Istotnie, na przełomie lipca i sierpnia pod Brodami i Beresteczkiem rozpętała się duża i pomyślnie zapowiadająca się bitwa 2. i 6. Armii WP z Armią Konną. Budionny był bliski klęski. Niestety, wskutek upadku Brześcia 1 sierpnia bitwa została przerwana, ale poturbowana Konarmia musiała lizać rany przez dobrych kilka dni i nie mogła maszerować na Warszawę ani też na Lwów. Plan podjęcia kontrofensywy wykorzystujący umocnienia Brześcia mimo to upadł.
Piłsudski znajdował się pod ogromną presją. Rozważał przegrupowanie i kontrofensywę siłami wojsk, które znajdowały się na południowym odcinku frontu. Celem kontrofensywy były armie III, XV, IV i XVI operujące głównie na północ od Narwii. Ogółem liczyły one 22 dywizje. 10 sierpnia Tuchaczewski wydał dyrektywę dla poszczególnych armii Frontu Zachodniego. IV Armia i 3. Korpus Kawalerii miały opanować Grudziądz i Toruń i do 15 sierpnia sforsować Wisłę. Armia XV i III miały przekroczyć Wisłę na północ od stolicy, natomiast XVI Armia frontowo uderzać na Warszawę. Od południa wojska Tuchaczewskiego przesłaniać miała słaba Grupa Mozyrska.
Piłsudski widział, że bolszewicy chcą powtórzyć manewr Paskiewicza z okresu powstania listopadowego i to dało mu kilka istotnych wskazówek. 5 sierpnia, podczas krótkiego pobytu w Aninie dojrzewały zarysy planu Bitwy Warszawskiej sprecyzowane nazajutrz w rozkazie nr 8358 /III.
Zapowiadał on uderzenie znad Wieprza polskim prawym skrzydłem na lewe wojsk Tuchaczewskiego. Najtrudniejszą sprawą była wszakże decyzja co do sił, jakie należało skoncentrować w tym rejonie. „Z ciężarem tym najwięcej miałem do czynienia, gdym wieczorem 5 sierpnia i w nocy na 6, nie na jakiejś naradzie, lecz w samotnym pokoju w Belwederze, przepracowywał siebie samego dla wydobycia decyzji. Istnieje cudowne określenie największego znawcy duszy ludzkiej na wojnie – Napoleona, który mówi o sobie, że gdy przystępuje do dania ważniejszej decyzji na wojnie, jest comme une filie qui accouche – jak dziewczyna, która rodzi. Nieraz po tej nocy myślałem o wielkiej finezji myśli Napoleona, który, gardząc słabością płci pięknej, siebie, olbrzyma woli i geniuszu, przyrównuje do słabej dziewczyny męczącej się w połogu. Mówi o sobie, że jest wtedy pusillanime – trwożliwy”. W operacji Piłsudski, jak pisze, skazywał Warszawę z góry na rolę pasywną, na wytrzymanie nacisku, który szedł za nią. „A oprócz tego nad całą Warszawą wisiała zmora mędrkowania bezsilności i rozumkowania tchórzów”. Jaskrawym tego dowodem była wysłana delegacja z błaganiem o pokój.
[wyimek]Być zawsze silniejszym tam, gdzie bój się nie toczy, a słabszym, gdzie w bitwie decydują się losy wojny, nie starać się nigdy o zmiany widoczne złego rozkładu strategicznego, jest przeczyć temu – jak Napoleon mówi – zdrowemu sensowi wojny i ulegać biernie woli dowódcy nieprzyjacielskiego
„Rok 1920”[/wyimek]
[Pisma, VII, Rok 1920, 114 – 115.]
[srodtytul]Weygand: Zgadzam się z planem Piłsudskiego[/srodtytul]
Gdy 6 sierpnia rano gen. Rozwadowski zameldował się w Belwederze ze projektem odwrotu 4. Armii i skoncentrowania jej do akcji zaczepnej w rejonie Garwolina, Piłsudski projekt ten odrzucił i po krótkiej dyskusji wybrano na miejsce koncentracji grupy uderzeniowej rejon rzeki Wieprz z pomocą z Dęblina dla lewego skrzydła wojsk.
Na podstawie tej decyzji został tegoż dnia napisany rozkaz do przegrupowania nr 8358/III, dający podstawę do późniejszej Bitwy Warszawskiej. Nakazywał on przeniesienie frontu północno-wschodniego na linię Wisły z jednoczesnym przyjęciem wielkiej bitwy pod Warszawą. „Oddziały nasze na pozycjach przyczółka Warszawy muszą odpierać wszelkie ataki nieprzyjaciela aż do czasu, kiedy koncentracja 4. Armii na południe od Wieprza będzie ukończona, tj. około 16 sierpnia”.
