Moskwa – cel drugiej kategorii

Próba zdobycia Moskwy podjęta przez Wehrmacht pod koniec 1941 roku przyniosła Hitlerowi pierwszą wojenną porażkę.

Publikacja: 10.07.2009 10:36

Sytuacja na froncie wschodnim, wrzesień 1941 r. – maj 1942 r.

Sytuacja na froncie wschodnim, wrzesień 1941 r. – maj 1942 r.

Foto: Archiwum „Mówią Wieki", Leszek Nabiałek Les Leszek Nabiałek

Niemiecki Blitzkrieg, który przez dwa lata święcił triumfy w kolejnych kampaniach, został zatrzymany kilkadziesiąt kilometrów od murów Kremla. Nie była to jeszcze klęska na miarę tej, która miała nadejść rok później – pod Stalingradem, ale pierwsza oznaka tego, że Armia Czerwona przestaje być chłopcem do bicia i może zadawać najeźdźcy mocne ciosy.

Dla Hitlera priorytetem operacji „Barbarossa” nie było zdobycie Moskwy, ale w pierwszej kolejności zniszczenie jak największej ilości sowieckich armii, a następnie zajęcie przed nadejściem zimy Leningradu, Ukrainy, Krymu i przemysłowych rejonów nad Donem. Moskwa miała wpaść w ręce niemieckie, gdy osłabione militarnie i gospodarczo sowieckie imperium padnie pod ciosami Wehrmachtu.

Pierwsze tygodnie wojny zdawały się potwierdzać słuszność koncepcji Hitlera. Źle dowodzone sowieckie armie

były rozbijane jedna po drugiej. Pomimo tych sukcesów szef sztabu OKH (Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych) gen. Halder z niepokojem meldował o ciągle rosnącej liczbie zidentyfikowanych dywizji wroga. Od rozpoczęcia operacji „Barbarossa” ich liczba wzrosła z ok. 200 do ponad 350. Tymczasem niemieckie straty w ludziach i sprzęcie gwałtownie rosły. Wkrótce tempo natarć na Leningrad i doniecki rejon przemysłowy zaczęło słabnąć.

Hitler w sierpniu nakazał zatrzymać marsz Grupy Armii „Środek” i użyć jej grup pancernych do wsparcia działań na froncie północnym i południowym. Naczelny dowódca wojsk lądowych feldmarszałek von Brauchitsch przy wsparciu Haldera i von Bocka próbował przekonać Hitlera do zmiany priorytetów, ale dyktator był nieugięty.

Podkreślał ekonomiczne znaczenie wyznaczonych celów, zwłaszcza Ukrainy, oraz twierdził, że Moskwa i tak prędzej czy później padnie. Wściekły gen. Halder decyzję Hitlera skwitował trafną – jak się później okazało – uwagą: „Jest ona decydująca dla wyniku tej kampanii”.

Na razie jednak to Hitler zacierał ręce, bo następne tygodnie, koniec sierpnia i wrzesień, przyniosły kolejne klęski Armii Czerwonej. Dzięki wsparciu czołgów Grupy Armii „Środek” oddziały Grupy Armii „Południe” zamknęły w kotle kijowskim ponad 600 tys. żołnierzy sowieckich. Z kolei na północy Grupa Armii „Północ” podeszła do przedmieść Leningradu i po nieudanym szturmie rozpoczęła blokadę miasta.

Tymczasem na odcinku centralnym wojska pospiesznie odtwarzanego Frontu Zachodniego oraz nowo powstałego Frontu Briańskiego, zamiast wzmacniać obronę wokół Moskwy, rozpoczęły serię kontrataków w celu odzyskania Smoleńska. Niemcy udzielili jeszcze jednej krwawej lekcji sowieckim strategom i w ciągu niespełna dwóch tygodni Armia Czerwona straciła 150 tys. ludzi.

Pod wpływem generalicji i optymistycznych meldunków wywiadu, które wskazywały na wyczerpanie sowieckiego potencjału bojowego i sugerowały załamanie frontu pod kolejnym uderzeniem w centrum, Hitler zaczął rozważać wznowienie ofensywy Grupy Armii „Środek”. 6 września wydał dyrektywę nr 35, nakazując zniszczenie sowieckich armii na przedpolach Moskwy i wzięcie miasta w kleszcze przed nadejściem zimy. Długotrwałe zdobywanie sowieckiej stolicy nie wchodziło w grę. Głównym celem było zniszczenie siły żywej przeciwnika.

