Dowodzący Frontem Zachodnim gen. Koniew, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, rzuca do walki wszystkie odwody. Przez cztery dni 400 sowieckich czołgów (głównie T-26) wspartych piechotą i ogniem ciężkiej artylerii wyprowadza gwałtowne kontrataki. Dywizje Hotha odpierają je, po czym same wymierzają śmiertelny cios. 6 października front Koniewa zostaje przerwany. Dzień później na wschód od Wiaźmy czołówki gen. Schaala nawiązują kontakt z czołgistami Hoepnera. Kolejna klęska Armii Czerwonej staje się faktem.
Kiedy 5 października Stalin wydaje zgodę na odwrót, los jego armii jest już przesądzony. Większość dywizji jest rozbita albo nie może się oderwać od przeciwnika. 6 i 7 października dywizje von Bocka domykają kotły pod Wiaźmą i Brańskiem. Walki mające na celu zniszczenie okrążonych oddziałów sowieckich trwają pod Wiaźmą do 12 października, a w okolicy Briańska – tydzień dłużej. Rozmiary sowieckiej klęski przypominają te spod Kijowa. Do niemieckiej niewoli idzie kolejne 600 tys. czerwonoarmistów. Drogi do stolicy ZSRR stoją już niemal otworem przed Niemcami.
9 października oddziały dywizji SS „Das Reich” zajmują Gżack, skąd do stolicy ZSRR jest już tylko 175 km. Zaszokowany rozwojem wydarzeń Stalin wzywa z Leningradu gen. Żukowa i nakazuje ściągnięcie pod Moskwę wszelkich dostępnych rezerw.
Na szczęście dla sowieckiego dyktatora niemieckim dywizjom dają się we znaki braki zaopatrzenia. Marsz Wehrmachtu spowalnia też pogarszająca się z każdym dniem pogoda. Od 7 października do 15 listopada nad centralną Rosją padają ulewne deszcze, zamieniając drogi w strumienie błota.
Na południowym odcinku ofensywy oddziały Guderiana, które przystąpiły do operacji z zaledwie połową potrzebnej rezerwy paliwa, muszą ściągać zaopatrzenie z baz oddalonych o 200 km. Dowódca 2. Armii Pancernej musi wstrzymać działania na dwa dni. Ten czas Żukow wykorzystuje na wzmocnienie obrony na drodze z Orła do Tuły. W rezultacie grupa bojowa Eberbacha grzęźnie w kilkudniowych walkach pod Mceńskiem, powstrzymywana przez improwizowaną grupę gen. Leluszenki (dwie brygady pancerne wsparte żołnierzami NKWD). Dochodzi do walk niemieckich czołgów Panzer III z sowieckimi T-34. Niemcy, mając słabsze wozy bojowe, próbują wciągać sowieckich pancerniaków w zasadzki słynnych dział 88 mm.
Rosjanie jednak mądrze prowadzą działania opóźniające i po uderzeniu odskakują od przeciwnika. Ostatecznie 10 października Mceńsk wpada w ręce żołnierzy Eberbacha, ale to wszystko, na co stać oddziały Guderiana w tym rejonie. Tymczasem na centralnym odcinku Niemcy nie rezygnują z marszu na Moskwę i przez pięć dni (mimo błotnistych dróg) posuwają się 70 – 80 km na wschód.
W tym momencie OKH popełnia poważny błąd. Sowiecka klęska pod Wiaźmą i Briańskiem umacnia wśród niemieckiej generalicji wiarę w bliski upadek ZSRR. Większość sztabowców nie wierzy, aby Sowieci mogli stawić zdecydowany opór na drodze do Moskwy. Von Brauchitsch i jego oficerowie skuszeni szansą zdobycia kolejnych sowieckich miast rzucają część 3. Armii Pancernej na północ od Moskwy, na Rżew i Kalinin.
Daje to Sowietom czas na zebranie w okolicy Wołokołamska, leżącego 120 km na północny zachód od Moskwy, resztek 16. Armii gen. Rokossowskiego, które wkrótce Żukow wspiera 316. Dywizją Piechoty przysłaną z Azji Środkowej.
Niemcy prą także na Możajsk, Małojarosławiec i Kaługę. Stawka robi, co może, aby obsadzić umocnione pozycje wokół Moskwy. Od 10 do 14 października na front zaczynają napływać pierwsze rezerwy zza Uralu (m.in. świeża 32. Dywizja z Syberii).
12 października oddziały 57. Korpusu Pancernego gen. Kuntzena, prowadzące pościg wzdłuż drogi z Warszawy do Moskwy, docierają do Małojarosławca. Idące na ich prawej flance 12. i 13. Korpus Armijny zajmują Kaługę i zabezpieczają przeprawy na Oce. Na północ od pancernych kolumn Kuntzena na Możajsk trasą Mińsk – Moskwa przebija się dywizja SS „Das Reich”. Jej marsz spowalniają dwie brygady pancerne, które podobnie jak żołnierze Leluszenki pod Mceńskiem skutecznie opóźniają ruchy Niemców. Taktyka „uderz i odskocz” przynosi efekty i tempo niemieckiego natarcia spada do 10 km dziennie.