[IJP, AOG, Teki gen. Rozwadowskiego, t. I;
T. Piskor, „Myśl manewru znad Wieprza”, „Niepodległość”, t. III, Londyn 1951, s. 129 – 137; Z. Musialik, „Rola Józefa Piłsudskiego w bitwie nad Wisłą 1920 r.”; „Generał Rozwadowski o przeciwuderzeniu znad Wieprza”, w: „Wybór źródeł do Bitwy Warszawskiej”, cz. VII, Relacje, „Wojskowy Przegląd Historyczny”, R. XXXVII, nr 4, Warszawa 1992, s. 181 nn.]
Po zapoznaniu się z planem Piłsudskiego Weygnad zaaprobował go i w następujący sposób opisał w liście z 6 sierpnia do marszałka Focha: „Polski wódz w końcu postanowił uczynić z Galicji konieczne poświęcenie i w obronie serca kraju zdecydował wydać ostateczną bitwę na północy, zatrzymując wroga na przyczółkach Wisła – Warszawa i kontratakując z południa na północ od Lublina między Wieprzem a Wisłą... Ten plan wydaje mi się jedynym, jaki można zrealizować z powodu siły oporu żołnierzy polskich i opóźnienia w podjęciu decyzji wycofania się z południa. Dałem na niego zgodę (podkreślenie J.C.) Powinien rozwijać się pomyślnie pod warunkiem jego dokładnego wykonania oraz jeśli zostaną przedsięwzięte w odpowiednim czasie środki ostrożności, aby zapobiec oskrzydleniu z północy. Staram się je zapewnić”. Skoro więc Weygand dawał zgodę, to znaczy, że nie był autorem, jak chciała tego opozycja, a i on sam po kilkudziesięciu latach od wydarzeń.
[F. Guelton, M. Pasztor, „Bitwa Warszawska w świetle korespondencji gen. Weyganda i marszałka Focha”, „Studia z dziejów Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej”, t. XXXIII, Warszawa 1998, s. 71; E. Sapieha, „Tak było. Niedemokratyczne wspomnienia E. Sapiehy”, Warszawa 2000, s. 46 – 47, gdzie mowa o liście Weyganda do ministra spraw zagranicznych Sapiehy, w którym Weygand pisał: „Nawiązując do naszej rozmowy, chciałem księciu powiedzieć, że zupełnie nie zgadzam się z planami Piłsudskiego i bardzo boję się o ich rezultat”.]
Weygand odwiedził w tych dniach kardynała Kakowskiego, który wspominał: „Uspakajał mię i opowiadał szczegóły planu boju, podle którego armia bolszewicka miała być pokrajana na kilka części. „Musi to być dobry plan”, rzekłem, kiedy go naszkicował szef sztabu generała Focha. „To nie mój plan, rzekł, to plan Sztabu Generalnego polskiego. Ja go przejrzałem, pochwaliłem i tylko nieliczne poprawki w nim uczyniłem”. Dalej Kakowski zapisał: „Przyjemnie mi było słuchać, jak jeden z najwybitniejszych generałów francuskich z uznaniem wyrażał się o pracy dowództwa polskiego, a przykro mi było, gdy sami Polacy z uporem wciąż powtarzali, że to był plan cudzy”.
[A. Kakowski, „Z niewoli do niepodległości. Pamiętniki”, Kraków 2000, s. 825 – 826.]
[srodtytul]Rezygnacja Naczelnika u premiera[/srodtytul]
Podział dowództw został ustalony w sposób następujący: Front Północny: gen. Józef Haller z dwiema armiami: 5. (gen. Władysław Sikorski) i 1. (gen. Franciszek Latinik); Front Środkowy: Marszałek Piłsudski z trzema armiami: 4. (gen. Leonard Skierski), grupa uderzeniowa (gen. Edward Śmigły-Rydz) i 3. (gen. Zygmunt Zieliński). Front Południowy – gen. Wacław Iwaszkiewicz. W rezultacie grupa uderzeniowa mogła posiadać tylko pięć dywizji: trzy z 4. Armii gen. Skierskiego (14., 16. i 21.) i dwie z 2. Armii gen. Śmigłego-Rydza (1. i 3. legionowe, ściągnięte z południa).