Decyzje wodza Trzeciej Rzeszy podejmowane latem 1941 roku dowodzą, że nie doceniał znaczenia Moskwy jako głównego ośrodka polityczno-administracyjnego ZSRR i strategicznego węzła komunikacyjnego, w którym zbiegały się połączenia kolejowe z najdalszymi zakątkami sowieckiego imperium. Nie zdawał sobie sprawy, że utrata stolicy sparaliżuje sowiecki system dowodzenia i zarządzanie rezerwami, co w dalszej perspektywie mogło doprowadzić do rozpadu całego państwa . Lekceważył przy tym możliwości mobilizacyjne przeciwnika.

 

 

Na początku września 1941 roku sztab OKH wraz z dowództwem Grupy Armii „Środek” przygotował operację o kryptonimie „Tajfun”. Niemiecki plan zakładał rozerwanie sowieckiego frontu na szerokości prawie 600 km, okrążenie wrogich armii w dwóch wielkich kotłach pod Wiaźmą i Briańskiem oraz otwarcie dróg ku Moskwie. Sposób zajęcia miasta nie był jasno określony. W zależności od rozwoju sytuacji brano pod uwagę wzięcie go w kleszcze bądź – wbrew wskazówkom Hitlera – bezpośredni atak z zaskoczenia. Powodzenie operacji w dużej mierze było uzależnione od pogody. Ofensywa musiała być przeprowadzona szybko i sprawnie, aby osiągnąć większość wyznaczonych celów przed jesiennymi roztopami zamieniającymi rosyjskie drogi w rzeki błota.

Do dyspozycji feldmarszałka von Bocka oddano sześć armii liczących razem 15 dywizji pancernych, osiem zmotoryzowanych i 47 piechoty. Działania lądowe miała wspierać 2. Flota Powietrzna feldmarszałka Kesselringa. Główne uderzenie miało być wykonane siłami trzech grup pancernych (w trakcie operacji przemianowanych na armie): 3. gen. Hotha, 4. gen. Hoepnera i 2. gen. Guderiana. Po przełamaniu frontu miały one utworzyć zewnętrzne obręcze kleszczy, natomiast armie polowe: 9. gen. Straussa, 4. feldmarszałka von Kluge i 2. gen. von Weichsa winny związać czołowe armie sowieckie, aby nie umknęły z okrążenia.

Pancerne pięści Grupy Armii „Środek” nie były już tak mocne jak w czerwcu czy lipcu. Wprawdzie w skład grupy Hoepnera weszły świeżo przybyłe z Francji, uzupełnione i wypoczęte dwie dywizje pancerne (2. i 5.), ale dywizje gen. Hotha (zastąpionego wkrótce gen. Reinhardtem) miały 80 proc. stanów. Najgorzej przedstawiała się sytuacja oddziałów gen. Guderiana, najbardziej wyeksploatowanych niedawnymi walkami o Kijów, którym zostało niewiele ponad 50 proc. etatowego sprzętu.

Największym problemem nie były jednak braki sprzętu, ale trudności w dostarczeniu na front zaopatrzenia i paliwa. Słaba jakość rosyjskich dróg w połączeniu z coraz dłuższą trasą dowozu amunicji i materiałów pędnych spowodowała, że na początku operacji „Tajfun” jednostki frontowe otrzymywały 65 proc. dziennego zapotrzebowania. Wraz z jesiennymi roztopami dostawy stopniały do zaledwie 40 proc. Mimo to Niemcy pierwszy raz od początku wojny na Wschodzie mieli liczebną przewagę nad przeciwnikiem. Naprzeciw miliona niemieckich żołnierzy, 1300 czołgów i 550 samolotów stały trzy sowieckie fronty: Zachodni (gen. Koniew), Briański (gen. Jeremienko) i Odwodowy (marsz. Budionny), liczące łącznie ok. 860 tys. żołnierzy, 850 czołgów (w tym zaledwie 100 T-34 i KW) i 364 samoloty przydzielone do wspierania działań taktycznych. W rejonie Moskwy znajdowały się także strategiczne odwody lotnicze w postaci 360 bombowców dalekiego zasięgu oraz 700 myśliwców i 870 dział przeciwlotniczych.

