych narodów. W Polsce to 1 września 1939 r., w Rosji 22 czerwca 1941 r. A to tylko początek długiej listy rozbieżności w interpretowaniu historycznych faktów.
Ale według polskich historyków sedno problemu leży gdzie indziej.
– O ile niemieccy naukowcy, prezentując odmienną od nas wizję, opierają się na elementarnych faktach historycznych, to w Rosji mamy do czynienia z akcjami propagandowymi, które tym elementarnym faktom zaprzeczają – tłumaczy "Rz" prof. Andrzej Chojnowski z Uniwersytetu Warszawskiego.