Piłsudski zdecydował wyjechać z Warszawy na front 12 sierpnia. Przed wyjazdem spotykał się w prezydium Rady Ministrów z Witosem, Daszyńskim i Skulskim. Jak wspominał Witos, „Naczelny Wódz był mocno skupiony i poważny i, jak mi się zdawało, przybity, niepewny, wahający się i mocno zdenerwowany. W rozmowie był niesłychanie ostrożny, a dotykając spraw bieżących, stawiał raczej bardzo smutne horoskopy. Twierdził, że stawia na ostatnią kartę, nie mając żadnej pewności wygranej. W ciągu rozmowy wyjął z kieszeni niezapieczętowany list i odczytał go głosem ogromnie niewyraźnym i zmienionym. Na czterech kartkach małego formatu mieściła się dość obszernie umotywowana jego dymisja ze stanowiska Naczelnika Państwa”.
Czas do ogłoszenia tej dymisji pozostawił Witosowi, ale ten z niej nie skorzystał. Po zakończeniu wojny wezwał kpt. Kazimierza Świtalskiego i oddał list z prośbą o zwrócenie go Piłsudskiemu.
[W. Witos, „Moje wspomnienia”, t. II, Paryż 1967, s. 289, 293.]
[srodtytul]Walki pod Radzyminem, sukces w eterze[/srodtytul]
13 sierpnia rozpoczęło się decydujące uderzenie Tuchaczewskiego na Warszawę. Rosjanie posiadali przewagę, ich wojska liczyły 47 000 żołnierzy, około 200 dział i 700 karabinów maszynowych. Stolicy broniła 1. Armia z 39 000 żołnierzy, ale za to z dobrze nasyconą artylerią (259 dział), karabinami maszynowymi (450), a nawet samolotami i czołgami. Walki rozgorzały z całą ostrością w okolicach Radzymina, który przechodził kilkakrotnie z rąk do rąk.
W dniu rozpoczęcia natarcia, 13 sierpnia, polski wywiad radiowy przechwycił depeszę sztabu Tuchaczewskiego nakazującą rozpoczęcie decydującego uderzenia na Warszawę. To w odpowiedzi na doniesienie polskiego wywiadu doszło do przyspieszenia akcji gen. Sikorskiego i jego 5. Armii nad Wkrą i w konsekwencji przyspieszenia uderzenia znad Wieprza. Praca polskich wywiadowców była niezwykle skuteczna. Ich dokonania to nie tylko złamanie kodów, ale też skuteczne zakłócanie radiotelegraficznej łączności wroga. Poczynając od tego dnia, największa polska radiostacja przez 36 godzin zakłócała pracę bolszewickich radiostacji. Odbywało się to poprzez stałą emisję tekstu Nowego Testamentu. Kropki i kreski alfabetu Morse’a polskiej radiostacji nakładały się na to, co nadawały radiostacje wroga.
[G. Nowik, „Zanim złamano Enigmę”, Warszawa 2005, passim.]
Dzięki temu realizację planu Piłsudskiego przyśpieszono. 14 sierpnia gen. Władysław Sikorski ze swą 5. Armią rozpoczął kontruderzenie nad rzeką Wkrą. Następnego dnia zagon 8. Brygady Jazdy gen. Aleksandra Karnickiego zajął Ciechanów, gdzie opanował główną radiostację 4. Armii, co zdezorganizowało jej łączność. Widząc grozę sytuacji na przedpolu Warszawy, ale i pomyślny rozwój bojów na odcinku 5. Armii, Piłsudski zdecydował o przyspieszeniu uderzenia znad Wieprza o jeden dzień. Już bowiem 14 sierpnia bolszewicy zajęli Radzymin, z którego było widać wieżę soboru prawosławnego na placu Saskim. W Warszawie wydano zarządzenie o ewakuacji do Poznania niektórych urzędów i poselstw zagranicznych. Z posłów pozostali w stolicy poseł włoski Tommasini, nuncjusz Achille Ratti i sir Horace Rumbold, poseł Wielkiej Brytanii, uważając, że dopóki rząd polski nie opuści stolicy, powinni pozostać przy rządzie. Zostali także chargés d’affaires amerykański i duński. Misja aliancka wyjechała, lecz gen. Weygand pozostał przy Sztabie Generalnym.
[F. Tommasini, „Odrodzenie Polski”, Warszawa 1928, s. 27 – 28.]
[srodtytul]Uderzenie „kierowane ręką mistrza”[/srodtytul]
Uderzenie grupy Piłsudskiego znad Wieprza nastąpiło rankiem 16 sierpnia. Już po pierwszym dniu marszu nawiązano kontakt bojowy z Grupą Mozyrską oraz XVI Armią. Zaskoczone przez wojska polskie uległy one rozbiciu i w popłochu rozpoczęły ucieczkę. 16 sierpnia zajęto Włodawę, następnego dnia Białą Podlaską i Siedlce. 1dp Legionów przemaszerowała tego dnia ponad 35 kilometrów, inne jednostki ponad 25. W późniejszej fazie bitwy, 24 sierpnia 6pp Legionów przemaszerował w ciągu dnia 56 km, a 5pp Legionów tego samego dnia pokonał 52 km. Te niezwykłe zdolności marszowe, podkreślane przez wielu obserwatorów, były jednym z elementów sukcesu.