Pod koniec lata 1941 roku Stawka, czyli najwyższe kierownictwo sił zbrojnych ZSRR, błędnie oceniło zamiary wroga, sądząc, iż Wehrmacht będzie kontynuował ofensywę na południu kraju. Na wszelki wypadek postanowiono jednak chronić podejścia do Moskwy, budując wokół niej kilka pasów umocnień. Do momentu rozpoczęcia operacji „Tajfun” zdołano ukończyć połowę planowanych fortyfikacji. W okolicach Możajska, Wołokołamska, Małojarosławca i Kaługi powstało 296 betonowych bunkrów, 538 schronów drewniano-ziemnych oraz 170 km rowów przeciwczołgowych. Pozycje te były na razie słabo obsadzone. Jednak Stawka zaczęła ściągać odwody z Dalekiego Wschodu i Kaukazu (30 dywizji i 500 czołgów), a także formować na zapleczu centralnego odcinka frontu 20 nowych dywizji.

Niewłaściwe odczytanie zamiarów wroga oraz chęć prowadzenia działań ofensywnych w kierunku Smoleńska doprowadziły do niekorzystnego ustawienia wojsk sowieckich na odcinku przyszłej niemieckiej ofensywy.

Większość jednostek Frontu Odwodowego – w tym mobilne rezerwy – rozmieszczono w bezpośrednim sąsiedztwie frontu, nie dbając o odpowiednią głębokość obrony. Do tego Niemcy wykryli słabe punkty sowieckich linii na styku Frontu Zachodniego i Briańskiego.

 

 

Odcinek południowy – 2. Armia Pancerna Guderiana

30 września 1941 roku 2. Armia Pancerna Guderiana jako pierwsza rozpoczyna operację „Tajfun”. Dwa niemieckie korpusy pancerne uderzają na lewej flance Frontu Briańskiego gen. Jeremienki z zamiarem dotarcia do Briańska i Orła oraz wyjścia na tyły sowieckich armii.

Sowieci są kompletnie zaskoczeni nagłym atakiem dywizji Guderiana, które jeszcze niedawno identyfikowali pod Kijowem. Oddziały grupy operacyjnej gen. Jermakowa, na którą spadł główny ciężar niemieckiego uderzenia, były nieprzygotowane do obrony, bowiem na rozkaz Stawki od kilku dni szykowały się do ataku na flankę von Bocka. Nieokopane, szybko poszły w rozsypkę.

Dzień później pękła obrona 13. Armii gen. Gorodniańskiego. Chaotyczne i źle zorganizowane kontrataki sowieckich brygad pancernych nie mogły już odwrócić biegu wydarzeń. 3 października szpice grupy bojowej płk. Eberbacha, pokonując w ciągu czterech dni 240 km, wjechały do Orła. W trzy dni lewe skrzydło Frontu Briańskiego zostało rozbite, co zagroziło oskrzydleniem pozostałych armii Jermakowa.

Odcinek centralny – 4. Armia Pancerna Hoepnera

2 października na północ od grupy Guderiana natarcie rozpoczynają pozostałe armie pancerne von Bocka. 4. Armia Pancerna Hoepnera uderza na północ od Briańska z zadaniem utworzenia prawego ramienia kleszczy wokół Wiaźmy.

Oddziały 40. i 46. Korpusów Pancernych potrzebują zaledwie dnia, aby rozbić dobrze przygotowane do obrony dywizje 43. Armii gen. Sobiennikowa. Przeciwnatarcia sowieckich brygad pancernych znowu nie przynoszą spodziewanego efektu. Czołgi rzucane do walki w niewielkich grupach padają łatwym łupem niemieckich pancerniaków.

Dzień później 40. Korpus Pancerny gen. Stummego dosłownie rozjeżdża stojącą w drugim rzucie za oddziałami Sobiennikowa odwodową 33. Armię gen. Onurpieńki. 4 października pancerne szpice Hoepnera zajmują węzły drogowe w Kirowie i Spas-Demieńsku, przecinając połączenia pomiędzy Wiaźmą i Briańskiem.

