Konwoje wznowiono w ostatnich dniach 1942 roku. Od tej pory konwoje idące na wschód miały oznaczenie JW i kolejny numer, poczynając od 51, a konwoje skierowane na zachód oznaczenie RA i podobne zasady numeracji. Dodatkowo konwoje płynące na wschód dzielono na dwa mniejsze. W grudniu konwój JW-51A liczący 16 statków przemknął do Murmańska niezauważony, natomiast przeciw JW-51B (14 statków) Niemcy skierowali „Lützowa” i „Admirala Hippera”. Operacja ta, nosząca kryptonim „Regenvboden” („Tęcza”) nie powiodła się jednak, bo okręty niemieckie wycofały się na widok brytyjskiej eskorty.
Niepowodzenie operacji doprowadziło Hitlera do szału. Wódz Trzeciej Rzeszy nigdy nie doceniał roli, jaką Kriegsmarine spełniała, wiążąc siły brytyjskie. Od dawna oskarżał admirała Raedera o uchylanie się od walki. Teraz miarka się przebrała. 6 stycznia 1943 roku Raeder otrzymał dymisję. Zastąpił go dotychczasowy dowódca floty podwodnej Karl Dönitz.
Równocześnie Hitler wydał rozkaz rozbrojenia i przekazania na złom wszystkich ciężkich okrętów Kriegsmarine. Dönitzowi udało się skorygować ten rozkaz – w Norwegii miały pozostać „Tirpitz”, „Lützow” i ściągnięty z Bałtyku „Scharnhorst”. Pozostałe pancerniki i ciężkie krążowniki miały być przeniesione do Wilhelmshaven i na Bałtyk.
Ciężar walki z konwojami spoczął teraz na barkach U-Bootów. Musiały one zastąpić nie tylko flotę nawodną, ale również coraz słabszą Luftwaffe. W 1943 roku aliantom udało się zniwelować dokuczliwą niemiecką przewagę w powietrzu nad wodami arktycznymi. Stało się tak dzięki włączeniu do eskorty konwojów sił amerykańskich oraz wydłużeniu zasięgu alianckich samolotów. Tymczasem niemiecka 5. Flota Powietrzna musiała oddawać coraz więcej samolotów do obrony powietrznej Rzeszy, wystawionej na systematyczne naloty dywanowe aliantów.
Dzięki temu dwie kolejne pary konwojów: JW-52 i RA-52 w styczniu oraz JW-53 i RA-53 w marcu 1943 roku przeszły bez strat. Potem akcję konwojową znów zawieszono na czas polarnego dnia. Wywołało to napięcia w stosunkach brytyjsko-sowieckich. Brak konwojów arktycznych częściowo zrekompensowały zwiększone transporty przez Iran, gdzie rozszerzono przepustowość linii kolejowych.
Ponadto sytuacja na Morzu Śródziemnym była już opanowana przez aliantów i można było zrezygnować ze żmudnej trasy wokół Afryki oraz kierować konwoje zUSA bezpośrednio przez Morze Śródziemne i Kanał Sueski do Zatoki Perskiej. Letnia przerwa w konwojach skazywała znaczne siły Kriegsmarine na przymusową bezczynność. Tym można wytłumaczyć wrześniowy rajd „Tirpitza” i „Scharnhorsta” na Spitsbergen, podczas którego niemieckie pancerniki ostrzelały radiostację i instalacje górnicze.
[srodtytul]Czas niemieckich klęsk[/srodtytul]
Przed jesiennym wznowieniem konwojów Brytyjczycy postanowili unieszkodliwić kotwiczące we fiordzie Alta pancerniki niemieckie za pomocą miniaturowych łodzi podwodnych. Małe jednostki przyholowane zostały w pobliże fiordu przez sześć normalnych okrętów podwodnych.
