15 listopada 1925 roku do willi Piłsudskiego w Sulejówku przybyła, w związku z siódmą rocznicą jego przyjazdu z Magdeburga do Warszawy, liczna grupa oficerów. W ich imieniu zabrał głos 36-letni generał Gustaw Orlicz-Dreszer, znany jako świetny mówca.
Zapewnił Marszałka: „Niesiemy Ci prócz wdzięcznych serc pewne, w boju zaprawione szable”. Władze słusznie uznały tę wizytę za demonstrację polityczną i zakazały oficerom brania udziału w podobnych manifestacjach. Powszechną uwagę zwracał zwrot o szablach. Jeden z piłsudczyków szydził: „A co, mieli przynieść swemu dowódcy pierniki?”.
Niemal dokładnie w pół roku później, w maju 1926 r., Orlicz-Dreszer stanął na polecenie Piłsudskiego na czele wiernych mu oddziałów, biorących najpierw udział w zbrojnej demonstracji, a potem w walce z oddziałami rządowymi.
Swą karierę wojskową Orlicz-Dreszer rozpoczął od dwuletniej służby w armii rosyjskiej, w latach 1912 – 1913. Mówił: „Na to mnie uczyli sztuki wojennej, żebym umiał kiedyś bić się z nimi”. Zmobilizowany po wybuchu I wojny światowej do armii rosyjskiej, przeszedł linię frontu, by znaleźć się w szeregach Legionów. Walczył w kawalerii legionowej, odznaczając się wielką odwagą. Podczas wojny polsko-sowieckiej dowodził m.in. brygadą i dywizją kawalerii. Pisano, że „Brawura kawalerii Dreszera zyskała mu niezwykłą popularność w armii polskiej”.
W lipcu 1936 r., w kilkanaście dni po nominacji na generalnego inspektora obrony przeciwlotniczej, zginął w katastrofie awionetki nad Zatoką Gdańską. Leciał na spotkanie żony wracającej ze Stanów Zjednoczonych do Gdyni na pokładzie transatlantyka „Piłsudski”. Wiadomość o jego śmierci Zofia Nałkowska opatrzyła w swoim dzienniku komentarzem: „Hardy, przekorny i bardzo naiwny”. Gustaw Orlicz-Dreszer był bratem generała WP Rudolfa Dreszera, uczestnika wojen w 1920 i 1939 roku.