Dywizje piechoty rozpoczynają dobijanie zdezorganizowanych oddziałów sowieckich pozostałych daleko w tyle za niemieckimi czołówkami. W dwa dni Front Odwodowy stanowiący pomost pomiędzy Frontem Zachodnim i Briańskim przestaje istnieć. Kilka dni później czołgi Hoepnera docierają na wschód od Wiaźmy, gdzie mają się połączyć z nacierającymi od północy dywizjami Hotha.

Odcinek północny – 3. Armia Pancerna Hotha

Tymczasem uderzające na północy oddziały 3. Armii Pancernej Hotha mają dużo trudniejszy orzech do zgryzienia. Korpusy pancerne gen. Schaala i Modela biją się z liczniejszym i dobrze okopanym przeciwnikiem. Zadania nie ułatwia im mocno zalesiony i podmokły teren. Dobre współdziałanie czołgów z piechotą pozwala jednak Niemcom na szybkie wykonanie wyłomu pomiędzy dwiema sowieckimi armiami – 19. i 30.

Dowodzący Frontem Zachodnim gen. Koniew, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, rzuca do walki wszystkie odwody. Przez cztery dni 400 sowieckich czołgów (głównie T-26) wspartych piechotą i ogniem ciężkiej artylerii wyprowadza gwałtowne kontrataki. Dywizje Hotha odpierają je, po czym same wymierzają śmiertelny cios. 6 października front Koniewa zostaje przerwany. Dzień później na wschód od Wiaźmy czołówki gen. Schaala nawiązują kontakt z czołgistami Hoepnera. Kolejna klęska Armii Czerwonej staje się faktem.

 

 

Kiedy 5 października Stalin wydaje zgodę na odwrót, los jego armii jest już przesądzony. Większość dywizji jest rozbita albo nie może się oderwać od przeciwnika. 6 i 7 października dywizje von Bocka domykają kotły pod Wiaźmą i Brańskiem. Walki mające na celu zniszczenie okrążonych oddziałów sowieckich trwają pod Wiaźmą do 12 października, a w okolicy Briańska – tydzień dłużej. Rozmiary sowieckiej klęski przypominają te spod Kijowa. Do niemieckiej niewoli idzie kolejne 600 tys. czerwonoarmistów. Drogi do stolicy ZSRR stoją już niemal otworem przed Niemcami.

9 października oddziały dywizji SS „Das Reich” zajmują Gżack, skąd do stolicy ZSRR jest już tylko 175 km. Zaszokowany rozwojem wydarzeń Stalin wzywa z Leningradu gen. Żukowa i nakazuje ściągnięcie pod Moskwę wszelkich dostępnych rezerw.

Na szczęście dla sowieckiego dyktatora niemieckim dywizjom dają się we znaki braki zaopatrzenia. Marsz Wehrmachtu spowalnia też pogarszająca się z każdym dniem pogoda. Od 7 października do 15 listopada nad centralną Rosją padają ulewne deszcze, zamieniając drogi w strumienie błota.

Na południowym odcinku ofensywy oddziały Guderiana, które przystąpiły do operacji z zaledwie połową potrzebnej rezerwy paliwa, muszą ściągać zaopatrzenie z baz oddalonych o 200 km. Dowódca 2. Armii Pancernej musi wstrzymać działania na dwa dni. Ten czas Żukow wykorzystuje na wzmocnienie obrony na drodze z Orła do Tuły. W rezultacie grupa bojowa Eberbacha grzęźnie w kilkudniowych walkach pod Mceńskiem, powstrzymywana przez improwizowaną grupę gen. Leluszenki (dwie brygady pancerne wsparte żołnierzami NKWD). Dochodzi do walk niemieckich czołgów Panzer III z sowieckimi T-34. Niemcy, mając słabsze wozy bojowe, próbują wciągać sowieckich pancerniaków w zasadzki słynnych dział 88 mm.

Rosjanie jednak mądrze prowadzą działania opóźniające i po uderzeniu odskakują od przeciwnika. Ostatecznie 10 października Mceńsk wpada w ręce żołnierzy Eberbacha, ale to wszystko, na co stać oddziały Guderiana w tym rejonie. Tymczasem na centralnym odcinku Niemcy nie rezygnują z marszu na Moskwę i przez pięć dni (mimo błotnistych dróg) posuwają się 70 – 80 km na wschód.