15 października Żukow dysponuje już na linii Wołokołamsk – Możajsk – Małojarosławiec ok. 90 tys. żołnierzy. Niemcy ostatnim wysiłkiem próbują przełamać sowieckie pozycje. Grupy bojowe 10. Dywizji Pancernej oraz dywizji SS „Das Reich” zostają zatrzymane pod Borodino przez sowiecką 32. Dywizję wspartą czołgami 20. Brygady Pancernej. Niemcy nie dają za wygraną i metr po metrze wgryzają się w umocnienia. Sowieci wściekle kontratakują. W końcu po dwóch dniach ich opór zostaje złamany. 18 października esesmańskie czołówki są już w Możajsku, skąd do Moskwy mają tylko 90 km. Niemcy są jednak zbyt wyczerpani i stają w oczekiwaniu na zaopatrzenie.
W tym czasie na północ od Możajska trwają nie mniej zajadłe walki o drogę przez Wołokołamsk. Żołnierze 16. Armii Rokossowskiego wsparci ciężkimi czołgami KW-1 przez dziesięć dni odpierają ataki czołówek 46. Korpusu Pancernego Pociski niemieckich wozów Panzer III i IV odbijają się od pancerzy radzieckich kolosów. Niemcy starają się odizolować czołgi wroga i zniszczyć je przy pomocy specjalnych grup składających się z saperów i dział 88 mm. Ostatecznie 27 października miasto wpada ręce Niemców, jednak i tutaj ich marsz zostaje powstrzymany.
Na południe od Możajska pancerniacy gen. Kuntzena łatwo łamią sowiecki opór pod Małojarosławcem, lecz na przełamanie ostatnich pozycji pod Naro-Fomińskiem nie starczy im sił. W chwili kryzysu niemieckim szpicom pomocy nie udziela piechota 4. Armii feldmarszałka von Klugego. Jego dywizje po likwidacji kotła wiaziemskiego nie spieszą się ze wznowieniem ofensywy.
Niemieccy dowódcy nie wiedzą, że w Moskwie wybuchła panika, a rząd sowiecki rozpoczął ewakuację do Kujbyszewa. Natarcie wygasa zaledwie jeden – dwa dni drogi od bram Kremla.
Wraz z zakończeniem pierwszej fazy operacji „Tajfun” OKH i von Bock nalegają na kontynuowanie natarcia po przerwie niezbędnej na odpoczynek dla żołnierzy, uzupełnienie strat w ludziach i sprzęcie oraz podciągnięcie zaopatrzenia.
Hitler się waha. Nie chce narażać
Wehrmachtu na niepotrzebną porażkę. Jednak wywiad zapewnia go, że przeciwnik jest słaby i lada chwila pęknie. Podobnie sądzą sztabowcy. 30 października Hitler wydaje zgodę na drugą fazę operacji.
Von Bock może zaangażować do natarcia tylko połowę swoich sił (36 dywizji). 2. i 9. Armia bronią prawej i lewej flanki frontu, a 3. Armia Pancerna wikła się w walki w rejonie Kalinina i do ofensywy może przeznaczyć tylko jeden korpus pancerny. Zredukowane zostają także siły Luftwaffe. Połowa maszyn zostaje skierowana w rejon Morza Śródziemnego. Pomimo tych kłopotów niemiecki sztab wierzy w powodzenie operacji.
Nowy plan zakłada wzięcie Moskwy w kleszcze. Od północy ma zaatakować 4. Armia Pancerna Hoepnera, a od południa 2. Armia Pancerna Guderiana. W centrum siły sowieckie ma wiązać 4. Armia von Klugego. Termin natarcia wyznaczono na 15 listopada. Liczono, że pierwsze mrozy utwardzą podmokły grunt i ułatwią poruszanie się pojazdów. Mimo że niemieckie służby tyłowe podciągają linie kolejowe do Kaługi i Wołokołamska, do dywizji pancernych dociera tylko 30 – 40 proc. niezbędnego paliwa.
Tymczasem przerwę w działaniach Niemców skrupulatnie wykorzystują Sowieci. Zewsząd ściągają rezerwy do obrony stolicy. Ich determinację zwiększa decyzja Stalina, który po kilkudniowym wahaniu decyduje się pozostać w Moskwie i drakońskimi zarządzeniami, skrupulatnie realizowanymi przez NKWD, uspokaja sytuację na zapleczu frontu. W połowie listopada Żukow dysponuje już 53 dywizjami (w tym 12 kawalerii i trzema pancernymi) oraz 14 brygadami pancernymi. Moskwę otacza kordon obronny pięciu armii (30., 16., 5., 33. i 43.). Dodatkowo, na wschód od miasta Stawka gromadzi nowe siły do kontrofensywy (1. Armia Uderzeniowa i 20. Armia). Niemiecki wywiad i rozpoznanie lotnicze nie wykrywają tej koncentracji.