Zadanie podzielono w ten sposób, że „X-5”, „X-6” i „X-7” miały zaatakować „Tirpitza”, „X-8” – „Lützowa”, a „X-9” i „X-10” – „Scharnhorsta”. Żadna z miniaturowych jednostek nie powróciła do bazy, choć niektóre załogi przeżyły ich zniszczenie. „X-8” został uszkodzony przed dotarciem do celu, więc z ataku na „Lützowa” nic nie wyszło, „Scharnhorst” był na ćwiczeniach artyleryjskich, natomiast „X-6” i „X-7” zdołały założyć ładunki wybuchowe pod „Tirpitzem”. Nie zatopiły one okrętu, ale wyłączyły go z akcji do marca 1944 roku. Wkrótce potem „Lützow” został ściągnięty do Niemiec w celu przeprowadzenia remontu. Na placu boju pozostały tylko „Scharnhorst” i flotylla niszczycieli.
Wznowienie konwojów arktycznych zaniepokoiło dowództwo niemieckie, zwłaszcza że od czasu letniej bitwy pod Kurskiem przewaga sowiecka na froncie wschodnim była już wyraźna. W listopadzie przeszły bez strat konwoje oznaczone numerem 54, zaraz potem przemknął się konwój JW-55A.
Kiedy jednak pod koniec grudnia wyruszyła para JW-55B i RA-55A, Niemcy postanowili zaatakować. Admirałowie niemieccy dowodzący w Norwegii chcieli wysłać tylko niszczyciele, ale Dönitz przeforsował udział w operacji „Scharnhorsta”. 31 grudnia 1943 roku doszło do bitwy koło Wyspy Niedźwiedziej. „Scharnhorst” został osaczony przez brytyjskie siły eskortowe, wśród których były pancernik „Duke of York” oraz krążowniki „Jamaica”, „Sheffild”, „Belfast” i „Norfolk”. Starcie zakończyło się zatopieniem niemieckiego pancernika – zginął kontradmirał Bey i prawie cała dwutysięczna załoga. Brytyjskie niszczyciele uratowały tylko 36 rozbitków.
Dönitz zareagował na zatopienie „Scharnhorsta” wzmocnieniem sił podwodnych. 25 stycznia 1944 roku grupa U-Bootów zaatakowała konwój JW-56A. Niemcy zatopili trzy statki i brytyjski niszczyciel. Parę dni później z konwojem JW-56B nie poszło już tak łatwo. Nie zatopiono żadnego statku, a zniszczenie kolejnego niszczyciela brytyjskiego Niemcy okupili stratą dwóch okrętów podwodnych.
W lutym 1944 roku wyruszyły w morze konwoje oznaczone numerem 57. Nowością było dołączenie do konwoju lotniskowca eskortowego „Chaser”, co zapewniło Brytyjczykom zdecydowaną przewagę w powietrzu. Dzięki temu stracili tylko niszczyciel, a zatopili aż pięć z 15 atakujących U-Bootów.
W marcu 1944 roku przeszły bez strat bardzo silnie eskortowane konwoje o numerach 58. Niemcy stracili cztery U-Booty. Tym razem w akcji brały udział dwa lotniskowce eskortowe. Stały parasol powietrzny nad konwojami spowodował, że odtąd niemieckie okręty podwodne mogły atakować tylko pod osłoną nocy.
Wkrótce potem Brytyjczycy rozwiązali problem „Tirpitza”. 3 kwietnia 40 samolotów Barracuda z lotniskowca „Victorious” przeprowadziło nalot, w wyniku którego niemiecki pancernik doznał kolejnych poważnych uszkodzeń. Niemieccy mechanicy nie zdołali przywrócić go do gotowości bojowej. Ostatecznie jego los dopełnił się 12 listopada 1944 roku, gdy po kolejnym nalocie okręt przewrócił się do góry dnem.