W tym momencie OKH popełnia poważny błąd. Sowiecka klęska pod Wiaźmą i Briańskiem umacnia wśród niemieckiej generalicji wiarę w bliski upadek ZSRR. Większość sztabowców nie wierzy, aby Sowieci mogli stawić zdecydowany opór na drodze do Moskwy. Von Brauchitsch i jego oficerowie skuszeni szansą zdobycia kolejnych sowieckich miast rzucają część 3. Armii Pancernej na północ od Moskwy, na Rżew i Kalinin.

Daje to Sowietom czas na zebranie w okolicy Wołokołamska, leżącego 120 km na północny zachód od Moskwy, resztek 16. Armii gen. Rokossowskiego, które wkrótce Żukow wspiera 316. Dywizją Piechoty przysłaną z Azji Środkowej.

Niemcy prą także na Możajsk, Małojarosławiec i Kaługę. Stawka robi, co może, aby obsadzić umocnione pozycje wokół Moskwy. Od 10 do 14 października na front zaczynają napływać pierwsze rezerwy zza Uralu (m.in. świeża 32. Dywizja z Syberii).

12 października oddziały 57. Korpusu Pancernego gen. Kuntzena, prowadzące pościg wzdłuż drogi z Warszawy do Moskwy, docierają do Małojarosławca. Idące na ich prawej flance 12. i 13. Korpus Armijny zajmują Kaługę i zabezpieczają przeprawy na Oce. Na północ od pancernych kolumn Kuntzena na Możajsk trasą Mińsk – Moskwa przebija się dywizja SS „Das Reich”. Jej marsz spowalniają dwie brygady pancerne, które podobnie jak żołnierze Leluszenki pod Mceńskiem skutecznie opóźniają ruchy Niemców. Taktyka „uderz i odskocz” przynosi efekty i tempo niemieckiego natarcia spada do 10 km dziennie.

 

 

15 października Żukow dysponuje już na linii Wołokołamsk – Możajsk – Małojarosławiec ok. 90 tys. żołnierzy. Niemcy ostatnim wysiłkiem próbują przełamać sowieckie pozycje. Grupy bojowe 10. Dywizji Pancernej oraz dywizji SS „Das Reich” zostają zatrzymane pod Borodino przez sowiecką 32. Dywizję wspartą czołgami 20. Brygady Pancernej. Niemcy nie dają za wygraną i metr po metrze wgryzają się w umocnienia. Sowieci wściekle kontratakują. W końcu po dwóch dniach ich opór zostaje złamany. 18 października esesmańskie czołówki są już w Możajsku, skąd do Moskwy mają tylko 90 km. Niemcy są jednak zbyt wyczerpani i stają w oczekiwaniu na zaopatrzenie.

W tym czasie na północ od Możajska trwają nie mniej zajadłe walki o drogę przez Wołokołamsk. Żołnierze 16. Armii Rokossowskiego wsparci ciężkimi czołgami KW-1 przez dziesięć dni odpierają ataki czołówek 46. Korpusu Pancernego Pociski niemieckich wozów Panzer III i IV odbijają się od pancerzy radzieckich kolosów. Niemcy starają się odizolować czołgi wroga i zniszczyć je przy pomocy specjalnych grup składających się z saperów i dział 88 mm. Ostatecznie 27 października miasto wpada ręce Niemców, jednak i tutaj ich marsz zostaje powstrzymany.

Na południe od Możajska pancerniacy gen. Kuntzena łatwo łamią sowiecki opór pod Małojarosławcem, lecz na przełamanie ostatnich pozycji pod Naro-Fomińskiem nie starczy im sił. W chwili kryzysu niemieckim szpicom pomocy nie udziela piechota 4. Armii feldmarszałka von Klugego. Jego dywizje po likwidacji kotła wiaziemskiego nie spieszą się ze wznowieniem ofensywy.

Niemieccy dowódcy nie wiedzą, że w Moskwie wybuchła panika, a rząd sowiecki rozpoczął ewakuację do Kujbyszewa. Natarcie wygasa zaledwie jeden – dwa dni drogi od bram Kremla.