17 listopada rozpoczyna się druga faza operacji „Tajfun”. Najpierw na północ od Wołokołamska uderza 56. Korpus Pancerny, zdobywając przyczółki na rzece Łamie. Dzień później natarcie rozpoczyna 46. Korpus Pancerny – jego 400 czołgów atakuje styki 16. i 30. Armii broniących dostępu do Moskwy od północy.
19 listopada oba korpusy przełamują nieudolną sowiecką obronę i prą w kierunku Klinu. Stalin rozkazuje utrzymać miasto za wszelką cenę. Żukow oddaje dowództwo 30. Armii doświadczonemu w walkach opóźniających Leluszence. Ten zyskuje pięć dni. 23 listopada Niemcy obchodzą miasto i zmuszają Sowietów do odwrotu za kanał Moskwa – Wołga, ostatnią przeszkodę na drodze do okrążenia Moskwy od północy.
W tym czasie na południe od Wołokołamska 40. i 56. Korpus Pancerny szturmują leżącą niecałe 50 km od Moskwy miejscowość Istra. Miasta broni doborowa syberyjska 78. Dywizja Piechoty. Esesmani z dywizji „Das Reich” przez trzy dni zmagają się z Sybirakami, zanim wypchną ich z Istry. Daje to czas Rokossowskiemu na utworzenie nowej linii obronnej 35 km od Moskwy.
27 listopada oddziały 56. Korpusu Pancernego zdobywają przyczółek za kanałem Moskwa – Wołga. Tu niespodziewanie napotykają świeże jednostki sowieckiej 1. Armii Uderzeniowej. 30 listopada 2. Dywizja Pancerna ostatnim wysiłkiem robi lokalny wyłom w obronie Rokossowskiego i zajmuje Krasną Polanę – 32 km od Moskwy. Niemiecki oddział rozpoznawczy dociera boczną drogą do stacji kolejowej w Chimkach – 19 km od Kremla.
Ale to już łabędzi śpiew Niemców. Zapasy 4. Armii Pancernej Hoepnera są na wyczerpaniu, a opór Sowietów tężeje z każdym kilometrem terenu. Von Bock żąda od von Kluge, aby wsparł ofensywę od południa swoimi dywizjami piechoty. Ten robi to jednak niemrawo. Na południowym skrzydle jest jeszcze gorzej – dywizje Guderiana drepczą w miejscu pod Tułą i muszą odpierać wściekłe kontrataki świeżych dywizji wroga. 4 grudnia Grupa Armii „Środek” przechodzi do obrony.
Drugi etap operacji „Tajfun” nie przyniósł Wehrmachtowi nic poza niewielkimi zdobyczami terenowymi. Żadna z sowieckich armii nie została zniszczona, a drogocenne zapasy paliwa i amunicji zużyto. Największym wrogiem Wehrmachtu okazały się wielkie przestrzenie ZSRR, słaba logistyka oraz rozproszenie sił w kierunku Kalinina i Kurska po zakończeniu pierwszego etapu operacji.
Wbrew powszechnym opiniom zima i dywizje syberyjskie miały o wiele mniejszy wkład w pierwszą porażkę Hitlera. W trakcie niemieckiej ofensywy pod Moskwę dotarły zaledwie dwie dywizje z Dalekiego Wschodu. W listopadzie temperatura wahała się od -1 do -11 stopni C, a zmarznięta ziemia ułatwiała poruszanie się czołgom po radzieckich drogach.
Zimowe piekło (fala mrozów od -20 do -30 stopni C) rozpętało się dopiero podczas sowieckiej kontrofensywy, która rozpoczęła się w grudniu 1941 roku i odepchnęła Niemców z rubieży Klinu i Istry. W zaskoczonych mroźną rosyjską zimą i determinacją przeciwnika niemieckich szeregach pojawiły się pierwsze oznaki paniki.
Oficerowie twardą ręką musieli przywracać dyscyplinę. Widząc zdecydowany napór wroga, sztab OKH zaproponował odwrót na bezpieczną odległość w okolicę Wiaźmy, gdzie wyczerpane półrocznymi kampaniami dywizje Grupy Armii „Środek” mogłyby odpocząć, uzupełnić siły i zaopatrzenie. Hitler jednak miał dość rad swoich generałów. Wściekły rozkazał bronić zdobytych wcześniej pozycji i zdymisjonował von Brauchitscha, von Bocka, Guderiana, Hoepnera oraz innych oficerów, do których miał pretensje o niepowodzenie ostatniej ofensywy.
Niemieckich żołnierzy czekała ponura zima. Do kwietnia 1942 r. Armia Czerwona wyprowadziła kilka uderzeń, w efekcie których oddziały Wehrmachtu zostały odrzucone od stolicy ZSRR o kolejne 100 km. Wojna na Wschodzie wkraczała w nowy etap. Blitzkrieg zamieniał się w wojnę na wyniszczenie.
Aleksander Socha, politolog, historyk, zajmuje się historią wojskowości