[b]Rz: Pamięta pan 2 czerwca 1979 roku?[/b]
Zbigniew Romaszewski: Nie byłem wtedy w Warszawie. Musiałem wreszcie napisać doktorat. Wziąłem trzymiesięczny urlop bezpłatny i pod koniec maja wyjechałem w góry, by tam w odosobnieniu, bez telefonów, pisać pracę. Nie byłem więc na placu Zwycięstwa, ale uczestniczyłem we mszy z papieżem w Nowym Targu.
[b]Należał pan wówczas do KSS KOR, wspólnie z żoną prowadził Biuro Interwencji. Na mszy na placu Zwycięstwa pojawiły się ulotki opozycji, ale nie KOR. Nie chcieliście wykorzystywać uroczystości do celów politycznych?[/b]
Ani nie chcieliśmy, ani nie mieliśmy ku temu specjalnych możliwości. Stosunek Kościoła, kard. Wyszyńskiego do KOR był bardzo sceptyczny. Niemniej przygotowaliśmy dla papieża dokument dotyczący łamania praw człowieka, praworządności, sytuacji więziennictwa, choć w tym akurat momencie nie było w Polsce więźniów politycznych. Konsultowaliśmy ten dokument z Bohdanem Cywińskim, który był zaprzyjaźniony z papieżem i miał mu go przekazać. Chodziło o to, aby Jan Paweł II był zorientowany w sytuacji.
[b]W trakcie pielgrzymki „New York Times” pisał, że nie zagraża politycznemu porządkowi w kraju ani w Europie Środkowej. Kiedy pan się zorientował, że jednak doprowadzi do zmiany porządku?[/b]