 

 

Wraz z zakończeniem pierwszej fazy operacji „Tajfun” OKH i von Bock nalegają na kontynuowanie natarcia po przerwie niezbędnej na odpoczynek dla żołnierzy, uzupełnienie strat w ludziach i sprzęcie oraz podciągnięcie zaopatrzenia.

Hitler się waha. Nie chce narażać

Wehrmachtu na niepotrzebną porażkę. Jednak wywiad zapewnia go, że przeciwnik jest słaby i lada chwila pęknie. Podobnie sądzą sztabowcy. 30 października Hitler wydaje zgodę na drugą fazę operacji.

Von Bock może zaangażować do natarcia tylko połowę swoich sił (36 dywizji). 2. i 9. Armia bronią prawej i lewej flanki frontu, a 3. Armia Pancerna wikła się w walki w rejonie Kalinina i do ofensywy może przeznaczyć tylko jeden korpus pancerny. Zredukowane zostają także siły Luftwaffe. Połowa maszyn zostaje skierowana w rejon Morza Śródziemnego. Pomimo tych kłopotów niemiecki sztab wierzy w powodzenie operacji.

Nowy plan zakłada wzięcie Moskwy w kleszcze. Od północy ma zaatakować 4. Armia Pancerna Hoepnera, a od południa 2. Armia Pancerna Guderiana. W centrum siły sowieckie ma wiązać 4. Armia von Klugego. Termin natarcia wyznaczono na 15 listopada. Liczono, że pierwsze mrozy utwardzą podmokły grunt i ułatwią poruszanie się pojazdów. Mimo że niemieckie służby tyłowe podciągają linie kolejowe do Kaługi i Wołokołamska, do dywizji pancernych dociera tylko 30 – 40 proc. niezbędnego paliwa.

Tymczasem przerwę w działaniach Niemców skrupulatnie wykorzystują Sowieci. Zewsząd ściągają rezerwy do obrony stolicy. Ich determinację zwiększa decyzja Stalina, który po kilkudniowym wahaniu decyduje się pozostać w Moskwie i drakońskimi zarządzeniami, skrupulatnie realizowanymi przez NKWD, uspokaja sytuację na zapleczu frontu. W połowie listopada Żukow dysponuje już 53 dywizjami (w tym 12 kawalerii i trzema pancernymi) oraz 14 brygadami pancernymi. Moskwę otacza kordon obronny pięciu armii (30., 16., 5., 33. i 43.). Dodatkowo, na wschód od miasta Stawka gromadzi nowe siły do kontrofensywy (1. Armia Uderzeniowa i 20. Armia). Niemiecki wywiad i rozpoznanie lotnicze nie wykrywają tej koncentracji.

 

 

17 listopada rozpoczyna się druga faza operacji „Tajfun”. Najpierw na północ od Wołokołamska uderza 56. Korpus Pancerny, zdobywając przyczółki na rzece Łamie. Dzień później natarcie rozpoczyna 46. Korpus Pancerny – jego 400 czołgów atakuje styki 16. i 30. Armii broniących dostępu do Moskwy od północy.

19 listopada oba korpusy przełamują nieudolną sowiecką obronę i prą w kierunku Klinu. Stalin rozkazuje utrzymać miasto za wszelką cenę. Żukow oddaje dowództwo 30. Armii doświadczonemu w walkach opóźniających Leluszence. Ten zyskuje pięć dni. 23 listopada Niemcy obchodzą miasto i zmuszają Sowietów do odwrotu za kanał Moskwa – Wołga, ostatnią przeszkodę na drodze do okrążenia Moskwy od północy.

W tym czasie na południe od Wołokołamska 40. i 56. Korpus Pancerny szturmują leżącą niecałe 50 km od Moskwy miejscowość Istra. Miasta broni doborowa syberyjska 78. Dywizja Piechoty. Esesmani z dywizji „Das Reich” przez trzy dni zmagają się z Sybirakami, zanim wypchną ich z Istry. Daje to czas Rokossowskiemu na utworzenie nowej linii obronnej 35 km od Moskwy.

27 listopada oddziały 56. Korpusu Pancernego zdobywają przyczółek za kanałem Moskwa – Wołga. Tu niespodziewanie napotykają świeże jednostki sowieckiej 1. Armii Uderzeniowej. 30 listopada 2. Dywizja Pancerna ostatnim wysiłkiem robi lokalny wyłom w obronie Rokossowskiego i zajmuje Krasną Polanę – 32 km od Moskwy. Niemiecki oddział rozpoznawczy dociera boczną drogą do stacji kolejowej w Chimkach – 19 km od Kremla.