W 1944 roku konwoje pływały już bez większych strat i bez letniej przerwy, choć Niemcy rzucali do walki kolejne U-Booty. Po lądowaniu aliantów w Normandii do Norwegii przerzucono kilkadziesiąt jednostek z baz francuskich. Pojawiły się też nowe typy okrętów podwodnych, wyposażonych w tzw. chrapy, czyli urządzenia pozwalające na używanie pod wodą silników Diesla. Wszystko to nie zdołało odwrócić szali zwycięstwa, która zdecydowanie przechylała się na korzyść aliantów.
Ostatnie konwoje: JW-66 i RA-66 wyruszyły w drogę w kwietniu 1945 roku. Niemcy rzucili przeciw nim 35 U-Bootów, ale tylko jeden z nich zdołał nawiązać kontakt bojowy, zresztą bez rezultatu. Niemcy nie mogli już poważnie zagrozić konwojom. We wrześniu 1944 roku skapitulowała Finlandia.
Front wschodni wkroczył do północnej Norwegii i posuwał się na zachód, pozbawiając Niemców baz w kolejnych fiordach. Coraz większa była aliancka przewaga w powietrzu, głównie za sprawą coraz liczniejszych lotniskowców eskortowych. Znacznie wzmocniła się też sowiecka Flota Północna, która otrzymała od aliantów kilka okrętów w poczet przyszłego podziału floty włoskiej. Na tej zasadzie pod banderę z sierpem i młotem przeszedł m.in. brytyjski pancernik „Royal Sovereign”, który zmienił nazwę na „Archangielsk”.
[srodtytul]Bilans konwojów arktycznych[/srodtytul]
Ogółem podczas wojny odprawiono do Murmańska i Archangielska 40 konwojów, w których płynęło 811 statków handlowych. 58 z nich zostało zatopionych, 33 zawróciły. Z idących samotnie 13 statków pięć zostało zniszczonych, a trzy zawróciły. W przeciwnym kierunku odprawiono 717 statków, z których 27 zostało zatopionych.
Z idących samotnie z Rosji na zachód 28 statków zatonęło osiem. W bitwach konwojowych alianci stracili łącznie 18 okrętów wojennych – największym był ciężki krążownik „Edinburgh”. Niemcy stracili „Scharnhorsta”, trzy niszczyciele i 38 U-Bootów.
Trasa do Murmańska była najniebezpieczniejszym szlakiem żeglugowym podczas drugiej wojny światowej. Wyruszający na nią statek handlowy miał statystycznie 7 proc. szans, że zostanie zatopiony. Podobny wskaźnik na trasie z Ameryki Północnej do Wielkiej Brytanii był dziesięć razy niższy – 0,7 proc. Ok. 20 proc. dostaw Lend-Lease dla ZSRR zostało przesłanych trasą arktyczną. Było to miarą relatywnego sukcesu Niemców, bowiem pierwotnie zakładano przesłanie tą drogą 75 proc. pomocy. Niemcy nie zdołali zablokować trasy arktycznej, ale znacznie ograniczyli jej przepustowość.
Pomoc z Lend-Lease’u dla ZSRR kształtowała się na poziomie kilkunastu procent sowieckiej produkcji zbrojeniowej w poszczególnych rodzajach uzbrojenia z jednym, bardzo istotnym wyjątkiem. Podczas wojny w ZSRR wyprodukowano ok. 200 tys. samochodów, podczas gdy w ramach Lend-Lease’u Rosjanie otrzymali ok. 400 tys. samochodów.
Amerykanie wzięli na siebie główny ciężar motoryzacji Armii Czerwonej, dzięki czemu sowiecki przemysł motoryzacyjny mógł się skoncentrować na produkcji czołgów. Na tym polegał główny wkład Lend-Lease’u w zwycięstwo na froncie wschodnim. Ogromne znaczenie miały też dostawy innych towarów, np. butów, konserw czy kożuchów. Słuszne wydaje się stwierdzenie, że bez dostaw Lend-Lease’u ZSRR i tak pokonałby Niemcy, ale zajęłoby mu to znacznie więcej czasu.
[i]Wojciech Morawski, prof. dr hab.,kierownik Katedry Historii Gospodarczej i Społecznej Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie[/i]