17 sierpnia doszło do zetknięcia się dwóch natarć. Jedno wyprowadził z Warszawy gen. Rozwadowski, drugie, z kierunku południowego, 14dp z armii gen. Skierskiego. Weygand napisał o tym: „W ciągu tych trzech dni, które marszałek Piłsudski spędził wśród wojsk 4. Armii, zelektryzował je, przelał z własnej duszy w dusze walczących ufność i wolę pokonania wszelkich przeszkód. Nikt poza nim nie mógł tego dokonać. Pod żadnym innym dowódcą wojska polskie nie dokonałyby z tym uniesieniem zażartym ofensywy, która miała doprowadzić w ciągu kilku dni aż do niemieckiej granicy, przedzierając z boku i rozwalając siły czterech armii sowieckich, które dopiero co miały się za zwycięzców”.
[wyimek]Praca wojny jest sztuką. Sztuka tworzy dzieła, a obiektem sztuki wojny jest zawsze zwycięstwo. Zwycięstwa więc szuka każdy dowódca jako produktu swej pracy dowodzenia, swej pracy mózgu, nerwów i woli. Praca wojsk dowodzonych przez wodza jest właściwie materializacją tego, co przed tą pracą przemyślał, przeżył i skombinował dowódca.
„Rok 1920”[/wyimek]
Sukces był przeogromny, odwrócenie fortuny miało wszelkie znamiona cudu, tak było kompletne i nieoczekiwane. Już 18 sierpnia Piłsudski wydał nowe rozkazy, które miały doprowadzić do odcięcia dróg odwrotu do Prus Wschodnich dla spanikowanych, porażonych klęską bolszewików. Tym bardziej że oddziały IV, XV i III armii, nieposiadające łączności i w związku z tym wiedzy o powadze sytuacji, dalej atakowały w kierunku dolnej Wisły, pogarszając tym samym swoje położenie. I za tę część operacji chwalił go Weygand: „Wyzyskanie powodzenia było prowadzone przez marszałka Piłsudskiego ręką mistrza, z rozmachem zawrotnym; nie dał przeciwnikowi ocknąć się z zaskoczenia i pędził go bez zaczerpnięcia tchu, aż unicestwił jego armie”.
Około 22 sierpnia podstawowa część Bitwy Warszawskiej była już zakończona. 25 sierpnia oddziały polskie doszły do granicy Prus Wschodnich. Część armii Tuchaczewskiego wycofywała się ku Grodnu, Wołkowyskowi i Prużanom. Reszta została zmuszona przejść granicę Prus Wschodnich, gdzie została rozbrojona, choć potem Niemcy przepuszczali żołnierzy bolszewickich przez Litwę do Rosji.
Rozbite zostały III, XV i XVI armie bolszewickiej oraz Grupa Mozyrska, tracąc 25 000 poległych, 66 000 wziętych do niewoli oraz 45 000 zmuszonych do przekroczenia granicy Prus Wschodnich. Zdobyliśmy 231 dział i 1023 karabiny maszynowe.
Obrona niepodległości scementowała społeczeństwo; zwycięstwo w wojnie 1920 roku było jego dorobkiem. Bohaterska śmierć księdza kapelana Ignacego Skorupki pod Ossowem oraz udział 11-letniego Tadzia Jeziorkowskiego w obronie Płocka były najbardziej widocznymi tego przejawami. Ale działające w całym kraju powiatowe komitety obrony państwa miały wielu cichych bohaterów i wykonały ogromną pracę na zapleczu wojny.
Pierwsza próba eksportu rewolucji bolszewickiej na Zachód została przez Piłsudskiego powstrzymana. Stalin mścił się za tę porażkę – w dużej mierze przez niego zawinioną, bo nie wykonał rozkazu naczelnego dowództwa i nie ruszył spod Lwowa na północ. Kilkanaście lat później wielu z wybitnych i mniej wybitnych sowieckich dowódców tej wojny straciło życie. Polaków mordował w Katyniu. Marzenia bolszewików o marszu po trupie Polski na Zachód Europy legły w gruzach. Na kolejną szansę komuniści musieli czekać do 1944 roku. To, co obronił w roku 1920 w interesie całej Europy Piłsudski, oddano Stalinowi bez wielkich targów w końcu II wojny światowej.