Ale to już łabędzi śpiew Niemców. Zapasy 4. Armii Pancernej Hoepnera są na wyczerpaniu, a opór Sowietów tężeje z każdym kilometrem terenu. Von Bock żąda od von Kluge, aby wsparł ofensywę od południa swoimi dywizjami piechoty. Ten robi to jednak niemrawo. Na południowym skrzydle jest jeszcze gorzej – dywizje Guderiana drepczą w miejscu pod Tułą i muszą odpierać wściekłe kontrataki świeżych dywizji wroga. 4 grudnia Grupa Armii „Środek” przechodzi do obrony.

 

 

Drugi etap operacji „Tajfun” nie przyniósł Wehrmachtowi nic poza niewielkimi zdobyczami terenowymi. Żadna z sowieckich armii nie została zniszczona, a drogocenne zapasy paliwa i amunicji zużyto. Największym wrogiem Wehrmachtu okazały się wielkie przestrzenie ZSRR, słaba logistyka oraz rozproszenie sił w kierunku Kalinina i Kurska po zakończeniu pierwszego etapu operacji.

Wbrew powszechnym opiniom zima i dywizje syberyjskie miały o wiele mniejszy wkład w pierwszą porażkę Hitlera. W trakcie niemieckiej ofensywy pod Moskwę dotarły zaledwie dwie dywizje z Dalekiego Wschodu. W listopadzie temperatura wahała się od -1 do -11 stopni C, a zmarznięta ziemia ułatwiała poruszanie się czołgom po radzieckich drogach.

Zimowe piekło (fala mrozów od -20 do -30 stopni C) rozpętało się dopiero podczas sowieckiej kontrofensywy, która rozpoczęła się w grudniu 1941 roku i odepchnęła Niemców z rubieży Klinu i Istry. W zaskoczonych mroźną rosyjską zimą i determinacją przeciwnika niemieckich szeregach pojawiły się pierwsze oznaki paniki.

Oficerowie twardą ręką musieli przywracać dyscyplinę. Widząc zdecydowany napór wroga, sztab OKH zaproponował odwrót na bezpieczną odległość w okolicę Wiaźmy, gdzie wyczerpane półrocznymi kampaniami dywizje Grupy Armii „Środek” mogłyby odpocząć, uzupełnić siły i zaopatrzenie. Hitler jednak miał dość rad swoich generałów. Wściekły rozkazał bronić zdobytych wcześniej pozycji i zdymisjonował von Brauchitscha, von Bocka, Guderiana, Hoepnera oraz innych oficerów, do których miał pretensje o niepowodzenie ostatniej ofensywy.

Niemieckich żołnierzy czekała ponura zima. Do kwietnia 1942 r. Armia Czerwona wyprowadziła kilka uderzeń, w efekcie których oddziały Wehrmachtu zostały odrzucone od stolicy ZSRR o kolejne 100 km. Wojna na Wschodzie wkraczała w nowy etap. Blitzkrieg zamieniał się w wojnę na wyniszczenie.

 

Aleksander Socha, politolog, historyk, zajmuje się historią wojskowości

Niemiecki Blitzkrieg, który przez dwa lata święcił triumfy w kolejnych kampaniach, został zatrzymany kilkadziesiąt kilometrów od murów Kremla. Nie była to jeszcze klęska na miarę tej, która miała nadejść rok później – pod Stalingradem, ale pierwsza oznaka tego, że Armia Czerwona przestaje być chłopcem do bicia i może zadawać najeźdźcy mocne ciosy.

Dla Hitlera priorytetem operacji „Barbarossa” nie było zdobycie Moskwy, ale w pierwszej kolejności zniszczenie jak największej ilości sowieckich armii, a następnie zajęcie przed nadejściem zimy Leningradu, Ukrainy, Krymu i przemysłowych rejonów nad Donem. Moskwa miała wpaść w ręce niemieckie, gdy osłabione militarnie i gospodarczo sowieckie imperium padnie pod ciosami Wehrmachtu.

Pozostało 97% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem